Wolne

Równowaga między pracą a odpoczynkiem jest bardzo istotna dla naszej gospodarki energetycznej i emocjonalnej. Czas wolny od pracy to nie tylko konieczny dla naszego ciała odpoczynek, to także przestrzeń dla doładowania naszych psychicznych baterii. Zaniedbanie tematu może owocować wypaleniem zawodowym, depresją i rozmaitymi innymi chorobami.

Nadal często spotykam osoby, które pracują bez umiaru. Czasem tylko po to, by zarobić więcej i więcej, chociaż niczego im nie brakuje. To oczywista ślepa uliczka. Bywa też i tak, że motywem do nieprzerwanej niemal pracy jest potrzeba udowodnienia sobie i innym, że jest się niezastąpionym. Tutaj problemem jest niskie poczucie wartości. Praca nie powinna służyć temu, by sobie cokolwiek udowadniać. Lepiej rzetelnie popracować nad kochaniem i docenianiem siebie, tak po prostu  za to, że się jest.

Praca bywa też ucieczką. Ucieczką od trudnych emocji, z którymi sobie nie radzimy. Jeśli człowiek jest nieszczęśliwy, to praca pozwala mu na oderwanie od męczących myśli. Pozwala zapomnieć chociaż na chwilę o tym, co zabiera całą radość życia. Znam takie osoby, pracują niemal do upadłego. Cóż, to ich wybór… Każdy dorosły człowiek wie, że istnieją terapeuci i terapie. Uciekanie od problemów nic nie da, bo one są szybsze i zawsze nas dogonią. Podobnie jak ogólna frustracja. Można zmienić życie na lepsze  wiem to najlepiej, bo doświadczyłam. Gdybym uciekała w pracę, byłabym dzisiaj w punkcie wyjścia. Ale wybrałam inaczej, nie uciekałam, tylko zmieniłam swój świat.

Bywa i tak, że ludzie pracują bardzo ciężko na kilku etatach z przyczyn finansowych. Na coś brakuje, więc się „zabijają”, byle dogonić zobowiązania. Być może warto usiąść i spokojnie pomyśleć, co naprawdę musimy, a czego można zrezygnować. Być może powinniśmy zastanowić się, czy nie ma dla nas jednej pracy za trzykrotnie większą pensję? Czasem to tylko lekcja dokonywania mądrych wyborów albo podniesienia poczucia własnej wartości.

Ludzie nie wierzą, że życie może być lepsze niż jest. Pamiętajmy, że kiedy brakuje na niezbędne rzeczy, to bardzo prawdopodobne, że mamy świadomość ubóstwa. Trudna lekcja nie pojawia się po to, byśmy brali kolejny etat, ale po to, byśmy wzrastali wewnętrznie i oczyszczali niekorzystne wzorce. Pozytywnego myślenia i przyciągania pieniędzy można nauczyć się dość łatwo, nawet z tej strony  za darmo, a mój wykład audio, który zawiera całą wiedzę, kosztuje naprawdę niewiele. Rzecz w tym, że bieda jest nauczycielem Prosperity, który próbuje nas zmusić do zmiany myślenia, a nie do harowania ponad siły.

Bardzo często wystarczy przez miesiąc myśleć pozytywnie i pojawiają się pierwsze miłe sytuacje. Doświadczamy dobra, przyciągamy nieoczekiwane dochody i zarabiamy dodatkowe pieniądze. Zmiana poglądów na optymistyczne i pełne miłości do świata to klucz do szczęścia. Bardzo ważne jest, by nauczyć się kochać siebie i wprowadzić w swój wewnętrzny komputer program oparty na tym, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze, że jesteśmy godni dobrobytu, spokoju, zdrowia, szczęśliwej codzienności.

Niskie poczucie wartości pojawia się często wtedy, kiedy pracujemy ponad siły, aby spłacić długi. Czujemy się jak ofiara, jak niewolnik, jesteśmy przemęczeni, niewyspani, nieszczęśliwi. Traktujemy siebie i swoje ciało bardzo źle. A na dodatek mamy ogromne poczucie winy. Każdy dłużnik je ma. Wystarczy wtedy uświadomić sobie, że… nic nie musimy, a wszystko możemy, że zasługujemy na odpoczynek, chwilę radości, błogie leżenie pod drzewem, bodaj przez godzinę. Nie próbuję namawiać do nieodpowiedzialności i lekceważenia spłaty. Zachęcam do rozsądku i dbania o siebie.

Wierzyciel w 99% przypadków to bogata osoba lub bank, któremu nic się nie stanie, jeśli wolniej będziemy go spłacać. Spłacać trzeba  jasne, ale należy też mieć czas na zdrowy tryb życia. Nie na imprezy, ale na sen i odpoczynek. Rozsądną opcją jest równowaga pomiędzy zarabianiem a wolnym dla siebie czasem, aby nie zniszczyć siebie w imię rozliczenia. A przede wszystkim po to, by móc krok po kroku uzdrawiać swoje życie.

Jeśli toniemy w długach, to oznacza, że jakaś część nas domaga się uzdrowienia. To ta część, która nie pozwala nam otrzymywać tyle pieniędzy od wszechświata, na ile zasługujemy. Jeśli będziemy rozpaczliwie pracować, aby jak najszybciej spłacić zadłużenie, nie damy sobie szansy, by więcej zarobić i szybciej spłacić. Brzmi paradoksalnie? A przecież wiadomo, że kiedy rozwiniemy w sobie świadomość prosperującą, to będziemy zarabiać trzy razy więcej i szybciej wszystko uregulujemy. Bez zmiany myślenia szarpiemy się pracując od świtu do nocy, a spłata przypomina nalewanie sitem wody do wiadra.

Wolne to czas dla siebie, na własny rozwój, na przemyślenia, na szukanie mądrych rozwiązań. Nie jesteśmy tutaj na Ziemi, by tracić siły przez kilkanaście godzin dziennie. Praca tak, ale ważne jest też swobodne istnienie poza obowiązkiem. To, które daje nam wolny wybór, co zrobimy z danym nam czasem. Czy pójdziemy na spacer? Czy obejrzymy kolejny serial? Czy spotkamy się z przyjaciółmi? Czy przeczytamy książkę? Czy pójdziemy na kurs, który pozwoli zmienić prace na lepszą?

Wszystkie opcje są dobre, nawet jeśli wydaje się nam, że tylko jedna. Wszystkie. Spacer między drzewami daje możliwość uzdrowienia i oczyszczenia przez dobroczynną naturę. Serial może okazać się odkrywczy i zainspirować nas do odnalezienia nowych rozwiązań, podobnie książka. Spotkanie z przyjaciółmi przedłuża nam życie, a jeśli przy okazji pośmiejemy się radośnie, to podnosimy sobie energię. Zatem każda opcja jest nie odkrytą możliwością zmiany na lepsze. Musimy tylko mieć na to czas dla siebie.

Rozwój polega na dokonywaniu wyboru, to nas zwykle najbardziej rozwija. Wykonywanie obowiązków na etacie nam tego nie da, aczkolwiek są oczywiście wyjątki, szczególnie wtedy, kiedy pracujemy z ludźmi. Bywają rozmaite wartościowe doświadczenia, także w pracy, jednak czas wolny to ten obszar czasoprzestrzeni, który daje nam najwięcej możliwości pod każdym względem. Każdy z nas jest tutaj na Ziemi po to, aby właśnie taki czas zagospodarować według własnego uznania.

Nawet wtedy, kiedy kochamy swoją pracę, a jej natura podnosi nam energię. Ja mam taką pracę, w której znajduję rozwój duchowy, wiedzę, transformację, uzdrowienie i na dodatek spotkania z przyjaciółmi. Pomimo tego bardzo cenię sobie czas wolny, kiedy mogę pójść na spacer albo nawet wyjechać gdzieś do lasu i przytulić się do drzew. Cenię sobie taką przestrzeń, w której mogę malować obrazy, układać mandale z kryształów lub grać na misach. To jest dawanie sobie dobra. Wolny czas to zawsze dla mnie największy prezent.

Żyjemy tutaj dla siebie, nie dla pracowitości, nie dla udowadniania komukolwiek, że jesteśmy niezawodnym kombajnem. Żyjemy dla radości i zachwytu, dla możliwości dotykania wszystkimi zmysłami swojego życia, dla odnalezienia w sobie Światła. Żyjemy, by kochać siebie i świat, by podziwiać piękno wokół nas, by z szacunkiem traktować siebie jako Boską Istotę. Dlatego takie ważne jest, aby zawsze mieć dla siebie trochę łagodności, wyrozumiałości i dobroci, aby zawsze zrobić coś cudownego tylko dla siebie.

Bogusława M. Andrzejewska

Finansowe IQ

Po inteligencji mentalnej i emocjonalnej przyszedł czas na inteligencję finansową, czyli zespół określonych cech i działań charakterystycznych dla człowieka, który z łatwością przyciąga do siebie pieniądze, kiedy tylko ich potrzebuje. Jak pewnie każdy się domyśla jest to zestaw znany dobrze ze strony Prosperity, a sama finansowa inteligencja to nic innego, niż to co nazywamy Świadomością Prosperującą. Jednak podoba mi się ta nowa nazwa, niech zatem stanie się pretekstem, by w skrócie przypomnieć wszystkie najważniejsze cechy „pieniężnego IQ”.

Podstawa to oczywiście świadomość obfitości, tej obfitości która jest dla nas dostępna wszędzie. To dostrzeganie jej  w zieloności lasu, w kolorowych kobiercach łąk lub w leśnym poszyciu fioletowo migoczącym tysiącami jagód, w roześmianych, barwnie ubranych ludziach na ulicy, w zatłoczonych parkingach, w bogato zaopatrzonych półkach dowolnego sklepu. Wszystko jest na wyciagnięcie ręki. Wystarczy przekręcić klucz i otworzyć drzwi do tego całego bogactwa.

Świadomość to urzeczywistnienie. To przekonanie. To pewność  i nawet lekkie zdziwienie, że ktoś może tego nie dostrzegać. To odczuwanie w głębi każdej swojej komórki, że wszechświat jest pełen harmonii i pulsuje w rytm Prawa Przyciągania. Nie jest świadomością obfitości samo powtarzanie afirmacji, wyklejanie Map Marzeń, zaliczanie kursów i wieszanie na ścianie dyplomów. Nie polega też na znajomości teorii i cytowaniu mądrych podręczników napisanych przez ludzi, którzy już przerobili wszystkie swoje finansowe lekcje, zlikwidowali lęki i blokady, zbudowali fundamenty materialnego przyciągania.

Finansowe IQ wymaga zatem rzetelnej pracy z oczyszczeniem wszystkich przeszkadzających wzorców dotyczących pieniędzy. Najpierw tych wzorców szukamy, oczywiście dowolną metodą, a następnie punkt po punkcie każdy zmieniamy na taki program, który nam służy pozytywnie i kształtuje w nas pozytywne nastawienie do świata, a przede wszystkim do pieniędzy. Ogólnie rzecz biorąc rozumienie pozytywnego myślenia i działanie w zgodzie z nim  wystarczy. Jeśli myślę dobrze o sobie, o ludziach, o pracy, o pieniądzach, o klientach, to kreuję bogactwo spontanicznie. Przecież wzorce to nic innego, jak negatywne przekonania, które zakotwiczyły się w naszej podświadomości.

Rozumienie pozytywnego nastawienia to świadome korzystanie z Prawa Przyciągania, na którym opiera się wszystko w tym świecie. To wbrew pozorom prosta zasada, którą można twórczo wykorzystać. Wystarczy poukładać w sobie odpowiednie piękne i dobre matryce, aby wszechświat odpowiedział nam pięknem i dobrem. Technicznie wymaga to nieco wysiłku i minimum inteligencji, ale z założenia nie ma chyba prostszej zasady życia. Wszystko tu opiera się na harmonii, wszystko jest w równowadze.

Bardzo ważnym elementem Finansowego IQ jest praktyka wdzięczności. Odczuwanie tej cudownej jakości działa jak magnes na dobrobyt. Im częściej dziękujemy, tym więcej dostajemy ponownie. Kwestia nie wymaga tłumaczenia, poza jednym krótkim przypomnieniem  rzecz nie polega na wypowiadaniu słowa „dziękuję”, lecz na odczuwaniu, ponieważ to nasze emocje i uczucia działają w polu energetycznym. Słowa oczywiście też, ale tylko dlatego, że są nośnikiem energii emocjonalnej. Warto nauczyć się na zawołanie odczuwać wdzięczność, miłość lub radość, ponieważ to fantastyczne emocje o wielkiej mocy. Działają! I tworzą w naszym życiu cuda! Stąd tyle opowieści o nich na stronie o Prospericie.

Dodatkowo warto skupić się na tym, co ja nazywam „pracą życia„. To taki poboczny, ale istotny czynnik. Kiedy robimy to, co kochamy, przyciągamy spontanicznie klientów, a nasz towar czy usługa płynie z miłością, więc powoduje, że nieprzerwany strumień kolejnych chętnych puka do naszych drzwi. Prosta zasada. Dodajmy do tego poczucie szczęścia i zadowolenia, które podnosi nam energię. Bo po prostu fajnie jest zajmować się czymś przyjemnym, co sprawia nam satysfakcję. Przy okazji  kiedy realizujemy plan duszy, a tym właśnie jest „praca życia”  wszechświat nas wspiera. Z lekkością kreujemy nowe pomysły. Jest po prostu łatwiej niż wtedy, kiedy zmuszamy się do czegoś, żeby mieć na chleb.

Na koniec zostawiłam rzecz najważniejszą  wysokie poczucie wartości. Kiedy kochamy siebie, przyciągamy do siebie dobro, w tym także pieniądze, ponieważ głęboko wierzymy, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze. Wszechświat słucha naszych myśli i realizuje takie zamówienia. Wysoka samoocena przekłada się też na nasz stosunek do ludzi. Im wyższa, tym lepsze relacje. Bardziej lubimy innych, ale i my jesteśmy bardziej lubiani. Mamy więc mnóstwo zadowolonych klientów, którzy przychodzą do nas ponownie i robią nam dobrą reklamę. To daje wyższe dochody oczywiście.

Ogólnie rzecz biorąc rozwijanie finansowego IQ wcale nie jest trudne dla kogoś, kto świadomie pracuje z Prawem Przyciągania, uczy się kochać siebie i praktykuje wdzięczność. To wszystko jest razem ze sobą splecione i logicznie wynika jedno z drugiego. Jeśli urzeczywistniam pozytywne nastawienie do świata, to myślę dobrze nie tylko o wydarzeniach, ale także o sobie (wysokie poczucie wartości), o ludziach (przyciągam klientów), o pracy (robię to, co kocham), o pieniądzach (tworzę korzystne wzorce), o każdym doświadczeniu (wdzięczność). Właśnie dlatego często powtarzam, że pozytywne myślenie jest prawdziwym kluczem do szczęścia i spełnienia. Wystarczy jedynie, aby było urzeczywistnionym faktem, a nie iluzją opartą na niepewnym powtarzaniu afirmacji.

Bogusława M. Andrzejewska

Materializacja

Jak wykreować to, czego pragniemy? Sposobów jest wbrew pozorom sporo, ale najprościej metodą oczywistą – przez praktykowanie Prosperity. Ten temat stale opisuję na swojej stronie. Oznacza on najprościej myślenie pozytywne. Dobre myśli i emocje są trampoliną, od której odbijają się nasze działania, zmierzające do osiągnięcia sukcesu, zdobycia pieniędzy, spotkania miłości, bycia szczęśliwym. Aby zrealizować swoje marzenia, trzeba wyrobić sobie nawyk pozytywnego myślenia. Warto budować swój dobrobyt każdego dnia o każdej godzinie i w każdej minucie poprzez piękne myśli i słowa. Jeśli naszym celem jest bycie bogatą osobą, to trzeba by cały czas mówić o sobie, jak o kimś bardzo zamożnym, a o pieniądzach w samych superlatywach. Można po prostu kochać pieniądze – to też zadziała. Jeśli szukamy spełnienia w miłości – myślmy pięknie o płci przeciwnej, o związkach. Myśląc pozytywnie tworzymy wysokie wibracje, a to właśnie one przyciągają do naszego życia realizację naszych marzeń.

Jednym z najważniejszych tematów będzie oczywiście wysoka samoocena. O sobie należy też zawsze myśleć w pozytywach, wysyłając tym samym do Wszechświata informację, że jesteśmy wspaniali i zasługujemy na wszystko, co najpiękniejsze. Warto być optymistą, wierzyć w Dobro i myśleć najpiękniej, jak to możliwe. W ten sposób wychodzimy poza poziom narzekania.

Trzeba zrezygnować ze zrzędzenia i dramatyzowania. Pamiętajmy, że podświadomie przejmujemy też myśli innych. Unikajmy zatem narzekających osób, nie słuchajmy ich mamrotania. Zrezygnujmy ze słuchania wiadomości w TV, jeśli nie wnoszą do naszego życia nic poza straszeniem i krytykowaniem czasów, życia, ludzi czy gospodarki.

Warto jasno określić cel. Wielu spośród nas nie wie, czego tak naprawdę chce. Ogólnie każdy chce być zdrowy, szczęśliwy i bogaty, ale to nic nie znaczący schemat. Jesteśmy istotami twórczymi, chcemy robić coś wspaniałego, osiągać sukcesy, cieszyć się każdą chwilą. Do tego potrzebujemy odnaleźć swój cel życia. To bardzo ważne, aby wiedzieć, co chcemy robić i po co jesteśmy tutaj na Ziemi. Jeśli zupełnie nie przychodzi Ci nic do głowy – polecam horoskop karmiczny, który pomoże odnaleźć sens życia i wyjawić, jaka jest Twoja życiowa misja.

Kiedy już wiemy, czego chcemy, warto nastawić się z pełną wiara na to, że możemy to osiągnąć. Bez wahania, bez wątpliwości. Wyprowadzamy pięknie energię i cieszymy się cudowną drogą realizacji naszego marzenia. Wierzę, że osoba, która naprawdę czegoś pragnie, poszuka sposobności, by to osiągnąć. Jeśli ktoś jest leniem lub boi się wyjść ze swojej strefy komfortu, to szuka wytłumaczenia, dlaczego dotąd tego nie osiągnął. Jak łatwo znaleźć tysiące pretekstów, by siebie wytłumaczyć, wie to każdy. Najpopularniejszy przykład, to fraza: „no tak, ale przecież…” Najlepszą propozycję można odrzucić, stosując ten sposób. Najciekawsze okazje można zaprzepaścić, wykręcając się takimi słowami. A przecież nie o to chodzi, aby rezygnować z życia, ale o to, aby coś wygrać, coś zdobyć. Warto znaleźć metodę na pokonanie takiego „ale”.

Jedną z najciekawszych metod, które z przyjemnością stosuję jest newilizacja. Wymyślił tę metodę Goddard Neville – stąd nazwa metody. Polega ona na dokładnym wyobrażeniu sobie tego, czego pragniemy i nasyceniu tego emocjami. Wizualizację można zapisać w formie pięknego scenariusza. Zrobić opowieść z tego, co czujemy, widzimy, czym sie cieszymy – z realizacji naszych marzeń.

Kluczowe w tym procesie jest poczucie naszego pragnienia, jako czegoś, co już się DOKONAŁO. Budujemy cudowne wyobrażenie sytuacji, w której jesteśmy posiadaczami wymarzonej rzeczy lub zajmujemy upragnione stanowisko. Jeśli chcemy na przykład mieć określony samochód, to w naszym scenariuszu piszemy o tym, jak nim jedziemy, ciesząc się jego posiadaniem. Warto uruchomić zmysły i poczuć zapach tapicerki, miękkość siedzenia, szorstki dotyk kierownicy… Ogromną rolę może odegrać w tej świetnej zabawie – wdzięczność za to, że już mamy ukochany pojazd. Więcej na temat technik kreacji piszę w rozdziale o afirmacji.

Czasami bardzo czegoś pragniemy, staramy się myśleć pozytywnie, wizualizujemy, a to nadal się nie zjawia. Zaczynamy wątpić i nakręcamy spirale negatywnego myślenia, a nawet strachu. Bo nagle czujemy się bezradni. A przyczyną niepowodzenia są ograniczenia, które gdzieś kiedyś stały się częścią nas. To nie rzeczy i nie stany, ale przekonania. Zazwyczaj niewłaściwe. Biorą się z różnych trudnych wydarzeń z przeszłości, kiedy popełniliśmy błąd albo spotkała nas przykrość. Trauma psychologiczna koduje negatywny wzorzec, który potem odbija się czkawką tak długo, dopóki go nie wyłapiemy i nie uzdrowimy.

W pewnym stopniu to najbardziej skomplikowane z całego procesu. Ów sekret to oczyszczenie z takich blokujących przekonań. Metod jest sporo i na mojej stronie znajdziesz wiele sposobów uzdrawiania. Trzeba też umieć odszukać w sobie takie przekonania, nazwać je, a potem przekodować. Czasem trzeba skorzystać z pomocy doświadczonego terapeuty.

Jednym ze sposobów odkrycia swoich ograniczeń jest szczególne ćwiczenie, które opisuję w dziale z afirmacjami. Wygląda ono tak:

Codziennie pisz około 20-30 razy wybraną afirmację, która nie przyniosła rezultatów. Wystarczy parę dni, a czasem nawet jeden wieczór, aby odkryć głębsze przeszkody. Ważne, aby pisać pomału, starannie, skupiając się na treści i nawiązując z nią głęboki kontakt. Po drugiej stronie kartki pisz wszystkie myśli, które przychodzą ci do głowy przy zapisywaniu afirmacji. Najczęściej są to właśnie blokady, które musisz usunąć wcześniej. Np. afirmujesz: „Przyciągam dużą ilość pieniędzy” i do głowy przychodzi konkluzja: „jak taki głupek jak ja może cokolwiek zarobić”. To wskazówka do kolejnej afirmacji, która może wyglądać następująco: „Jestem wystarczająco inteligentny, aby zarabiać satysfakcjonującą mnie ilość pieniędzy”.

Uzdrowienie następuje  w wyniku „przeafirmowania”, czyli zamiany negatywnych przekonań na pozytywne.

Można zastosować także inne metody. Polecam szczególnie Fioletowy Płomień, pracę z Archaniołami, a także metodę Reiki (na poziomie co najmniej drugiego stopnia). Praca z energią to szczególne wsparcie, które otwiera nas na całkiem nowe możliwości.

Na koniec powtórzę ważną rzecz – w całej tej zabawie warto wrzucić na luz. Trzeba pragnąć, ale nie potrzebować. Przyjąć, że nic się nie stanie, jeśli nasze marzenia się nie spełnia, ponieważ zawsze doświadczamy tego, co dla nas najlepsze. Element zaufania w Boską Harmonię i sens naszego życia pozwala czysto i mocno płynąć twórczej energii wszechświata. To ważne wbrew pozorom, ponieważ, kiedy czegoś bardzo chcemy, blokujemy to. Silna potrzeba tworzy napięcie, a napięcie jest wrogiem energii – nie pozwala jej płynąć. Jest jak mur nie do przebycia. Trzeba umieć „wrzucić na luz”. Zasada ta jest znana z wielu źródeł. Mistrzowie duchowi często mówią: „zasiej ziarno, ale nie rozgrzebuj codziennie ziemi, aby sprawdzić, czy rośnie; pozwól, by spokojnie wykiełkowało i zamieniło się w piękną roślinę; zaufaj naturze”. Należy spokojnie odpuścić i zostawić sprawę, niech się zadzieje w swoim tempie.

Bogusława M. Andrzejewska

Wycenianie

Ceny bywają różne, czasem są bardzo wysokie a czasem niskie i to te niskie najbardziej nam się podobają. A co to znaczy niska cena? I dlaczego uważamy, że jest niska? Głównie dlatego, że ktoś gdzieś podał kwotę wyższą. A te wszystkie drogie rzeczy wydają nam się drogie tylko dlatego, że możemy je dostać taniej. Czyli kluczowe jest tutaj porównywanie. Rynkowe różnice w cenach budzą mnóstwo emocji, a te emocje często pokazują nasze nieprzerobione kawałki świadomości ubóstwa. Spróbujmy je zauważyć i zrozumieć.

Kiedy kupujemy chleb, łatwo przeliczyć jego wartość. Jeśli tak samo smakuje, bierzemy pod uwagę to, ile waży, a jeśli taki sam bochenek można kupić taniej, to nie ma sensu przepłacać. Jeśli jednak ten tańszy dostać można tylko w sklepie odległym o 5 kilometrów, to warto zapytać siebie, ile warte są nasze nogi i nasz czas. Może rozsądniej zapłacić więcej w sklepie obok? Podobnie w przypadku, jeśli chcemy kupić książkę przez internet. Spotykamy rozmaite ceny tego samego tytułu i wybieramy najtańszą, ale w praktyce okazuje się, że ta o wyższej cenie ma o wiele niższy koszt wysyłki. Może też się okazać, że na tą tanią czekamy aż dwa lub trzy tygodnie. W ten sposób zaczynamy rozumieć, dlaczego czasem warto zapłacić więcej.

Nie zawsze tanie jest dobre, pamiętajmy o tym. Nawet wtedy, kiedy żyjemy w kraju, w którym większość ludzi ma świadomość ubóstwa i zawsze będzie polowała na wszelkie rodzaje taniości. W kraju, w którym najlepiej sprzedają się chińskie podróbki, bo ludzie żyją w przeświadczeniu, że nie zasługują na rzeczy dobrej jakości, tylko liczą i liczą, i „liczą kasę”, aby mieć jej jak najwięcej. Zapominają przy tym, że właśnie przy niskich zarobkach nie możemy sobie pozwalać na tandetę, bo nie stać nas będzie na kolejne naprawy albo częste wymiany sprzętu na nowy. Człowiek mniej zamożny powinien zdroworozsądkowo inwestować w to, co przetrwa więcej lat użytkowania.

A jak wycenić inne rzeczy, które są niemierzalne? Jak ustalić cenę swojej usługi, np. analizy astrologicznej horoskopu, którą robimy według autorskiego pomysłu? Fakt, że inny astrolog pisze 20 stron, a my tylko 10, nie oznacza, że nasza praca ma być wyceniona na 50% ceny tamtego. Kto bowiem zaręczy, że tamten horoskop wnosi więcej niż nasz? A może właśnie jest odwrotnie?

Kiedy to my coś sprzedajemy, wówczas warto pomyśleć, czy chcemy zarabiać na tym, bo wówczas potrzebny jest złoty środek i dostosowanie cen nie tylko do włożonego wysiłku, ale też do możliwości grupy docelowej. Nie namawiam do obniżania cen, bo to tak nie działa. Jeśli ktoś chce robić złoty manicure za 6 tysięcy, wówczas wystarczy, że znajdzie jedną lub dwie klientki miesięcznie i się utrzyma. A mając prosperującą świadomość – znajdzie je bez problemu. Ale jeśli chcemy pomagać zwykłym ludziom, mieszkańcom skromnych osiedli, bo to postrzegamy jako swoją grupę docelową, wówczas cena musi być dopasowana do ich portfeli. Warto o tym pamiętać i nie reklamować „złotego manicure” tam, gdzie ludzie żyją z renty lub zasiłku.

Na drugim stopniu Prosperity dla zaawansowanych robimy czasem takie ćwiczenie, które polega na wycenianiu swoich usług. Warto pamiętać, że za każdym razem sprzedajemy siebie samą, siebie samego. Łatwość wyceny jest nierozerwalnie związana z poczuciem wartości. Jeśli naprawdę cenię siebie i to, co robię, to wiem, że moja usługa jest profesjonalna i godna odpowiedniej zapłaty. Nie waham się wystawić takiej ceny, która jest adekwatna do włożonego wysiłku i czasu pracy, a także harmonizuje z tym, ile kosztowała mnie nauka i zdobywanie doświadczenia potrzebnych do wykonania takiego zadania. W zasadzie nikt inny poza mną samą nie może wycenić mojej pracy, bo tylko ja wiem, ile to dla mnie znaczy, jaki ponoszę koszt własny oraz za ile pieniędzy chcę w ogóle coś takiego robić. A to, że ktoś inny robi to samo taniej – to jego prawo i jego sprawa. To nie oznacza, że ja mam równać do kogoś, kto ma takie kompleksy, że pracuje za pół darmo. Nie chcę też dopasowywać cen w górę do kogoś, kto właśnie wrócił ze Stanów i przekłada dolarową cenę na złotówki zapominając, że w USA zarobki są o wiele wyższe niż u nas. Moja cena ma być w harmonii ze mną.

W czasie warsztatu Prosperity cała grupa ocenia propozycję produktu lub usługi oraz proponowaną wartość. Grupa jest lustrem naszej podświadomości, tu nic się nie ukryje. Jeśli ktośnie wierzy w siebie, jeśli nie jest pewny, czy to co proponuje, jest dobre i ciekawe – grupa natychmiast mu to wytknie i odrzuci propozycję. Inni ludzie powiedzą wprost: „za drogo, ja bym ci tyle nie zapłaciła, nie przekonałeś mnie”. Jeśli natomiast mamy świadomość prosperującą – grupa przytaknie i przyklaśnie, nawet jeśli fizycznie nikogo stać nie będzie na taką opcję.

Pamiętam z takich warsztatów ciekawy opis wycieczki do Ameryki Południowej, którą uczestnik wycenił na ponad 20 tysięcy złotych. Wszyscy byliśmy zachwyceni tą prezentacją, wszyscy potwierdziliśmy cenę. Dopiero po zajęciach dotarło do mnie, że taką wyprawę można wykupić w biurze podróży za połowę tej kwoty. To jednak nie miało znaczenia – uczestnik sprzedawał przecież siebie, a nie prawdziwą wycieczkę. Wzbudził zaufanie. Pięknie wyprowadził energię. Wierzył, że może nam dać coś niezwykłego. Przyjęliśmy to. I między innymi o to chodzi w pracy z budowaniem prosperującej świadomości.

W tym kontekście rodzi się pytanie: jak podejść do tych cenników, które są ustalane przez usługodawcę, a my nie możemy ich z niczym porównać, bo to autorskie pomysły? Na pewno warto wykorzystać intuicję i poczuć, czy to coś dobrego dla nas. Ale kwestia podjęcia decyzji i skorzystania lub nie skorzystania nie jest tematem moich rozważań. Interesuje mnie bowiem reakcja emocjonalna na ceny, jeśli nie są zgodne z naszymi oczekiwaniami.

Nie tak dawno znalazłam ciekawą stronę duchowej nauczycielki, która oferowała chętnym autorski proces uzdrawiania. Cena… no cóż… była taka, jaką uznała za adekwatną. W porównaniuz innymi podobnymi usługami była bardzo wysoka. Powtórzę – w porównaniu, to słowo jest tu kluczowe. Bo w gruncie rzeczy trudno to porównać z czymkolwiek, jeśli nie doświadczymy i nie zobaczymy efektów. To, co chcę Wam wyraźnie w tym miejscu napisać: zobaczyłam tę cenę, uniosłam brwi do góry i wzruszyłam ramionami. Bo każdy ma prawo ustalać swoje ceny tak, jak chce. Nic mi do tego. I komukolwiek innemu też nic. To jak ten „złoty manicure” – kto chce i ma na to środki, niech korzysta na zdrowie. Jeśli mnie nie stać lub nie chcę tyle zapłacić – nie muszę przecież.

Najistotniejsze są nasze emocje. Jeśli na widok ceny, która przekracza nasze możliwości, czujemy złość i mamy ochotę dokopać usługodawcy – to mamy wielki problem. Gniew, wściekłość, żal, łzy dławiące w gardle, jako odpowiedź na to, że nie możemy czegoś mieć, pokazują bardzo mocny negatywny wzorzec finansowy. To jak poczucie krzywdy, że nie dosięgamy czegoś. Pokazuje świadomość ofiary, osoby przegranej, która już ustawiła się zdecydowanie na pozycji ubóstwa i wyrzeczenia. Warto to jak najszybciej uzdrowić, inaczej stale będziemy doświadczać braku.

Zdumiewa mnie to, jak wiele osób, które – zdawać by się mogło, pracują z rozwojem i wiedzą energetyczną – atakuje takich ludzi, którzy mają ceny porównywalnie wyższe niż inni. Wylewają cały swój syndrom finansowej biedy, zamieniając go w potworny hejt. Obnażają całe swoje wewnętrzne ubóstwo, zasłaniając się troską o tych mniej zarabiających. To fałsz, który widać gołym okiem, ponieważ zawsze mówimy o sobie. Jeśli bezsensownie krytykujemy czyjeś cenniki, to obnażamy swoją biedę. Jeśli krzyczymy: „kogo stać na twoje ceny?!” – to znaczy dosłownie: „dlaczego masz ceny, na które mnie nie stać?”. Pomyślcie o tym, zanim zrugacie kogoś, że chce za swoją pracę więcej, niż Wy chcieliście mu zapłacić. Wasze emocje to tylko Wasz problem, niczyj więcej. „Biedni”, w których imieniu krzyczycie, w ogóle nie bywają zainteresowani takim zakupem i takie ceny mają tam, gdzie światło nie zagląda.

Właściwa reakcja to taka, o której pisałam: obojętne przyzwolenie. Spokojna akceptacja tego, że ktoś wycenia siebie na taką a nie inną kwotę. Ma prawo. A my mamy prawo nic u tej osoby nie kupić. Jednak warto uczciwie zauważyć swoje emocje. Nie każdy od razu hejtuje. Czasem wystarczy, że poczujemy żal i smutek, że nie możemy sobie na to pozwolić. To przecież pokazuje szkodliwy wzorzec i warto włożyć trochę energii w to, aby go zmienić na taki: „Stać mnie na wszystko, czego pragnę”. Ten moment może być punktem zwrotnym, w którym zauważamy, że ciągle nie mamy w sobie poczucia obfitości. Przecież świadomość bogactwa stać na wszystko, czego pragnie i co jej służy.

Nie zapominajmy, że wysoka cena bywa energetyczną barierą, która chroni nas przed wpakowaniem się w coś, co nie będzie dla nas korzystne. Zdarzyło mi się co najmniej dwa razy bardzo pragnąć pewnego szkolenia i … tak się jakoś dziwnie układało, że w decydującym momencie wpadły mi ważniejsze wydatki. To ja musiałam wybrać i zdecydować. Wybierałam. Dzisiaj – patrząc z perspektywy czasu – widzę, że te szkolenia byłyby tylko bezproduktywną przyjemnością, bo nie mogłabym z tym dalej pracować ani w żaden sposób pomagać innym. Mam aktywny program: „jeśli to jest dobre dla mnie, to stać mnie na to i wpływają potrzebne środki”. Tak też się dzieje. Nie rozpaczam, jeśli jakieś szkolenie ma wysoki finansowy próg. Bywa przydatny. A ja coraz rzadziej potrzebuję szkoleń i coraz mniej wiedzy mogę zdobyć z zewnątrz. Coraz więcej mam w sobie… Taki to proces…

Zamiast więc atakować kogoś, kto ma porównywalnie wysokie ceny, lepiej spojrzeć na to realnie i przyjąć, że to nie jest dla nas. Albo sama usługa, albo prowadząca osoba, albo to w ogóle nie ten czas, w którym możemy konstruktywnie skorzystać. Nie dostrzegamy pewnych rzeczy i często jak dzieci kierujemy się prostym chceniem. Oto nowy warsztat, oto nowe czytanie duszy, och to nowa zabawka… Chcę! A czasem sami lepiej czytamy duszę i więcej mamy wiedzy, niż w proponowanej usłudze.

Obserwowałam kiedyś pewną „trenerkę”, która tworzyła programy odblokowania bogactwa w cenie trzykrotnie wyższej niż moje pełne szkolenia. Aż buzię ze zdziwienia otworzyłam, że można takie ceny proponować ludziom, którzy mają problemy finansowe. Bo jednak czym innym jest uzdrawianie problemów miłosnych, seksualnych czy przyjemnościowych, a czym innym pomaganie tym, którym brakuje na życie. Ale – powtarzam – to jej sprawa, jakie ceny proponuje. I wiem też doskonale, że jeśli kogoś stać na kupno takiego programu, to nie jest w żadnej biedzie, a potrzebuje właśnie tej nauczycielki. Wszechświat jest pełen harmonii i każdy trafia tam, gdzie powinien. Nie ma przypadków – jesteśmy chronieni i prowadzeni.

A może być jeszcze inaczej: ktoś proponuje jakieś uzdrawianie za 600 zł i postrzegamy tę cenę jako nieadekwatną. Poszukajmy, bo nagle okaże się, że ktoś pracuje tą samą techniką, ale za 100 zł. To oznacza, że to właśnie ta osoba będzie z nami lepiej rezonować. Energetyczna harmonia wyraża się często w pieniądzach i najlepiej dogadują się ze sobą osoby na tym samym poziomie finansowym. Lepiej rozumieją nas, nasze potrzeby i bolączki i właśnie dlatego to z nimi mamy współpracować. Zatem porównywalnie wysoka cena jest czasem po to, abyśmy zaczęli szukać, bo w tym poszukiwaniu możemy trafić na coś ważnego dla siebie.

 Bogusława M. Andrzejewska

Inspiracje Prosperity

Nigdy nie brakuje pieniędzy.

Z duchowego punktu widzenia nie istnieje nic takiego jak brak. Jeśli doświadczamy czegoś, co chcemy tak właśnie nazwać, oznacza to tylko, że zeszliśmy z właściwej ścieżki. Pieniędzy jest na świecie zawsze pod dostatkiem, tak samo zresztą, jak wszystkich innych dóbr, rzeczy, uczuć, których potrzebujemy.

Wyobraźmy sobie, że spacerujemy po pięknym, zielonym lesie. W pewnym momencie odczuwamy pragnienie, ale nie mamy przy sobie nic do picia. Czy to oznacza, że nie ma wody? Że ona nie istnieje? To iluzja. Gdyby jej brakowało, nie wyrosłoby żadne drzewo. Stalibyśmy teraz na środku pustyni. Aby zaspokoić pragnienie, należy znaleźć strumień lub źródło. Czasem trzeba zmienić kierunek wędrówki, czasem trzeba przejść kilka kilometrów, jednak zawsze na końcu naszej drogi po zielonym lesie znajdziemy wodę. Jako dziecko mieszkałam w odległości 50 metrów od lasu i często chodziłam tam na spacer. Na odcinku trzech kilometrów przecinałam kolejno dwa strumienie. A w zasięgu wzroku miałam cały czas płynącą rzekę. Gdzie jest zieleń, tam jest i woda. Zawsze.

Kiedy doświadczamy braku, pomyślmy, że jesteśmy w głębi takiego lasu. Warto cierpliwie podążać przed siebie, bo jeśli idziemy dobrą ścieżką, zawsze napotkamy strumień. Czasem trzeba zmienić kierunek, bo brak oznacza, że zeszliśmy z właściwej drogi i zabrnęliśmy w chaszcze. Kompasem na tej drodze jest radość i miłość bezwarunkowa. Uruchomienie pozytywnych jakości sprawia, że trafiamy do celu. Brak jest tylko iluzją.

Nie tylko pieniądze przyciągają pieniądze

Nie jest prawdą, że trzeba posiadać dużo pieniędzy, by je pomnażać. Wiadomo, że są na świecie ludzie, którzy zaczynali od zera. Przykładem może być Joe Vitale, który do swojego obecnego bogactwa i miejsca na liście 100 najbogatszych ludzi (Forbes) wystartował z pozycji bezdomnego. Słynny Rockefeller także zaczynał od drobnych zarobionych na czyszczeniu butów innych ludzi.

To nie pieniądze przyciągają bogactwo, ale nasze pozytywne myśli i emocje. Oznacza to, że najsilniejszym magnesem dla bogactwa finansowego może być miłość bezwarunkowa do pieniędzy. Równie mocno działa wdzięczność za wszystko, co posiadamy. Oczywiście nie tylko ona. Każde pozytywne uczucie i każda piękna emocja tworzy w nas taką wibrację, która sprzyja wzmocnieniu wewnętrznej siły przyciągania.

Warto zapamiętać, że tym, co odpycha od nas pieniądze, są smutki, lęki i rozpamiętywanie niepowodzeń. Kiedy skupiamy się na problemach, zasilamy problemy, a nie ich rozwiązanie to oczywiste. Dlatego korzystniej jest skupiać się na tym, czego pragniemy i tworzyć pozytywną wizję swojej rzeczywistości.

Bez względu na to, co robisz – jesteś Stwórcą.

Wszyscy jesteśmy na wzór i podobieństwo Najwyższego Źródła. Każdy z nas ma moc kreacji, to nie podlega wątpliwości, na tym polega Prawo Przyciągania. Jeśli nie odczuwamy tej mocy i wkładamy ja między bajki, to wyłącznie z poczucia winy lub poczucia niedoskonałości. Od dziecka jesteśmy uczeni, że tylko dobry i grzeczny dostaje nagrodę, a ten, co nabroił czyli normalny, przeciętny, każdy z nas nie dostanie nic. Dlatego nawet nie próbujemy.

Tymczasem Prawo Przyciągania nas wcale nie ocenia. Działa tak, jak prawo grawitacji – na wszystkich. Człowiek grzeczny i dobry spadnie z wysokości, kiedy zabierzemy mu drabinę, tak samo szybko, jak ten, który ma na swoim sumieniu dużo nieciekawych postępków. Oznacza to, że bez względu na to, co robimy, co mówimy i jak się zachowujemy, podlegamy tym prawom. Niezależnie od tego, jak postępujemy, mocą umysłu przyciągniemy do siebie dobrobyt, jeśli nasze myśli będą pełne miłości, radości i szczęśliwości. Wcale nie trzeba sobie na to zasłużyć.

Oczywiście wiemy wszyscy, że negatywne działania obciążają sumienie i obniżają poczucie wartości, ponadto nie tworzą wibracji sprzyjających miłości czy radości. Jednak to, co wydarzyło się kiedyś, dawno temu, nie ma tu i teraz znaczenia, jeśli umiemy sobie wybaczyć. Każdy święty ma przeszłość, a każdy grzesznik przyszłość. Każda chwila jest dobra, by zacząć na nowo.

Bogactwo nie wymaga ciężkiej pracy

Prawo Przyciągania zakłada, że nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość. Jeśli wyobrażamy sobie, że tylko ciężki wysiłek może zaowocować dostatkiem, to… tak będzie w istocie. Nasze poglądy w określony sposób wpływają na to, co dzieje się w materii. Dlatego warto zmienić tego typu przekonanie na coś lepszego i uwierzyć, że to nie nasz wysiłek, ale nasz sposób myślenia odgrywa zasadniczą rolę w stwarzaniu rzeczywistości. Wówczas nasze myśli wykreują nam to, czego pragniemy.

Trudność w osiąganiu wymiernych efektów wynika często z niecierpliwości, kiedy pomyślimy pozytywnie przez pięć minut i nie wygrywamy od razu Lotto. Wiara zamienia się w zwątpienie. Czasem niezrozumienie zasad rządzących wszechświatem sprawia, że wolimy zakasać rękawy i po prostu ciężko pracować w nadziei, że wypracujemy sobie tyle, ile pragniemy. To wymaga wysiłku, ale nie wymaga rozumienia czego, co wydaje się nie do pojęcia.

Tymczasem zamiast ciężkiej pracy na naszą korzyść działają proste i piękne emocje miłość bezwarunkowa do tego, co chcemy osiągnąć, radość z tego, czym się zajmujemy, wewnętrzny pokój wynikający z tego, że nie jesteśmy przeciążeni obowiązkami i satysfakcja z możliwości zajmowania się tym, co naprawdę kochamy. Te wszystkie jakości tworzą energię wewnętrznego bogactwa, która przyciąga pieniądze do naszego życia.

Mieć to, czego pragniesz

To pozornie oczywiste, ale ciągle popełniamy ten sam błąd. Nasze pragnienie rodzi się zazwyczaj w chwili braku i na nim zawisa. Nie zawsze oczywiście czasem inspiracją są marzenia. Ale kiedy marzymy z radością, wówczas spontanicznie wchodzimy we właściwa energetykę i realizujemy to, co było ich treścią. Tymczasem, kiedy zauważamy, że czegoś nam brakuje, to takie spostrzeżenie staje się kotwicą naszych oczekiwań.

Wszyscy wiemy, że wszechświat odzwierciedla nasze myśli i emocje, jednak nie umiemy wyodrębnić radosnych, pełnych wiary myśli od błagalnej nadziei, aby rozwiązać jakiś problem, czy uzupełnić jakiś niedostatek. Siłą rzeczy energia zasila myśli o tym niedostatku i wzmacnia jego istnienie w naszej rzeczywistości. To nie jest właściwa droga.

Lepiej nie czekać aż zabraknie, lecz kreować bogactwo wtedy, kiedy czujemy, że na wszystko wystarcza i wtedy, kiedy możemy wrzucić na luz, nie przywiązując się do efektów naszej pracy. To dlatego bogatym łatwiej przyciągnąć jeszcze więcej pieniędzy, ponieważ mają już w sobie poczucie bezpieczeństwa, wolności, dostatku te wszystkie jakości, których potrzebujemy, by zaprosić pieniądze do swojego życia. Człowiek w długach martwi się i boi, a w czasie afirmacji spycha ów lęk nieco głębiej, by przez chwilę pomyśleć pozytywnie. Lęk jednak zostaje. Jest poczuciem braku. Najpierw usuńmy lęk i poczujmy, że nigdy nam niczego nie brakuje, a potem pracujmy z przyciąganiem.

Bogactwo jest dowodem harmonii

Naszym naturalnym prawem jest zarówno zdrowie, jak i szczęście czy finansowy dostatek. Jeśli podążamy przez życie w harmonii, to wszystko układa się pomyślnie. Jeśli natomiast coś zaczyna nam doskwierać, wówczas oznacza to, że zeszliśmy z właściwej ścieżki. W pewien sposób można powiedzieć, że straty, choroby i problemy są drogowskazami, które pokazują nam, że zabłądziliśmy.

Aby wrócić na właściwy szlak, trzeba odnaleźć wzorce i poglądy, które sprawiły, że wydarzyło się coś niekorzystnego. Odnalezienie i uzdrowienie wzorca jest sposobem powrotu na drogę harmonii. Jest to też odzyskanie warunków do tego, by realizować swoje marzenia i oczekiwania.

Punktem wyjścia jest zrozumienie, że każdy z nas jest w swej prawdziwej istocie doskonały i ma prawo do bycia spełnionym człowiekiem. Jeśli pojawiają się przeszkody, to nie są one zewnętrzne, chociaż tak, może się wydawać. Są one w nas. W naszych myślach i przekonaniach. To oznacza, że mamy nad nimi kontrolę, a więc tym samym mamy też kontrolę nad swoim życiem i nad tym, co nas spotyka. Warto z tej wiedzy i mocy korzystać, by wrócić do swojej prawdziwej mocy i do tego, co jest dla nas dobre, miłe i pomyślne. Warto wrócić na właściwą, pełną harmonii z wszechświatem ścieżkę.

Kluczowe są myśli

Wiele osób powtarza, że dla bogactwa finansowego najważniejsza jest praca. Stąd wyrastają takie błędne przekonania, jak to, że bez pracy nie ma kołaczy. Gdyby ilość pieniędzy zależała od ilości włożonego wysiłku, to najbogatsi byliby niewolnicy i najemni robotnicy. A to przecież nie jest prawdą. Ludzie bogaci często mają dużo czasu dla siebie i cieszą się komfortem.

Nasze finansowe bogactwo nie zależy w gruncie rzeczy od samego działania, ale przede wszystkim od myśli. To nasze przekonania i wizje tworzą naszą rzeczywistość. Pozytywna myśl i odczuwanie w sobie bogactwa działa mocniej niż jakikolwiek czyn. W ten właśnie sposób kształtujemy swoje życie i to też tłumaczy, dlaczego czasem pomimo ciężkiej pracy, nie mamy tyle, ile byśmy chcieli. Ale też widzimy, że czasem bez wielkiego wysiłku pojawia się dostatek. Prawo Przyciągania błyskawicznie reaguje na nasze myśli, ale nie na działania.

Nie próbuję powiedzieć, że warunkiem dobrych dochodów jest leżenie do góry brzuchem i marzenie o pieniądzach, lecz podkreślam, że pozytywne przekonanie i tworzenie właściwych obrazów materialnej rzeczywistości, ma większy wpływ na końcowy efekt. Trochę pracy też włożyć trzeba, ponieważ ze swej natury jesteśmy istotami twórczymi i nasze spełnienie wymaga czynnego wykorzystania danych nam talentów. To oczywiste. Czasem więc życie będzie nas popychało do określonego działania. Z całą pewnością jednak nie do ciężkiej pracy ponad siły.

Opierajmy się na pragnieniach

Najistotniejszym elementem w tworzeniu bogactwa jest umiejętność budowania w naszym postrzeganiu świata takiej wersji wydarzeń, której pragniemy. Okazuje się to niezwykle skomplikowane, ponieważ w naturalny sposób próbujemy myśleć i mówić wyłącznie to, co widzimy i co nas rozczarowuje. Nazywamy wszystkie negatywy i braki, ponieważ widzimy je przed sobą. W ten sposób tworzy się negatywną przyszłość.

Kreowanie bogactwa wymaga od nas nie tyle fantazji, ile wyjścia poza to, co widzimy. Polega na zadaniu sobie pytania: „czego pragnę?” i jak najdokładniejszego udzielenia odpowiedzi. To malowanie oczami wyobraźni upragnionej sytuacji, z różnymi detalami, a przede wszystkim z pozytywnymi emocjami i radosnym nastawieniem.

To nie oznacza, że mamy kłamać i mówić, jak bardzo jesteśmy bogaci w chwili, kiedy rzeczywistość jest nieco inna. To oznacza tylko, że mamy marzyć i skupiać energię na wyobrażaniu sobie tego wszystkiego, co by było, gdyby nasze marzenia się spełniły. Mamy tworzyć nową opowieść o swoim bogatym, szczęśliwym życiu. Mamy w sobie poczuć tę radość spełnienia i w myślach przenieść się do chwili, kiedy posiadamy to, co jest dla nas takie ważne. Taka podróż w czasie daje nam pozytywną energię, a naszej podświadomości obrazy, które pomagają jej przyciągać bogactwo finansowe do naszego życia.

Szukanie pozytywów

Wszystko ma swoje dobre strony. Wszystko. Wibracje na świecie przeplątają się i zmieniają, jak amplituda: góra i dół. Życie toczy się jak koło i raz patrzymy w niebo, raz na ziemię. Jednak w każdym momencie, w jakim jesteśmy, możemy zdecydować, które myśli chcemy wybrać i na czym chcemy skupić swoją uwagę. Prawo Przyciągania będzie tworzyć wokół nas takie elementy, które my wybierzemy i zasilimy swoimi myślami i emocjami. W ten sposób możemy świadomie kreować każdą rzecz, jakiej pragniemy, w tym również bogactwo finansowe w dowolnej ilości.

Patrząc na to z jeszcze innej strony, kiedy z premedytacją wyszukujemy dobrych stron świata, dostrajamy się do naszej prawdziwej istoty. Dostrajamy się do Źródła Wszystkiego Co Jest, a tym samym jednoczymy się z bogactwem, dobrobytem i wszelkim dostatkiem. Dostrojenie to zmienia nasze wibracje na pozytywne i choćby dlatego warto poszukiwać wokół siebie tego, co dobre i piękne. Kiedy zaczniemy ogniskować uwagę na cudowności świata, zobaczymy, że jest niemal wszędzie.

To nie jest popularne. Ludzie traktują to, jako naiwność i niedostrzeganie realnego świata. W rzeczywistości nie jest to zaprzeczenie różnym brakom i niedogodnościom. Jest to świadome dokonywanie wyboru tego, czego pragniemy. Zauważając wokół siebie bogactwo, tworzymy i przyciągamy bogactwo. Zauważając tylko biedę… No właśnie…

Kocham to, co robię

Bez wątpienia emocje mają ogromny wpływ na Prawo Przyciągania. To oznacza, że radosne nastawienie do działania, do ludzi i zjawisk pomaga przyciągać więcej dobra ze strony wszechświata. Dotyczy to także pracy zarobkowej i wszystkich działań, które wykonujemy z myślą o pieniądzach. Nie wystarczy kochać same pieniądze, warto także kochać sposób, w jaki je zarabiamy. To między innymi spowoduje, że większość część życia (bo tyle najczęściej zajmuje praca) spędzimy na czymś, co naprawdę lubimy.

W gruncie rzeczy nie ma lepszego sposobu na zarabianie pieniędzy, niż robienie tego, co kochamy, ponieważ w ten sposób podnosimy sobie wibracje podczas wykonywania pracy. Nie ma zupełnie znaczenia, czy są to usługi czy produkcja. Nie ma znaczenia branża, ponieważ nie ma dobrej czy złej pracy. Jeśli odczuwamy ogromną przyjemność z samego działania, które generuje nasz dochód, to zwiększamy siłę przyciągania pieniędzy. Dzieje się tak, ponieważ radością i przyjemnością dostrajamy swoje wibracje do wibracji wszechświata i najwyższego Źródła, w którym zawiera się całe bogactwo.

Postawa wobec zarówno samych pieniędzy, jak i ich źródła odgrywa ogromną rolę w tworzeniu i podtrzymywaniu dostrojenia do Świadomości Bogactwa, a z niej przecież wypływa nasza zdolność do rzeczywistego posiadania określonej ilości pieniędzy i dóbr materialnych.

Bogusława M. Andrzejewska

Wymiana energetyczna

Kwestia zapłaty za REIKI jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów…  Najczęściej konflikty pojawiają się w momencie określania ceny. Jaką kwotę należy zapłacić za udział w seminarium? Czy dobrą ceną jest 200 zł za pierwszy stopień? Czy lepiej cierpliwie zbierać pieniądze i zapłacić 800 zł? Najistotniejsze są tutaj trzy aspekty i spróbuję je w miarę jasno przedstawić.

  1. Za każdy zabieg i seminarium należy zapłacić! Jest to rzecz oczywista! Albowiem jeśli spróbujesz wziąć coś za darmo, twoja podświadomość znajdzie łatwo pretekst do odrzucenia energii. Szczególnie  wtedy, kiedy jest to coś ważnego, co ma zmienić twoje wnętrze, a następnie całe twoje życie, musisz starannie spełnić wszystkie warunki przyjęcia nowego daru, aby podświadomość również go przyjęła. Stąd tak ważna przy REIKI zasada wymiany energetycznej! Ważna nie dla przekazującego, ale dla otrzymującego REIKI. 

Jeśli zrobisz zabieg za darmo, ty nic nie stracisz, bo darowany komuś czas i uwaga wrócą do ciebie w takiej formie, w jakiej będzie to dla ciebie korzystne. Natomiast przyjmujący może odrzucić energię, bo poczuje, że nie zasłużył na nią… Jeśli zapłaci, otworzy się na nią, jak na coś co mu się należy, bo została… „kupiona”. Pomyśl przez chwilę czy szanujesz to, co dostajesz za darmo? Czy nie są dla ciebie najcenniejsze te rzeczy, za które musiałeś zapłacić? Które kosztowały sporo, okupione wyrzeczeniem, wysiłkiem, odmawianiem sobie czegoś innego? Podobnie rzecz ma się z seminarium REIKI: jeśli spróbujesz wślizgnąć się na nie bez zapłaty, to nawet jeśli przyjmiesz inicjację… jakoś dziwnie energia nie będzie chciała płynąc z twoich rąk… Podświadomość nie lubi silnych zmian, a REIKI zmienia twoje życie o 180 stopni. Warto zatem przekonać podświadomość, że to jest dobre, wartościowe i niezwykle cenne dla ciebie.

Moja wiedza pochodzi nie tylko z kursów prosperity. Doświadczyłam tego wielokrotnie. Ponieważ robię innym zmiany numerologiczne, przekonałam się, że działają tylko wtedy, kiedy poddawana zmianie osoba zapłaci za moją pracę. Wykonałam sporo zmian… za darmo. Nie chciałam brać zapłaty od moich przyjaciół, którzy znajdowali się w nieciekawej sytuacji finansowej. Mówiłam sobie, że przecież to przyjacielska przysługa i cieszyłam się, że mogę im bezinteresownie pomóc. A potem przykro mi było, że w ich życiu nic się nie zmieniało. Wiedziałam, że to nie jest normalne, bo sama doświadczyłam na sobie takiej zmiany, dzięki której stałam się zupełnie nowym człowiekiem: odważnym, dynamicznym, przedsiębiorczym, optymistycznie nastawionym do życia. Patrzyłam też na obcych mi ludzi, którzy zamawiali u mnie zmiany, wpłacali pieniądze na konto i niemal parę dni później pisali pełne wdzięczności listy, opisując nowe światełko, które pojawiło się w ich życiu. 

Uczę także grafologii i był czas, kiedy zapraszałam moich przyjaciół za darmo na swoje kursy. Żaden z nich dzisiaj nie stosuje grafologii, nie umie korzystać ze zdobytej wiedzy. Coś co lekko przyszło, nie zasługuje na uwagę, na szacunek… W przeciwieństwie do moich „gości”, pozostali uczestnicy z mniejszym lub większym talentem posługują się znajomością analizy charakteru pisma. Takie przykłady mogłabym mnożyć.

Te wszystkie przemyślenia kieruję także do świeżo upieczonych mistrzów REIKI, którzy inicjują na lewo i prawo bez pobierania za to wynagrodzenia. Dla nich nic to złego, ale tak naprawdę odrobinę trwonią energię, bo niewielki pożytek z takich inicjacji. Tak broni się podświadomość przyjmującego. Jeśli płacisz za szkolenie, inicjację, zmianę numerologiczną, horoskop – otwierasz się na przyjęcie nowych energii. Jeśli próbujesz uszczknąć coś za darmo, twoje wnętrze powie: to nie twoje, to ci się nie należy. Warto o tym pamiętać, bo zazwyczaj lubimy dawać za darmo. Czujemy się wtedy tacy wspaniali, tacy dobrzy, tacy szlachetni, a nasze ego aż puchnie z radości. Lepiej ujarzmiać swoje „ja”, przyjmując należną zapłatę za profesjonalnie wykonaną usługę. Przyjęcie przez mistrza zapłaty za seminarium REIKI otwiera ucznia na zmiany w życiu, na nowe spojrzenie na świat, na pełne korzystanie z dobrodziejstwa REIKI.

Przy okazji pamiętajmy o tym, że jesteśmy tylko nauczycielami. Czy nauczyciel aerobiku, jazdy samochodem, kroju i szycia wykonuje szkolenia za darmo? Normalnie pobiera opłatę i nie ma aspiracji do tego, aby charytatywnie wykonywać swoją pracę. A przecież nauczyciel Reiki niemal niczym się nie różni. Też tylko uczy, czym jest ta energia i pokazuje jak profesjonalnie wykonać zabieg Reiki.

  1. I teraz najważniejsza kwestia: ile? Trudno określić jedną kwotę dla całej Polski i dla wszystkich mistrzów. Na pewno mogą te ceny być zróżnicowane i w niczym to nie przeszkadza. Każdy nauczyciel jest inny i inaczej przekazuje wiedzę. Natomiast zasada wyceny powinna być jedna: REIKI powinno być dostępne dla każdego człowieka! Kierować zatem się należy sytuacją ekonomiczną danego kraju czy nawet regionu. 

Są w Polsce różni mistrzowie i różne stosują cenniki. Nie byłoby w tym nic złego, wszak mamy prawo dowolnie wyceniać swoje usługi, niemniej nie wolno rozgłaszać, że tylko ci, którzy stosują najwyższe stawki są jedynymi prawdziwymi mistrzami. Komercja, która nieuchronnie pojawia się przy organizowaniu spotkań REIKI, narzuca niektórym biznesowe podejście do tematu i w takiej sytuacji mogę tylko radzić: nie ufajcie mistrzom, dla których zasobność waszego portfela stanowi wskaźnik gotowości do przyjęcia REIKI.

Największym błędem niektórych nauczycieli, którego nie waham się tutaj wytknąć, jest stosowanie w Polsce cen wziętych z USA. Za pierwszy stopień żąda się 150 $, za drugi 500 $. W USA to sensowne kwoty, jeśli jednak je przełożyć na złotówki i nasze zarobki, zdają się być całkiem absurdalne. Proponowałabym dostosowanie cen do średniej krajowej, znalezienie jakiejś opcji zbliżonej do procentowego wyliczenia optymalnej stawki. Bezmyślne wprowadzanie horrendalnie wysokich cenników sprowadza REIKI do tego, że staje się ona rarytasem jedynie dla bogaczy, a przecież chyba nie o to chodzi! Największą paranoją jest ustalenie ceny trzeciego stopnia na 10 000 $. Nie pomyliłam się, dokładnie taka kwota widnieje w cenniku. Jest to zatem założenie, że aby stać się mistrzem Reiki należy być przede wszystkim bardzo bogatym człowiekiem. Paradoksalnie, najczęściej to osoby zupełnie niezamożne reprezentują najwyższy poziom duchowy, emanując dobrocią i skromnością. A to właśnie wysoki poziom duchowy jest najbardziej pożądany przy takiej pracy.

Pieniądze są energią i jako takie nie są ani dobre ani złe. Niemniej kwoty można dopasować w taki sposób, aby były adekwatne do przedmiotu transakcji. Dla mnie znakomitym ułatwieniem jest praca w Polskim Stowarzyszeniu Grafologów, gdzie od lat szkolimy instruktorów. Cena za taki kurs wynosi – nie jest to tajemnica – 3000 zł. Wystarczająco dużo, aby chętna osoba przemyślała starannie decyzję i równie starannie się przygotowała, bo jest to jednak spory wysiłek ekonomiczny. Jednocześnie mamy świadomość, że kwota ta zwraca się już po paru szkoleniach. Dlaczego zatem czasami zakłada się bezpodstawnie, że uzbieranie 10 000 $ spowoduje wzrost duchowy kandydata? Wydaje mi się, że uskładanie takiej kwoty tworzy w podświadomości człowieka przekonanie, że trzeba ją jak najszybciej odzyskać i wtedy nie przebierając w środkach będzie „odbębniał” szkolenia. Ale być może się mylę. Generalnie nauczyciel jest taki, jaki jest i na pewno nie zależy to od tego, ile posiada na koncie. Znam mądrych i wartościowych nauczycieli, którzy za swoje mistrzostwo zapłacili 1500 zł i takich, którzy nadal nie rozumieją, czym jest duchowość, chociaż wydali na nie 10 000 $… 

Dobry nauczyciel Reiki jest przede wszystkim nauczycielem duchowym! Jak najbardziej przyjmie wynagrodzenie za swoją pracę, ale też zrobi wszystko, aby uczynić REIKI dostępną powszechnie i każdemu, kto jej potrzebuje i pragnie. Wielokrotnie powtarzam na szkoleniach z prosperity, że problemy finansowe wskazują tematy do przepracowania: nasze lęki, kompleksy, brak poczucia własnej wartości. Niemniej nie oznacza to, że nie jesteśmy gotowi do pracy z najpiękniejszą energią świata. Uzależnianie otrzymania REIKI od zasobności portfela jest tym samym, czym zabranianie najbiedniejszym kontaktowania się z Bogiem. Przypomina mi to nieco średniowieczne kupowanie odpustów. A wydawałoby się, że już to przerobiliśmy… 

Przez długi czas uczyłam się w takiej linii, w której wprowadzono zdecydowanie wygórowane ceny. Absolutnie nie harmonizuje to z tym, w co wierzę i co czuję. Nie byłam w stanie tego zaakceptować i podanie dziwnie wysokiej kwoty uczniowi chyba nie przeszłoby mi przez gardło. Wszystkie proponowane tłumaczenia były tak naciągane, że aż śmieszne. Z jednej strony nie wolno nam stawiać tak wysokiej poprzeczki w odniesieniu do dostrojenia do energii, która powinna służyć każdemu. Z drugiej jednak, dawanie dostrojenia za darmo obraca się przeciwko nam. Niestety zdarzyło mi się zainicjować osobę, za którą zapłacił ktoś inny. Przyniosła sobie potem wiele wstydu, odwracając się od tego, czego ją próbowałam nauczyć. Gotowość delikwenta wyraża się przede wszystkim w szczerej chęci, ponadto w bezpiecznym dotarciu na umówione zajęcia, ale i w tym, że bez wahania zapłaci jakąś kwotę za nasz czas i naszą pracę. To otwiera jego podświadomość na energię i wiedzę.

  1. Jak zatem rozwiązać sytuację, skoro należy bezwzględnie zapłacić za zabieg lub inicjację Reiki, a jednocześnie należy pozostawić dostęp do tej energii dla każdego, który poczuje w sercu, że jest gotowy? Tutaj jest miejsce dla tego, co nazywamy wymianą energetyczną. Chociaż pieniądze są najwygodniejszą formą takiej wymiany, to jest jeszcze wiele innych możliwości. Każdy z nas posiada coś, co może ofiarować, czym może się podzielić. Najczęściej są to jakieś umiejętności. Zatem wcale nie musimy brać gotówki – choć rzecz jasna jest to najprostsze – możemy przyjąć jakikolwiek inny dar. Możemy zrobić zabieg, a ktoś w zamian za to zrobi nam horoskop albo masaż. Możemy udzielić inicjacji w zamian za konkretną usługę: szkolenie z czegoś, przetłumaczenie tekstu na obcy język, zrobienie zmiany numerologicznej, posprzątanie i umycie okien, skopanie ogródka. Jesteś przecież w stanie wycenić usługę, którą ktoś chce ci ofiarować w zamian za REIKI i przyjąć to, co jest ci w danym momencie potrzebne. 

Pozwalam się otwierać na energię nawet moim najbliższym i przyjmuję od nich coś w zamian. Nawet moja mama „płaciła” mi za zabieg tabliczką mojej ulubionej czekolady (2,50 zł), a mój brat, któremu robiłam zabiegi niemal codziennie, dawał mi za każdym razem zielone jabłuszko (1.00 zł). Dla mnie jest jasne, że ich podświadomość nie bazuje na kwotach, które umieściłam w nawiasach, ale na tym, że zawsze kiedy umawiali się ze mną na zabieg, szli do sklepu i z myślą o mnie kupowali mi coś szczególnie pysznego. Ta troska, ta myśl, która im towarzyszyła, staje się energią, otwierającą podświadomość na przyjęcie REIKI. A jednocześnie pamiętam o tym, że w rodzinie stale przepływa energia w obie strony i stale sobie pomagamy, zatem nie są potrzebne żadne stawki. Wystarczy gest. 

Jeśli to zrozumiesz, nie będziesz miał problemu z wyceną swojej usługi i będziesz wiedział, jak pomóc komuś, kto ma pusty portfel, nie dając mu jednocześnie jałmużny. Dotyczy to przecież tak naprawdę nie tylko REIKI, ale wszystkich dziedzin życia, w których możemy drugiemu człowiekowi pomóc, dając i pozwalając mu się „zrewanżować” czymś wartościowym dla niego. To sposób na otwieranie drugiego człowieka. Osoba, która umie przyjmować zapłatę staje się często lekarzem duszy. Zazwyczaj łatwiej jest dawać niż brać, a tylko branie z wdzięcznością jest prawdziwym dawaniem… Jest to umiejętność prosperującej świadomości.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Prosperita w biznesie

Prosperita to nie tylko Prawo Przyciągania i zasady pozytywnego myślenia. To sposób na życie, a nawet więcej – permanentne bycie w przepływie dobrych myśli i dobrych energii. W istocie najważniejsze jest, aby mieć w sobie pozytywne nastawienie do świata we wszelkich jego przejawach. To coś więcej niż tylko słowa. To odczuwanie wszechogarniającej akceptacji wszystkich zjawisk i ludzi. Bycie w miłości, w spokoju, w zgodzie ze sobą i światem. Nie wystarczy mówić miłych rzeczy, trzeba w nie wierzyć i odczuwać na poziomie każdej swojej komórki, że to właśnie twoja prawda, odzwierciedlająca twoją rzeczywistość.

Prosperita w biznesie proponuje stosowanie zasady Złotej Czwórki, która polega na szacunku i akceptacji otaczających nas ludzi: klientów, podwładnych, współpracowników i przełożonych. Dlaczego warto z sympatią odnosić się do klienta, wie każdy z nas. Zadowolony z mojej usługi czy towaru człowiek, wróci do mnie i ponadto pocztą pantoflową poleci mnie swoim znajomym. Nie ma lepszej reklamy.

Sympatia dla podwładnego, to już sprawa trudniejsza, szczególnie jeśli spóźnia się do pracy, źle rozlicza godziny i lubi w czasie obowiązków rozmawiać przez telefon. Tymczasem we Wszechświecie panuje wyjątkowa harmonia i każda sytuacja jest darem dla mnie. Jeśli jakaś cecha pracownika mnie denerwuje, to warto poszukać w sobie jej odpowiednika. Uzdrowienie mojego własnego problemu sprawi, że pracownik zmieni się korzystnie lub odejdzie, robiąc miejsce swojemu lepszemu następcy. Odnosząc się z autentyczną sympatią i wsparciem do człowieka, który dla mnie pracuje, motywując go godziwym wynagrodzeniem lub nawet premią, podnoszę jego poczucie własnej wartości. Sprawiam, że on stara się być coraz lepszy i coraz życzliwiej patrzy na świat, w tym także na mnie i na klientów, których w moim imieniu obsługuje. Same korzyści – zapewniam: także wymierne.

Jeśli pracuję na etacie i mam obok siebie kolegę na podobnym stanowisku, zasada jest podobna, choć bezpośrednie działanie wygląda inaczej. Mój życzliwy stosunek i sympatyczne traktowanie wpływa na tę osobę w pozytywny sposób. Każdy z nas oczekuje akceptacji i wsparcia, każdy zatem otwiera się na dobre traktowanie. W ten sposób możemy wzmacniać inną osobę, pomagając jej wspinać się po szczeblach rozwoju. Jeśli koleżanka awansuje, a ja zostaję w tyle, to jej osiągniecie mnie inspiruje do działania. Skoro ona mogła, to ja również mogę dążyć do wypracowania swojego sukcesu.

W prosperującej świadomości nie ma miejsca na zazdrość. Jeśli szef faworyzuje kogoś innego – to wskazówka, by uzdrowić w sobie niską samoocenę. Taka sytuacja nie jest kamieniem rzucanym nam na głowę przez wyimaginowany los, lecz logiczną konsekwencją tego, co nosimy w swojej podświadomości. Jeśli jestem profesjonalna i miła, a pomimo tego szef mnie nie docenia, to znaczy, że w mojej podświadomości tkwi zapomniany wzorzec niedowartościowania. Trudna sytuacja pojawiła się na moje zaproszenie, bym podniosła swoje poczucie własnej wartości, bo to właśnie ono jest trampoliną do prawdziwego sukcesu.

Wiara w siebie i przekonanie o swoim profesjonalizmie powinny wibrować mocno w każdej komórce naszego ciała. Wówczas wysyłamy do Wszechświata informację: „oto jestem gotowa na sukces! Oto zasługuję na bogactwo materialne i bardzo wysokie zarobki”. To nie tylko same pozytywne myśli, lecz raczej głębokie przekonanie, które ulokowało się w głębi naszej podświadomości. To stan wypracowany poprzez nawyk życzliwego oceniania siebie, tolerancji dla własnych słabości, nagradzania siebie za każde osiągnięcie i pogodnego stosunku do swojej osoby. Powtarzanie pięknych afirmacji jest zaledwie drogą do celu. Jeśli nawet myślę pozytywnie i twórczo działam, lecz w głębi duszy nie doceniam swoich możliwości i umiejętności, to Wszechświat jak lustro odbijać będzie moje wątpliwości i zsyłać niewypłacalnych klientów, reklamacje oraz rozmaite problemy.

Wysokie poczucie własnej wartości tworzy w nas poczucie, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze: na sukces, na pieniądze, na nagrodę lub premię. Wzmacnia również efekty stosowania Złotej Czwórki, ponieważ jeśli naprawdę lubię siebie, to z łatwością dostrzegam dobre strony w drugim człowieku. Moja akceptacja innych jest wówczas autentyczna, a poprzez to ludzie reagują na mnie z sympatią, ponieważ czują we mnie pozytywne nastawienie. Jest to zatem i klucz do dobrych relacji w różnych okolicznościach. A ponadto najlepszy sposób na rozwijanie asertywności. Człowiek z wysoką samooceną nie poddaje się manipulacji i nie pozwala na to, by inni go wykorzystywali. To jedna z największych tajemnic każdego sukcesu: wysokie poczucie własnej wartości. Nie sposób go przecenić.

 Bogusława M. Andrzejewska

Pieniądze

To temat z którym najczęściej spotykam się na konsultacjach. Wiele osób pyta mnie o to, jak powiększyć swoje zasoby. Odpowiedź jest dość prosta, choć wiem, że niełatwa w realizacji: wystarczy rozwijać świadomość prosperującą, a pieniądze zaczną do nas przypływać. W pewien sposób przychodzą one razem ze zmianą myślenia na pozytywne. Można powiedzieć, że, aby być bogatym, trzeba realizować wszystkie punkty prosperity, o których piszę na tej stronie. Dla ułatwienia – najważniejszych warunków skrót w punktach. Będzie troszkę powtórzeniem tego, o czym piszę w innym miejscu, ale to nie szkodzi. Powtarzanie utrwala wiedzę. 

  1. Aby przyciągnąć do siebie pieniądze, Warto intensywnie myśleć o nich z miłością. Można wręcz wyobrażać sobie z miłością sytuacje, w których dostajemy pliki banknotów lub duże przelewy.
  2. Swoją pracę wykonujmy z miłością, z radością z prawdziwą pasją. Taka energia przyciąga do nas nowych klientów. Wczoraj dzwonił do mnie przyjaciel. Rozwija dynamicznie swoją świetnie prosperująca firmę, należy do osób bardzo zamożnych. Powiedział mi wyraźnie: „Mam wszystko, nie potrzebuję więcej pieniędzy, robię to, bo to uwielbiam, sprawia mi to ogromną radość”. Jakiś czas temu inny mój przyjaciel, który również nie narzeka na braki finansowe powiedział podobnie: „pracuję tak intensywnie, bo uwielbiam, to co robię, chcę na tym spędzać jak najwięcej czasu”. Myślę, że jest to bardzo ważna podpowiedź, jak zarabiać dużo pieniędzy.
  3. Zgodnie z Prawem Przyciągania, skupiajmy się z dobrymi emocjami na pieniądzach i rzeczach, które chcemy otrzymać, a nie na brakach. To najczęściej popełniany błąd – myślimy o potrzebach i dziurach, które trzeba załatać. Często myśli te zasila energia lęku, co to będzie, jeśli nie zdobędziemy pieniędzy i nie zapłacimy na czas. Pojawiają się wówczas emocje, które obniżają energię przyciągania. 
  4. Kochajmy siebie i powtarzajmy sobie, że zasługujemy na pieniądze, że jesteśmy wspaniałymi osobami, które mają prawo godnie zarabiać i żyć w dobrobycie. Wysoka samoocena jest jednym z najważniejszych warunków, które trzeba spełnić, aby nie tylko posiadać pieniądze, ale także być szczęśliwą osobą.

Temat kochania siebie i poczucia zasługiwania na wszystko, co najlepsze, bywa kluczowy. Jeśli komuś trudno nauczyć się samoakceptacji, polecam książkę elektroniczną, która zawiera mnóstwo skutecznych ćwiczeń.

 

  1. Postarajmy się wyłapać swoje negatywne wzorce i niewłaściwe myśli o pieniądzach i bogactwie oraz bogatych ludziach. Przekodujmy je na pozytywne. Uzdrawiajmy wszystko, co wymaga uzdrowienia. Do tego zapewne przyda się doświadczony doradca, konsultacja lub szkolenie. Ale można też – czytając tę stronę – odkryć samemu, co wymaga poprawki.
  2. Podnośmy sobie energię, czytając pozytywne książki i artykuły. Zaglądajmy na strony, które niosą dobre energie i ładujmy się pięknem i dobrem. Spotykajmy się z dobrymi i mądrymi ludźmi, którzy mają prosperującą świadomość i cieszą się każdą chwilą życia. To nas buduje i wzmacnia w nas takie energie, które sprzyjają przyciąganiu bogactwa.
  3. Wykonujmy ćwiczenia magnetyczne lub oddychajmy żywiołem Ziemi i Wody – to powoduje, że stajemy się bardziej magnetyczni dla pieniędzy i one do nas trafiają od razu, choćby w niewielkiej ilości. Ćwiczeń tych uczę na zajęciach z Prosperity, udostępniam także na jednej z płyt.
  4. Proponuję także słuchanie płyty z wykładem z Prosperity. Moi znajomi i klienci potwierdzają, że odkąd słuchają na okrągło mojego wykładu, ich zasoby finansowe znacznie się zwiększyły. Jest to związane z kodowaniem w podświadomości określonych treści i przekonań. Słuchanie płyty pomaga zmienić kluczowe programy myślowe na właściwe i stworzyć świadomość prosperującą.

 

 

Płyta kosztuje tylko 35 zł, a zawiera niemal wszystkie treści i ćwiczenia, które inni doradcy sprzedają w cenie od kilkuset do 1500 złotych, nazywając je „specjalnymi programami” odblokowania bogactwa lub realizacji marzeń. Myślę, że autorzy tych programów sprzedają głównie nazwę i pomagają wyłącznie sobie.

 

Niedawno nagrałam drugą płytę z rozszerzeniem wiedzy o prospericie – dla wszystkich, którzy od dłuższego czasu pracują z pozytywnym myśleniem i prawem przyciągania oraz dobrze opanowali podstawy prosperity. Płyta ta zawiera między innymi unikalne ćwiczenie, które zawsze przyciąga do nas pieniądze. Niekoniecznie od razu miliony, ale różne mniejsze i większe kwoty. Stosowałam je z powodzeniem wtedy, kiedy nic innego nie chciało działać.

Ja sama przeszłam przez okres wielkich braków finansowych, dlatego rozumiem, że ludzie, którym naprawdę brakuje na podstawowe potrzeby, nie mogą inwestować bardzo dużych kwot w jakieś szkolenia. Mają zazwyczaj pilniejsze wydatki. Dlatego proponuję niedrogie płyty, a przede wszystkim – dzielę się tą fantastyczną wiedzą o prospericie również tu na tej stronie – za darmo. Proszę czytać, chłonąć i zmieniać swoje życie na lepsze – to działa. Nawet samo czytanie. Nie dalej jak dwa dni temu dostałam przepiękny list od osoby, która „przypadkiem” trafiła na moją stronę i zaczęła stosować się do zawartych tu sugestii. Napisała do mnie, aby powiedzieć mi, że w ciągu zaledwie paru tygodni jej życie zmieniło się na lepsze i spełniły się jej marzenia. Nie kosztowało ją to nic – czytała tylko moje teksty i zaczęła stosować zasady Prosperity. Takich listów dostaję bardzo dużo, średnio raz w tygodniu, więc powtórzę – to działa! Czytanie jest także formą kodowania wartościowych treści. Mądrość rozwijana przez nabywanie odpowiedniej wiedzy, zmienia nasze przekonania.  W ślad za zmianą przekonań, jak lustro odpowiada Wszechświat, dając nam to, czego pragniemy. Dlatego piszę i udostępniam tu jak najwięcej dobrej energii. To mój wkład w rozwój świadomości.

***

Żyjemy w bardzo dziwnym świecie – zwracają mi na to uwagę moi znajomi. Robi się programy z rozwijania bogactwa dla ludzi bogatych, zamiast dla tych, którzy tego potrzebują – o tym mówią ceny takich kursów. Duchowości uczy się, postępując całkowicie nie duchowo. Słyszałam, że wyrzucono kogoś z cyklicznego szkolenia internetowego (o duchowej treści) za niewielkie opóźnienie wpłaty. Może zatem warto zacząć słuchać własnego serca i nie rzucać się na oślep na kursy i „cudowne programy” w ślad za sprawną reklamą? Od lat uczę nieinwazyjnej analizy osobowości, psychologii zarządzania i w tym także, jak bronić się przed sztuczkami i próbami manipulacji. Im więcej rekomendacji „rzekomych klientów”, zachwalania i wyskakujących wszędzie okienek z napisem: „kup to” – tym mniej duchowości, tym mniej dobroci, tym mniej człowieczeństwa, a więcej pazerności. To strony instruktażowe dla tych, którzy chcą nową erę budować, siedząc na worku z pieniędzmi.

Pamiętajmy, że w prawdziwej Złotej Erze pieniądze nie istniały. Ludzie wymieniali się wartościami. Według mojej wiedzy nowa duchowa era powstanie w oparciu o miłość bezwarunkową. Jeśli chcemy w tym uczestniczyć, spróbujmy wypracować sobie mądre podejście do pieniędzy. Mądre i dobre. Pełne miłości. Mamy prawo żyć w dobrobycie i cieszyć się pięknem, bogactwem, a nawet luksusem. Mamy prawo być szczęśliwi. Jednak nie za wszelką cenę i to nie pieniądze mają być naszym priorytetem. Szukajmy miłości, szczęścia, radości, komfortu, a nie sposobów na gromadzenie liczb na koncie.

Ktoś kiedyś powiedział, że gdy Ziemia przejdzie w następny wymiar, z peronu Miłości odjedzie pociąg, zabierając tych, którzy zdali egzamin. Ascendencji dostąpią tylko ci, którzy naprawdę są duchowymi istotami, a nie ci, którzy tak chcą siebie nazywać. Nie jest wcale duchowy – wyścig szczurów, rywalizacja i wystawianie horrendalnych cen za „duchowe” usługi. Trzeba umieć znaleźć złoty środek – żyć w dobrobycie, zdrowiu, dostatku i dzielić się ze słabszymi, którym nie udało się jeszcze zgromadzić ani wiedzy, ani dóbr materialnych.

Pieniądz jest bardzo silną energią, która odsłania prawdziwą twarz człowieka. Wykorzystajmy tę jego moc choćby do tego, by rozpoznać kto jest pazernym chytrusem, a kto prawdziwym duchowym nauczycielem. Może warto kierować się sercem lub chociaż intuicją i zacząć szukać dobroci i dobrej energii, która emanuje ze stron i wpisów osób naprawdę wartościowych i serdecznych – takie też istnieją i z serca sprolongują wpłatę, a nawet podarują coś, jeśli trzeba. Znam takich nauczycieli. To cudowne osoby, od których warto się uczyć. Nie zapominajmy, że na tym właśnie polega bycie dobrym i duchowym człowiekiem, a nie na zagarnianiu pod siebie jak najwięcej.

Z horrendalnie drogich szkoleń duchowych jedynie się śmieję, bo zbyt wysoka cena pozbawia kurs duchowości – to tak działa niestety. Energia powinna pozostać w równowadze. Jeśli pojawia się nadużycie, energia duchowa natychmiast spada… Nie popieram natomiast działania tych ludzi, którzy uczą zarabiania i prosperowania wyłącznie najbogatszych, windując niebotycznie ceny. Jedyne czego nauczą, to jak nieuczciwie drenować innym kieszeń, bo sami tak robią. Tak działa Prawo Przyciągania, czy nam się to podoba czy nie. Po owocach poznajemy jakość nauczyciela. Każdy daje siebie takiego, jakim jest. Od sknery nie nauczymy się hojności, a od egoisty miłości.

Bogusława M. Andrzejewska

Dawanie i branie

Jola pracuje w dobrze prosperującej firmie informatycznej i ma bardzo ładna pensję. Odwiedzając swoją babunię, stara się kupić jej dobre owoce i coś słodkiego. Kiedy się żegnają, babcia niezmiennie wciska Joli do ręki wymięte 20 zł. Dla staruszki to dużo, bo ma malutką rentę, z której nie zdołałaby się utrzymać, gdyby nie pomoc dzieci. Jednak Jola z radością przyjmuje pieniądze i całuje babunię w pomarszczone policzki. Bo Jola zna zasady energetyczne, które rządza Wszechświatem. Wie, że przyjmując z wdzięcznością tę niewielką dla niej kwotę, obdarowuje babcię wszelkim potrzebnym starowince dobrem.

Jeśli kiedykolwiek obdarowałeś drugiego człowieka czymś cennym czy bardzo mu potrzebnym, to przypomnij sobie tą chwilę i pomyśl, jak przyjemnie wtedy się czułeś. Ta radość i satysfakcja z wykonania dobrego uczynku jest wzmocniona napływającą dobrą energią, która podnosi ci nastrój. Ten proces zachodzi zawsze, ilekroć obdarowana osoba przyjmuje z wdzięcznością to, co jej ofiarowujesz. Biorca uruchamia tzw. „przepływ energii”, co powoduje, ze dawca w momencie dawania sam zostaje obdarowany.

Dlatego nie powinniśmy odmawiać, kiedy ktoś chce nam coś sprezentować: upominek, pieniądze, dobre słowo, pomoc czy pochwałę. Wyjąwszy łapówki, każdy dar jest okazja uruchomienia „przepływu” i obdarowania tego, który jest dla nas w tym momencie hojny. Pisząc te słowa wiem, jakie to trudne, bo każdy lubi dawać, a przyjmować niewielu potrafi. Ilekroć ktoś proponuje nam pomoc, natychmiast ze skrępowaniem odmawiamy, choć czasem ciężko jest nam się zmagać z trudnym zadaniem. Jednak nie chcemy przyjąć wsparcia. Dlaczego? Najczęściej z dwóch powodów – z lęku przed koniecznością odwdzięczenia się lub z przykrego poczucia, że zabierzemy komuś jego czas lub pieniądze, zubożmy go. W chwili, kiedy uświadomisz sobie, ze ilekroć z radością przyjmujesz pomoc, pieniądze czy prezent obdarowujesz swojego dobroczyńcę, wszystkie wątpliwości znikają, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Bo biorąc – dajesz, nie musisz zatem zastanawiać się nad formami odwdzięczania się, ani tym bardziej nad tym, co traci. Bo nie traci, lecz zyskuje.

Kwestia uruchamiania przepływu nie dotyczy wyłącznie dobrego samopoczucia. To tylko wewnętrzny objaw uruchomienia pewnego procesu. Dawca włączony w przepływ zostanie tez obdarowany przez los innymi wymiernymi korzyściami. Każdy z nas słyszał często powtarzane przez nauczycieli stwierdzenia, ze ofiarowane dobro wraca do nas zwielokrotnione. Zatem babcia Joli dostanie prezent od Wszechświata za każde 20 zł, które z życzliwością serca daje swojej wnuczce. To mogą być przedmioty lub serdeczna pomoc sąsiadki, a nawet wyjątkowo dobry lekarz, który pojawi się w najwłaściwszym momencie. Jola wie o tym, dlatego bez wahania przyjmuje od swojej babci pieniądze, a babuni oczy śmieją się z radości, że mogła obdarować swoja ukochana wnusię.

Z dawaniem problemu nie mamy, lubimy być mili i dobrzy. To podnosi nasze poczucie wartości. Jakże czujemy się wspaniali wrzucając grosik żebrakowi do kapelusza! Na myśl nawet nam nie przyjdzie, że w ten sposób zasilamy w tym człowieku poczucie nędzy i beznadziejności. Mądrzy ludzie powtarzają, że należy dawać wędkę, a nie rybę, ponieważ każdy najbiedniejszy nawet człowiek ma coś, co może zaoferować w zamian za pieniądze. Dawanie jałmużny może być odzieraniem człowieka z godności i potwierdzeniem, ze do niczego się nie nadaje. Poza tym uczy niewłaściwego podejścia do pieniędzy i zarabiania oraz patologicznych zachowań.

Jeśli chcesz pomoc, zrób to mądrze. Wybierz odpowiednią fundację czy organizację, w której możesz obejrzeć rachunki i przekonać się na co są przekazywane twoje pieniądze. Jest takich miejsc dużo. Uważam, ze „wrzucanie do kapelusza” to wielka wygoda. Nie musimy się martwic ani interesować nikim i niczym. Wrzucamy grosik i z zadowoleniem myślimy, jacy jesteśmy wspaniali, a nasze ego aż puchnie z dumy. Bez wysiłku. Bez straty czasu. Pomagamy! Jesteśmy dobrzy!

Historia Wiesi to relacja z mądrego pomagania. Nie daje jałmużny, ale czasem pyta żebraka, czy jest głodny i proponuje, ze kupi mu coś do jedzenia. Czasem słyszy stek przekleństw, a czasem łzawe podziękowania. W tym drugim przypadku konsekwentnie idzie do sklepu i obdarowuje bezdomnego jakimś pożywieniem.

Otwarta na potrzeby drugiego człowieka zauważyła, że jej sąsiadka samotnie wychowująca troje dzieci jest bez pracy. Zapukała do niej któregoś dnia i zaniosła trochę jedzenia. Barbara ucieszyła się, ze ktoś ma takie dobre serce, zaprosiła Wiesię do środka i przez resztę dnia wypłakiwała się na swoje problemy. Potok słów trudno było przerwać, a każda propozycja konkretnego działania czy szukania pracy kwitowana była znanym dobrze: „tak, ale przecież…”  Wiesia na odchodnym zaprosiła całą rodzinę na obiad następnego dnia. Nie chciała dawać pieniędzy, ale smutno jej było, kiedy patrzyła na wychudzone maluchy. Cieszyła się natomiast widząc, jak pochłaniają ze smakiem zupę i kotleciki. Kolejnego dnia znowu jakoś tak przypadkiem spotkała całą rodzinę na klatce schodowej i znowu zaprosiła na wspólny posiłek. Trzeciego dnia Barbara stała z dziećmi pod drzwiami Wiesi, kiedy ta wróciła z pracy. Trzeba było wykazać się spora asertywnością, by uprzejmie wytłumaczyć, że Wiesia nie bierze rodziny Barbary na utrzymanie, a jedynie chciała ją nieco wesprzeć. To przykład, który potwierdza, że „dawanie ryby zamiast wędki” może obrócić się przeciwko nam.

Na koniec optymistyczna historia, która jednak ma na celu ostatecznie zniechęcić cię do wrzucania pieniędzy do kapelusza. Otóż pewien pan, nazwijmy go Waldek, siadywał w pewnym dużym mieście na kocyku przy ruchliwym deptaku. Było to w czasach, kiedy żebractwo nie było zbyt popularne. W promieniu kilometrów nie było nikogo więcej, kto stawiałby przed sobą kartonik. Pana Waldka natura obdarzyła fizycznym zniekształceniem, które eksponował w ciepłe dni lata, budząc współczucie przechodniów. Jednak ich serce zdobywały przede wszystkim trzy wdzięczne małe kundelki, które spały wtulone w żebraka. Pan Waldek był cichy i grzeczny, za każde 10 groszy dziękował skinieniem głowy. Wrósł w krajobraz miasta tak bardzo, ze nietaktem wręcz było przejść obok niego obojętnie. Ludzie sięgali do portmonetek i dzielili się z nim ostatnimi pieniędzmi. Nikt – lub prawie nikt – nie wiedział, ze po spędzonym na żebraniu dniu pan Waldek szedł ze swoimi pieskami na odległy schowany w cieniu kamienic parking i wsiadał do wypasionego mercedesa. Jechał do swojego pięknego domu, otoczonego drzewami, usytuowanego w jednej z najdroższych dzielnic miasta. Podobne wille kupił swoim trzem synom. Wszystko z żebraczego dochodu.

Dzisiaj taka historia nie miałaby miejsca, bo konkurencja „w zawodzie” jest zbyt duża. Ludzie są tez coraz bardziej zniechęceni natarczywością żebraków i coraz częściej zamykają swoje portfele. Z pewnego punktu widzenia to dobrze, ponieważ jałmużna wbrew przekonaniom nie jest rzeczą dobrą. Nie rzucajmy groszy do kapelusza. Pomagajmy mądrze i świadomie.

Bogusława M. Andrzejewska

Energia Sukcesu

Odkąd fizyka kwantowa zajęła się Prawem Przyciągania, nawet pewne wydawałoby się oczywiste cechy traktujemy jako czynnik niemal naukowy. Jeśli bowiem przyjmiemy, że każda nasza myśl jest falą, która działa na cząsteczki, wówczas możemy w sposób dość jasno określony zaplanować pracę z kreowaniem własnego sukcesu. W fizyce kwantowej teoria niepewności zakłada, że poruszamy się w nieskończonym oceanie wszelkich możliwości, które sami sobie stwarzamy. Aby jednak kontrolować tę moc, warto poznać siebie i swoje umiejętności.

Sukces nie jest dziełem przypadku. Został stworzony przez naszą świadomość, jest efektem synchronizacji energetycznej i wypływa z dopasowania naszych wibracji do nurtu Wszechświata. Cokolwiek staje się naszą rzeczywistością, zawsze jest wykreowane przez nas samych. Czasem pracujemy świadomie nad określoną materializacją, częściej intuicyjnie tworzymy w sobie pewne silne jakości, które wzmacniają naszą energetykę i pomagają osiągnąć wybrany cel.

Pierwszym istotnym czynnikiem jest energia pewności siebie. Tego nie można pominąć i od tego warto zacząć każdą pracę nad sobą, ponieważ tutaj znajdziemy zaczarowany klucz do szczęścia. Tu wszystko się zaczyna. Stale powtarzam, że wysokie poczucie własnej wartości staje się trampoliną do sukcesu, ponieważ energia wysokiej samooceny toruje nam drogę do spełnienia wszystkiego, czego pragniemy. Po pierwsze wysyła do Wszechświata informację, że zasługujemy na sukces, ponieważ jesteśmy dobrzy, wspaniali, inteligentni…

Po drugie pozwala nam wydajnie pracować, bo jesteśmy spokojni i szczęśliwi. Człowiek, który docenia i podziwia samego siebie odnajdzie zadowolenie w tym, co robi. Obca jest mu frustracja, potrzeba akceptacji, czy poczucie winy. Po trzecie – wysokie poczucie wartości powoduje, że automatycznie lubimy i życzliwie traktujemy innych, możemy więc zawsze liczyć na serdeczność i wsparcie. Ceniąc siebie, spontanicznie w innych skupiamy się na tym, co w nich dobre, przymykając oko na wady i słabości. To się nazywa przeniesienie. Co w sobie akcentujemy najsilniej – zobaczymy od razu u drugiego człowieka. Nie mamy potrzeby rywalizacji, lecz wolimy korzystną współpracę.

Drugim ważnym czynnikiem na drodze do sukcesu jest optymizm. Dostrzeganie szklanki w połowie pełnej, szukanie możliwości tam, gdzie inni widzą tylko zgliszcza, nie poddawanie się i wiara w zwycięstwo. Przy tym oczywiście też pozytywne myślenie z całym pakietem radości, która nie tylko ładuje nam akumulatory, ale i uzdrawia. I tu mała dygresja: postrzegam pozytywne podejście do życia jako mądre traktowanie każdego wyzwania, a nie jako bezmyślne różowe okularki i nieodpowiedzialność w stylu: „jakoś to będzie”. Optymista nie zamiata problemów pod dywan, lecz traktuje je jako inspirujące przygody i testy, dzięki którym może sprawdzić swoje możliwości.

Kolejna istotna energia to świadomość celu. Cel nas motywuje, nie można o tym zapomnieć. Niczego nie osiągniemy, jeśli nie określimy jasno, dokąd podążamy. Cel powinien być spójny z naszymi prawdziwymi pragnieniami i harmonijny z nami. Wówczas staje się pasją i daje nam niesamowitą siłę. Skrzydła wyrastają nam u ramion i mamy w sobie naturalny dopalacz, który niesie nas do sukcesu. A jeśli wymyślimy sobie coś, co jest cudzym pragnieniem, a nie naszym, tego efektu nie będzie. Cóż z tego, że zdecydujemy np. wygrać maraton, jeśli w istocie nie lubimy biegać i sama myśl o biegu budzi w nas niechęć. Motywacja oparta na tym, by komuś zaimponować lub udowodnić, że jesteśmy lepsi od kogoś, bywa ślepą uliczką. W takim punkcie myślenia trzeba wrócić do początku i podnieść poczucie wartości. Jesteśmy doskonali tacy, jacy jesteśmy i nic nikomu nie musimy udowadniać.

Istotnym elementem jest także umiejętność skupienia się na teraźniejszości. Jak mawiają mądrzy ludzie: „wczoraj minęło, jutro nie wiadomo, czy nadejdzie – wszystko co masz, to dzień dzisiejszy”. Metaforycznie oznacza to też wyzwolenie się z okowów przeszłości, która może zawierać trudne doświadczenia, negatywne wzorce i różne inne „skarby”, powodujące utrudnienia w dążeniu do sukcesu. Przyszłość też nie powinna nas zajmować, ponieważ zazwyczaj wyszczerza do nas kły wszelkimi lękami, zmartwieniami i niepewnością. Mnóstwo energii tracimy rozpamiętując przeszłość lub martwiąc się o to, co nadejdzie. Tymczasem największa moc jest w chwili obecnej. Tu i teraz możemy wszystko, jeśli tylko umiejętnie dostroimy się do wibracji Wszechświata.

Ostatnia ważna energia, o której chcę napisać, to wdzięczność. Jest potężną siłą, która przyciąga do nas mnóstwo dobra materialnego i emocjonalnego, jeśli tylko umiemy ją prawdziwie przeżywać. Jeśli pragniemy osiągnąć sukces, warto prowadzić dziennik wdzięczności, w którym będziemy zapisywać wszystkie cudowne dary Wszechświata, jakie spływają w nasze dłonie każdego dnia. Jeśli pragniemy bogactwa finansowego, zacznijmy dziękować za wszystko, co posiadamy, nawet jeśli są to ostatnie grosze w portfelu. Wdzięczność jest energią, która pięknie tworzy koherencję serca, zapewniając nam dobre zdrowie i szczęście.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz