Pozory

Dzisiaj temat, który obserwuję od dawna dzięki społecznościowym portalom – pozorne kochanie. Iluzja, na którą wielu się nabiera, co zresztą chyba też niczemu nie przeszkadza. Nie jestem poszukiwaczem prawd uniwersalnych, bo takie chyba nie istnieją. Nikogo też nie chcę osądzać i jak zwykle fascynuje mnie samo zjawisko, które może być pułapką na drodze wzrastania. Ale też każdy jest dokładnie tam, gdzie powinien być, nic mi zatem do czyjegoś rozwoju. Natomiast miłości uczę i stąd ten artykuł.

Są ludzie, którzy wylewnie okazują „miłość” innym osobom albo zwierzętom. Często budzą w nas pozytywne uczucia, bo przyjmujemy to za dobrą monetę. Bywa to wzmacniane i potwierdzane różnymi pełnymi troski zachowaniami. Na przykład pani, która zbiera i dokarmia bezdomne koty. Kupując im karmę wydaje ostatni swój grosz. Zwykle wspiera też podobne akcje dokarmiania, sterylizacji i poszukiwania domków dla piesków lub kotków. Wszystko to jest oczywiście dobre i może być działaniem prawdziwie kochającej osoby. Może.

Jednak nie ma w tym miłości, jeśli ta sama osoba permanentnie złorzeczy ludziom i powtarza, jak bardzo ich nienawidzi. Wielu obruszy się na mnie, bo wielu lubi tak powierzchownie „kochać wybranych”, np. zwierzęta. Czują się tacy dobrzy i szlachetni, kiedy pomagają kotkom, pieskom i konikom. A jeśli do tego są wegetarianami, to w głębi duszy uważają się za osoby niemal oświecone, bo przecież „nie jedzą zwierząt”. To też jest dobre działanie, ale nie ma nic wspólnego z miłością, jeśli wiąże się z pogardą i nienawiścią do tych, którzy mięso jedzą.

Miłość nie jest kokardką przyczepianą do kapelusza, która pozwala na trzymanie w dłoni rewolweru. Nie współistnieje z nienawiścią i pogardą do kogokolwiek. Miłość to stan, a nie emocja. Jeśli wchodzimy w pole serca i w stan miłości, to jednakowym uczuciem obdarzamy Wszystko Co Jest i akceptujemy każde życie. Człowiek, który znęca się nad zwierzętami i osoba, która krzywdzi innych, jest dla nas takim samym Istnieniem, jak pozostali ludzie. Nie musimy rzucać się na szyję rzeźnikowi czy złodziejowi. Wystarczy, że pozwolimy sobie na zrozumienie i akceptację. Wystarczy, że nie będziemy o takich osobach myśleć  z pogardą czy nienawiścią. Możemy o nich przecież nie myśleć w ogóle.

Rzecz jasna mamy prawo do emocji. Mamy prawo rozzłościć się, kiedy znajdziemy psa przywiązanego do drzewa na pewną śmierć czy ratujemy zagłodzonego konia. Jednak kiedy emocje opadną, skupmy się na tym, by te zwierzęta obdarzyć dobrem, wyleczyć, nakarmić. Możemy wyciągając wnioski z lekcji, przeprowadzić jakieś działania, aby zapobiec takim zdarzeniom. Uświadamiać. Wychowywać. A nawet łapać winowajców i karać ich zgodnie z przepisami. To wszystko też jest właściwe, dopóki nasze pole energetyczne jest wolne od nienawiści. Bo lepiej jest czynić Dobro niż potępiać zło. Nie wracajmy już myślami do tych, którzy bezlitośnie skrzywdzili to zwierzę, bo za każdym razem rozdrapujemy energetyczne rany u zwierzęcia.

Nawiasem mówiąc – zwierzęta domowe schodzą na Ziemię, by uczyć nas miłości. Nie tylko widzą naszą aurę, ale też czują nasze emocje. Zdarza się, że i dobrego miłośnika zwierząt pies capnie zębami, kiedy ten człowiek jest akurat wypełniony złością, bo pokłócił się z kimś i nakręca w sobie agresję. Zwierzęta to lustra. Pokazują nam, ile mamy w sobie chaosu, zamieszania, agresji, okrucieństwa, a ile miłości i spokoju. A teraz wyobraźcie sobie, co czuje uratowany przez nas pies, kiedy my w kółko przeklinamy jego poprzedniego właściciela, który go porzucił?

Czasem tak trudno oswoić skrzywdzone zwierzę… Ludzie myślą, że to trauma, a to częściej reakcja na złość w nas, która dla zwierzęcia jest identyczna jak złość tego, który je bił lub wiązał. Warto uświadomić sobie, że nie ma prawie żadnej różnicy energetycznej między człowiekiem, który bezlitośnie kopie psa i przywiązuje do drzewa, a tym, który go odwiązuje i z zaciśniętymi zębami przeklina innych, wykrzykując za co by ich powiesił i gdzie. I chociaż czyny są diametralnie różne, tak jak skazanie na śmierć różni się od uratowania, to energetyka ta sama. Co za różnica, czy ranimy zwierzę, czy ranimy człowieka? A przecież niektórzy wegetarianie i obrońcy zwierząt bez wahania zabijaliby pewnych ludzi, gdyby nie system prawno-penitencjarny…

Nie wszyscy oczywiście. Jest na Ziemi mnóstwo prawdziwie kochających ludzi. Mnie tylko niepomiernie zdumiewa, kiedy ktoś mówi: „tak bardzo kocham psy (konie, koty, zwierzęta) i tak bardzo nienawidzę ludzi”. To nie miłość. To tylko przywiązanie do wybranego gatunku. Miłość to stan, który wypełnia nasze pole energetyczne i obejmuje wszystko wokół nas. I wszystkich bez wyjątku. Mamy prawo oburzać się na okrucieństwo, możemy mu przeciwdziałać i ratować ofiary, ale nie musimy przy tym nikogo nienawidzić.

Możemy też bardziej lubić konie niż koty albo bardziej psy niż krowy, ale  człowiek pełen miłości, który uwielbia psy, nie skrzywdzi kota, jeża czy krowy. Nie skrzywdzi też drugiego człowieka. Miłość jest stanem i poziomem wibracji. Kiedy kochamy bezwarunkowo stajemy się jednością ze Wszystkim Co Jest. Miłość bezwarunkowa nie wybiera na zasadzie: „kocham tylko psy, reszta jest be” albo „szanuję tylko tych, co nie jedzą mięsa”. Miłość bezwarunkowa mówi: „nie zjadam innych czujących istot, a kiedy tamci ludzie pokochają siebie i świat, też przestaną zjadać, to kwestia czasu, do którego mają prawo”. 

Dalaj Lama napisał kiedyś: Miłość i współczucie są często niestety tylko przywiązaniem. Wypływa ono z przekonania, że coś jest nasze lub jest dobre dla nas. To właśnie jest przywiązanie. Kiedy nastawienie danej osoby do nas zmienia się, natychmiast znika poczucie bliskości z nią. Prawdziwe współczucie rozwija pragnienie przynoszenia jej szczęścia i radości niezależnie od jej reakcji i uczuć, które do nas żywi„. To właśnie te pozory, którym czasem ulegamy.

Odczuwamy ciepłe uczucia do dzieci, rodziców, kota i psa, ale nie znosimy sąsiada albo rządu, albo ludzi, którzy myślą inaczej. Wydaje nam się, że kochamy, kiedy przeżywamy uniesienie w kontakcie z bliskimi. To pozory. W polskim języku nie ma odpowiedniego rozróżnienia, to wszystko nazywamy „miłością”: uczucie matki do dziecka, chłopaka do dziewczyny, właścicielki do kotka. A to po prostu przywiązanie do tego, co nasze i dobre dla nas. Staje się miłością bezwarunkową, jeśli rozszerzamy uczucie do syna czy córki na całą resztę świata. Ale jeśli to, co nie spełnia naszych oczekiwań budzi pogardę i agresję, to do miłości bezwarunkowej nam bardzo daleko.

I na koniec przypomnę, że miłość bezwarunkowa to stan, w którym wybaczenie i odpuszczenie jest czymś oczywistym. Odbierając na poziomie serca widzimy lekcje, które płyną z okrutnych działań i nie osądzamy posłańców. Wybaczenie nie jest zarezerwowane dla miłych ludzi, z którymi się pokłóciliśmy o drobiazg. Jest dla tych wszystkich, którzy czynią zło – krzywdząc, przywiązując psa do drzewa czy głodząc. Ktoś kto kocha naprawdę potrafi zrozumieć, że ktoś inny jeszcze nie odrobił swojej lekcji miłości. Tak po prostu bywa na Ziemi. I tylko my możemy to wszystko uzdrowić, kiedy nauczymy się naprawdę kochać.

Bogusława M. Andrzejewska

Anielskie Królestwa

Pewnego dnia trafiła do moich rąk książka jasnowidzącej specjalistki od Aniołów Doreen Virtue pt. „Królestwa Ziemskich Aniołów”. To był niezwykły dzień i magiczna chwila. W tym momencie zrozumiałam sens swojego życia i logikę wielu pozornie niewytłumaczalnych wydarzeń. Dlatego chcę tu napisać o mądrości w tej książce zawartej, bo wierzę głęboko, że pomoże to wielu osobom zrozumieć zdarzenia i sytuacje, których doświadczają.

Doreen Virtue wydała kilkanaście książek o niezwykłych niewidzialnych istotach, w tym również o Aniołach oraz wiele talii Kart Anielskich. Jej prace są wyraźnie inspirowane anielską energią. Polecam zatem, pomimo że sama Doreen odeszła od tematu i związała z jakąś chrześcijańską grupą, odcinając od wszystkiego, czego uczyła wcześniej. Jednak to, co odkryła i zapisała w swoich książkach jest trwałe i stanowi cenną wiedzę, z której warto korzystać.

W swojej książce Doreen odkrywa przed nami niezwykły świat tzw. Ziemskich Aniołów. To istoty, które wcielają się tutaj celowo, aby pomóc ludzkości w duchowym rozwoju i ochronie planety. Znamy te postacie z innych dziedzin ezoteryki. W astrologii to osoby, które mają harmonijne aspekty pomiędzy Białym Księżycem a Neptunem. W numerologii mogły być określane jako „stare dusze”. Rozpoznaję je w niektórych osobach, których Droga Życia wynosi Jedenaście, czasem Siedem lub Dziewięć. Wyczuwam je dość szybko, zapewne na zasadzie pokrewieństwa. Myślę, że może być ich całkiem dużo między nami. 

Wszystkie Ziemskie Anioły mają pewne cechy wspólne. Doreen zebrała je i uporządkowała, prowadząc warsztaty dla takich osób, na których pomagała im zrozumieć siebie i misję, jaką mają do spełnienia wobec świata. Aby rozpoznać siebie w tej ogromnej rodzinie trzeba odnaleźć w sobie wszystkie wymienione poniżej cechy.

Ziemskie Anioły

Poczucie inności. Od urodzenia osoby te czują się, jak na wygnaniu. Mają wrażenie, że nie są u siebie i nie mogą odnaleźć się jako część istniejącego otoczenia. Wyraźnie widzą swoja odrębność, bycie innymi niż rówieśnicy. Z czasem przystosowują się, lecz zawsze czują, że są… inni. Powtarzają, że urodzili się w nieodpowiednim czasie i miejscu.

Wzmożona wrażliwość. Są to osoby bardzo emocjonalne, przeżywające intensywnie wszelkie zło i przemoc. Są empatyczne. Męczy je tłum, duża ilość osób, zatłoczone miejsca, sklepy, autobusy – nawet jeśli z natury są towarzyskie, to jednak często szukają samotności, aby odpocząć od tłoku.

Budzą zaufanie. Maja taką magiczną naturę, że ludzie spontanicznie otwierają się przed nimi. Budzą zaufanie i mają w sobie element opiekuńczości wyczuwany pozawerbalnie. Nawet zupełnie przypadkowe znajomości mogą zaowocować szczerymi zwierzeniami z najbardziej intymnych spraw. W jakiś sposób ludzie czują, że mogą u nich znaleźć pomoc i wsparcie.

Poczucie celu. Nawet jeśli zastanawiają się, czym powinny się zająć w życiu, to podświadomie czują swoją misję. Podobnie jak zrealizowane Liczby Mistrzowskie wiedzą, że przyszły tutaj na ziemię, by prowadzić, ochraniać, uzdrawiać, uczyć innych. Zazwyczaj mają pasje. Całe życie szukają wokół siebie duchowości i odpowiedzi na pytania o kolejny cel. Niezależnie od tego, ile dobra już uczyniły, nadal zadają sobie pytanie: co jeszcze mogę zrobić ciekawego dla innych?

Młody wygląd. Bez względu na wiek zawsze wyglądają młodziej niż wskazuje metryka. Oczywiście w sposób naturalny bez kosmetycznych zabiegów i plastycznych operacji. Astrologicznie mogą to być Bliźnięta i Barany lub osoby z silnymi planetami w tych znakach. Niemniej to pierwsze obserwacje i niewykluczone, że odkryję wśród nich również inne znaki zodiaku. 

Doświadczanie uzależnień. Czasem nie wytrzymują swojej inności oraz ogromu emocji i uciekają w nałóg. Częściej jednak pojawiają się jako partnerzy lub dzieci alkoholików czy narkomanów. Tu potwierdza się przekonanie, że tylko Anioł jest w stanie wytrzymać pod jednym dachem z osobą uzależnioną cierpliwie ją wspierając i wierząc, że któregoś dnia zmądrzeje i podda się leczeniu. Zwykły człowiek po krótkim czasie odchodzi myśląc: mam prawo do szczęścia. Anioł zostaje i mówi: mam obowiązek wspierania drugiego człowieka, bo po to tu jestem.

Frustrujące doświadczenia. Często dysfunkcyjna rodzina w dzieciństwie. W życiu dorosłym niewierny partner. I ponownie chciałoby się powiedzieć, że tylko Anioł wybacza i próbuje ratować związek cierpliwie kochając i podnosząc z ruiny to, co jeszcze z niego zostało. Anioł rozumie, czym jest prawdziwe kochanie, w odróżnieniu od zwykłego człowieka, który na wieść o zdradzie zamienia rzekomą miłość na obrzydzenie lub chęć zemsty i w pośpiechu ucieka od nielojalnego partnera.

Jeśli odnajdujesz w sobie wszystkie powyższe cechy, proszę poczytaj dalej i spróbuj określić, do jakiego Królestwa należysz. Ziemskie Anioły należą do różnych Królestw. Według Doreen oznacza to, że przybyły z innego świata i przed wcieleniem się na Ziemi istniały jako Anioły, jako Elementale, jako Obcy na innych planetach…

Królestwo Wcielonych Aniołów 

W poprzednich wcieleniach byli Aniołami. Wcielają się na Ziemi, by uzdrawiać, chronić, pomagać, wspierać, uczyć, troszczyć się o ludzi i pokazywać im drogę do Światła. Kochają Anioły. Wierzą w ich Moc i wsparcie. Zbierają książki, karty, obrazy i figurki Aniołów. Zajmują się anielską tematyką ze szczególnym upodobaniem. Malują Anioły, lepią je z masy solnej i gliny, piszą o nich wiersze i opowiadania. Zakładają blogi i fanpejdże o Aniołach. Półki mają pełne rozmaitych Aniołów i Aniołków.

Przepełnia ich ciepło i troska. Mają w sobie dużo serdeczności i życzliwości. Wystarczy spojrzeć na nich i od razu wiadomo, że to osoby, które nigdy nie odmówią pomocy. Są chodzącą dobrocią i w każdym dostrzegają jego dobre strony. Ponieważ zeszli tutaj na Ziemię, by wspierać i pomagać, nie znają pojęcia asertywności. Pracują dla innych nawet własnym kosztem. Nigdy nikomu nie odmawiają, jeśli tylko są w stanie pomóc. Nie umieją brać. Przyjmowanie czegoś od innych budzi w nich zmieszanie. Przyzwyczajeni do obdarzania i pomagania nie rozumieją zasad dawanie-branie. Musza się tego dopiero nauczyć, podobnie jak asertywności. Często przepraszają, nawet jeśli ewidentnie nie są winni zaistniałej sytuacji.

Wspierają mądrze. Wykonują zawody oparte na trosce o drugiego człowieka: pielęgniarki, nauczyciele duchowi, psychologowie, doradcy, adwokaci, wychowawcy… itp. Wiedzą, jak pomagać skutecznie i mają zazwyczaj w tej sferze sporo sukcesów. Ponieważ dostrzegają w innych ich najlepsze strony, wydobywają z człowieka jego największy potencjał i pomagają mu go rozwinąć. Pod tym względem są najlepszymi trenerami i wychowawcami.

Wyglądają jak Anioły. Kobiety rozjaśniają włosy lub co najmniej mają jasne pasemka. Otacza je jasna świetlista aura. Inni często mówią do nich: „jesteś Aniołem”, „Aniele”, „Aniołku”. Cierpią w nieudanych związkach. Są wykorzystywani i zdradzani, ponieważ nie potrafią się przeciwstawić złośliwości i okrucieństwu innych. W każdym widzą dobro, a jeśli kochają, wierzą, że nielojalny partner zrozumie swój błąd i zmieni się na lepsze. Pracują nad uzdrowieniem związku i trwają w nim latami, dając kolejną szanse i cierpliwie obdarzając miłością. Tylko ich związki trwają tak długo – zwykły człowiek rezygnuje i odchodzi.

Ochronna nadwaga. Uwielbiają słodycze i dobre jedzenie. Czasem mogą mieć nadwagę, która jednak nie wynika z braku diety, lecz z potrzeby tworzenia specyficznej ochrony wokół ciała. Ponieważ stale pracują dla dobra innych, oddają mnóstwo swojej energii. Naturalną reakcją jest obudowanie ciała ochronna otoczką. Często są współuzależnieni. Wpadają w związki z alkoholikami i narkomanami, ponieważ w gruncie rzeczy tylko oni są w stanie cierpliwie dźwigać ciężar takiego doznania i pomagać w uzdrowieniu zarówno partnera, jak i związku. Bez względu na trudne doświadczenia wierzą w dobro człowieka. Nie potrafią egoistycznie wyrzucić kogoś na bruk, a jeśli rozwód z alkoholikiem oznacza nędzę tego ostatniego, nigdy nie podejmą takiej decyzji. Wola poświęcić siebie, niż skrzywdzić drugą osobę.

Królestwo Wcielonych Elementali

W poprzednich wcieleniach byli Wróżkami, Elfami, Syrenami, Skrzatami, Gnomami, Delfinami, Jednorożcami, Driadami oraz innymi Subtelnymi Istotami związanymi ze światem natury. Zmęczeni bezsilnością wobec niszczenia środowiska naturalnego wcielają się na Ziemi, aby skuteczniej ratować planetę i chronić świat zwierząt. Kochają naturę! Nade wszystko. Tam czują się najlepiej. Szukają zatem domu wśród zieleni, lasów, pól lub nad wodą. Uciekają z wielkich miast i od cywilizacji. Uciekają też od ludzi. W ich mieszkaniach znajdziemy mnóstwo zieleni i dorodnych doniczkowych kwiatów.

Uwielbiają zwierzęta. Bardzo często można od nich usłyszeć wstrząsające wyznanie: zwierzęta są lepsze od ludzi i zwierząt zawsze będę bronił, a ludzie mnie nie obchodzą. Odczuwają wrodzona złość przeciwko naturze ludzkiej za niszczenie środowiska. Zazwyczaj maja zwierzęta, chętnie wykonują zawody związane z ich leczeniem lub hodowlą. Chronią naturę. Wykonują często zawody związane z ekologią, zajmują się lasami, wodą, przyrodą. Jeśli nie jest to ich zawód, będą bronić natury wszystkimi dostępnymi metodami po godzinach pracy. Są to inkarnacje schodzące na Ziemię w celu chronienia przyrody i będzie to wyraźnie odczuwalne.

Są leniwi. Zdecydowanie unikają ciężkiej pracy i wolą odpoczywać, oczywiście wśród drzew lub nad wodą. Mają sto pomysłów, jak się wymigać od obowiązków. Łatwo wpadają w uzależnienie. Nie radzą sobie z emocjami, szybko popadają w nałogi i generalnie mają skłonności do używek. Figlują. To istoty pełne humoru i czasem nawet odrobiny złośliwości. Psocą, rozrabiają, robią dowcipy, żartują, błaznują, wygłupiają się – taka ich natura. Mogą zawodowo spełniać się jako aktorzy komicy lub cyrkowe błazny. Pełne pasji. Są ogniste, nerwowe, zapalczywe, dynamiczne. Nie znoszą ograniczeń. Nie przestrzegają zasad i przepisów. Pojęcie wolności jest przez nich rozumiane specyficznie i odgrywa ogromna rolę. 

Królestwo Gwiezdnych Istot

W poprzednich wcieleniach byli Istotami z innej planety, czyli po prostu „Obcymi”. Przybyli z innych fizycznych i nie fizycznych galaktyk, aby szerzyć dobro, wiedzę i chronić Ziemię. Pomagają rozładować stres i gniew prowadzący do nuklearnej wojny. Chronią Ziemię przed nuklearnym zagrożeniem. Będą zatem zajmować się zawodowo lub prywatnie dążeniem do rozbrojenia i wprowadzania nieagresywnej polityki na świecie. Ich podstawowym narzędziem jest ogromna życzliwość, serdeczność i dobroć, której uczą innych własnym przykładem.

Starają się być niewidoczni. Ich misja wymaga, by nie rzucać się w oczy, zatem działają głównie na prostych stanowiskach usługowych. Pracują dla dobra ludzkości niejako „zakulisowo”, ponieważ są świadomi, że otwarta ingerencja choćby najbardziej przyjaznych „obcych”, nie byłaby mile widziana. Ponadto nie odnajdują się dobrze w ludzkiej skórze i bez wątpienia czują się na Ziemi najbardziej obco ze wszystkich rodzajów… Stąd też pomimo szczerej życzliwej pomocy bardzo dużo w nich dystansu.

Uwielbiają opowieści i filmy SF. Z pasja zbierają i czytają książki fantastyczne. Oglądają STAR TREKA i GWIEZDNE WROTA, odnajdując w nich wiele swoich własnych doświadczeń. Oczywiście interesują się astronomią i zjawiskami UFO. Lubią nowinki techniczne. Z przyjemnością zbierają różne gadżety elektroniczne, interesują się najnowszymi naukowymi rozwiązaniami. Nierzadko sami wnoszą do nauki nowe pomysły.Nie znoszą przemocy. Najbardziej ze wszystkich rodzajów newralgicznie reagują na zło, okrucieństwo, sadyzm. Ludzka agresja ich przytłacza, co nasila poczucie bycia obcym na Ziemi oraz ogromną tęsknotę za powrotem do domu – świata pozbawionego okrucieństwa i zła. Uzdrawiają energią. Wszyscy przedstawiciele tego rodzaju na Ziemi zajmują się metodą Reiki. Niemal wszyscy posiadają stopień Mistrza Nauczyciela. Mają naturalny talent do pracy i uzdrawiania energią.

Królestwo Mędrców i Czarodziejek

W poprzednich wcieleniach byli Wyższymi Kapłanami lub Kapłankami, Szamanami, Szamankami, Czarodziejami, Czarownicami, Wróżbitami, Uzdrowicielami, Zielarzami. Rozwijali swoją mądrość przez mnóstwo wcieleń, poczynając od Atlantydy i Lemurii. Są to potężni Magowie, którym „przerwano emeryturę”, ponieważ są potrzebni tutaj na Ziemi… Fascynuje ich magia. Zajmują się magią, astrologią, numerologią, szamanizmem, zielarstwem, uzdrawianiem. Pomimo XXI wieku takie tematy są im bliskie i oczywiste. Widzą inny wymiar rzeczywistości. Mają duża intuicję. Zbierają lub wykonują talizmany. Doceniają moc kamieni szlachetnych i ziół. Cały świat jest dla nich magiczny. Bardzo lubią opowieści i filmy fantasy. Bliskie są im legendy arturiańskie. 

Przymus nauczania. Jak żaden inny rodzaj mają w sobie świadomość swojej wiedzy i mądrości gromadzonej przez wieki. Złości ich ludzka głupota, ale też chętnie pouczają, pomagają, tłumaczą, dzielą się doświadczeniem. Wszystko wiedzą… Trudno ich zaskoczyć czymkolwiek. Są podłączeni do wszechwiedzącej zbiorowej nieświadomości. Maja świadomość własnej wartości. Nie przejmują się opinią innych i nie zależy im szczególnie na akceptacji. Podświadomie czują, że są tutaj na ziemi jako naczynia niezbędnej ludziom mądrości i że to ludzkość potrzebuje ich, a nie odwrotnie. Są dumni z tego kim są.

Są szorstcy. Raczej poważni i bywa, że nietaktowni. Czasem mrukliwi, ale zaczynają dużo mówić, kiedy tylko trzeba coś wytłumaczyć. Przywodzą na myśl mrocznego czarodzieja w długiej ciemnej szacie. Ich sposób ubierania może czasem przypominać taki właśnie strój, ponieważ lubią powłóczyste rzeczy. Kobiety wybierają długie suknie i spódnice. Chorują na serce. Trudne bolesne przeżycia z poprzednich wcieleń, kiedy byli prześladowani, paleni na stosach lub byli świadkami torturowania bliskich, owocują obecnie poważnymi schorzeniami układu krążenia. Jest to efekt długotrwałego emocjonalnego bólu noszonego przez wieki.

Tworzą satysfakcjonujące związki. Dzięki wewnętrznej wielkiej mądrości rozumieją uczucia, potrafią doceniać partnera, a dzięki poczuciu własnej wartości nie niszczą relacji kompleksami. Przede wszystkim jednak wiedzeni tęsknotą za mistycznym związkiem wykorzystują moc intencji i dar materializacji pragnień, „wyczarowując” sobie ukochanego lub ukochaną.

Hybrydy

Ziemskie Anioły mogą też jednocześnie należeć do więcej niż jednego rodzaju – oznacza to, ze mają w swojej wędrówce doświadczenia z dwóch różnych światów. Takie istoty Doreen nazywa Hybrydami. W książce opisuje tylko niektóre z nich, ale podkreśla, że nie wszystkie zdążyła poznać i omówić. Najczęściej spotykane Hybrydy to: Mistyczne Anioły i Rycerze Paladyni– Królestwo Aniołów i Mędrców, Mistyczne Gwiazdy– Królestwa Gwiezdnych Istot i Mędrców, Leprechauny– Królestwa Wcielonych Elementali i Mędrców. Doreen omawia też bardziej szczegółowe podziały, np. Syreno-Anioły, Syreno-Wróżki, Mistyczne Syreny i Gwiezdne Syreny oraz Wcielone Delfiny i Wcielone Smoki. Zainteresowanych zachęcam do przeczytania książki, która nie ogranicza się jedynie do samej klasyfikacji, ale omawia różne konkretne przypadki oraz – co chyba najważniejsze – podpowiada jak sobie radzić ze swoją innością.

Bogusława M. Andrzejewska.

Finansowe IQ

Po inteligencji mentalnej i emocjonalnej przyszedł czas na inteligencję finansową, czyli zespół określonych cech i działań charakterystycznych dla człowieka, który z łatwością przyciąga do siebie pieniądze, kiedy tylko ich potrzebuje. Jak pewnie każdy się domyśla jest to zestaw znany dobrze ze strony Prosperity, a sama finansowa inteligencja to nic innego, niż to co nazywamy Świadomością Prosperującą. Jednak podoba mi się ta nowa nazwa, niech zatem stanie się pretekstem, by w skrócie przypomnieć wszystkie najważniejsze cechy „pieniężnego IQ”.

Podstawa to oczywiście świadomość obfitości, tej obfitości która jest dla nas dostępna wszędzie. To dostrzeganie jej  w zieloności lasu, w kolorowych kobiercach łąk lub w leśnym poszyciu fioletowo migoczącym tysiącami jagód, w roześmianych, barwnie ubranych ludziach na ulicy, w zatłoczonych parkingach, w bogato zaopatrzonych półkach dowolnego sklepu. Wszystko jest na wyciagnięcie ręki. Wystarczy przekręcić klucz i otworzyć drzwi do tego całego bogactwa.

Świadomość to urzeczywistnienie. To przekonanie. To pewność  i nawet lekkie zdziwienie, że ktoś może tego nie dostrzegać. To odczuwanie w głębi każdej swojej komórki, że wszechświat jest pełen harmonii i pulsuje w rytm Prawa Przyciągania. Nie jest świadomością obfitości samo powtarzanie afirmacji, wyklejanie Map Marzeń, zaliczanie kursów i wieszanie na ścianie dyplomów. Nie polega też na znajomości teorii i cytowaniu mądrych podręczników napisanych przez ludzi, którzy już przerobili wszystkie swoje finansowe lekcje, zlikwidowali lęki i blokady, zbudowali fundamenty materialnego przyciągania.

Finansowe IQ wymaga zatem rzetelnej pracy z oczyszczeniem wszystkich przeszkadzających wzorców dotyczących pieniędzy. Najpierw tych wzorców szukamy, oczywiście dowolną metodą, a następnie punkt po punkcie każdy zmieniamy na taki program, który nam służy pozytywnie i kształtuje w nas pozytywne nastawienie do świata, a przede wszystkim do pieniędzy. Ogólnie rzecz biorąc rozumienie pozytywnego myślenia i działanie w zgodzie z nim  wystarczy. Jeśli myślę dobrze o sobie, o ludziach, o pracy, o pieniądzach, o klientach, to kreuję bogactwo spontanicznie. Przecież wzorce to nic innego, jak negatywne przekonania, które zakotwiczyły się w naszej podświadomości.

Rozumienie pozytywnego nastawienia to świadome korzystanie z Prawa Przyciągania, na którym opiera się wszystko w tym świecie. To wbrew pozorom prosta zasada, którą można twórczo wykorzystać. Wystarczy poukładać w sobie odpowiednie piękne i dobre matryce, aby wszechświat odpowiedział nam pięknem i dobrem. Technicznie wymaga to nieco wysiłku i minimum inteligencji, ale z założenia nie ma chyba prostszej zasady życia. Wszystko tu opiera się na harmonii, wszystko jest w równowadze.

Bardzo ważnym elementem Finansowego IQ jest praktyka wdzięczności. Odczuwanie tej cudownej jakości działa jak magnes na dobrobyt. Im częściej dziękujemy, tym więcej dostajemy ponownie. Kwestia nie wymaga tłumaczenia, poza jednym krótkim przypomnieniem  rzecz nie polega na wypowiadaniu słowa „dziękuję”, lecz na odczuwaniu, ponieważ to nasze emocje i uczucia działają w polu energetycznym. Słowa oczywiście też, ale tylko dlatego, że są nośnikiem energii emocjonalnej. Warto nauczyć się na zawołanie odczuwać wdzięczność, miłość lub radość, ponieważ to fantastyczne emocje o wielkiej mocy. Działają! I tworzą w naszym życiu cuda! Stąd tyle opowieści o nich na stronie o Prospericie.

Dodatkowo warto skupić się na tym, co ja nazywam „pracą życia„. To taki poboczny, ale istotny czynnik. Kiedy robimy to, co kochamy, przyciągamy spontanicznie klientów, a nasz towar czy usługa płynie z miłością, więc powoduje, że nieprzerwany strumień kolejnych chętnych puka do naszych drzwi. Prosta zasada. Dodajmy do tego poczucie szczęścia i zadowolenia, które podnosi nam energię. Bo po prostu fajnie jest zajmować się czymś przyjemnym, co sprawia nam satysfakcję. Przy okazji  kiedy realizujemy plan duszy, a tym właśnie jest „praca życia”  wszechświat nas wspiera. Z lekkością kreujemy nowe pomysły. Jest po prostu łatwiej niż wtedy, kiedy zmuszamy się do czegoś, żeby mieć na chleb.

Na koniec zostawiłam rzecz najważniejszą  wysokie poczucie wartości. Kiedy kochamy siebie, przyciągamy do siebie dobro, w tym także pieniądze, ponieważ głęboko wierzymy, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze. Wszechświat słucha naszych myśli i realizuje takie zamówienia. Wysoka samoocena przekłada się też na nasz stosunek do ludzi. Im wyższa, tym lepsze relacje. Bardziej lubimy innych, ale i my jesteśmy bardziej lubiani. Mamy więc mnóstwo zadowolonych klientów, którzy przychodzą do nas ponownie i robią nam dobrą reklamę. To daje wyższe dochody oczywiście.

Ogólnie rzecz biorąc rozwijanie finansowego IQ wcale nie jest trudne dla kogoś, kto świadomie pracuje z Prawem Przyciągania, uczy się kochać siebie i praktykuje wdzięczność. To wszystko jest razem ze sobą splecione i logicznie wynika jedno z drugiego. Jeśli urzeczywistniam pozytywne nastawienie do świata, to myślę dobrze nie tylko o wydarzeniach, ale także o sobie (wysokie poczucie wartości), o ludziach (przyciągam klientów), o pracy (robię to, co kocham), o pieniądzach (tworzę korzystne wzorce), o każdym doświadczeniu (wdzięczność). Właśnie dlatego często powtarzam, że pozytywne myślenie jest prawdziwym kluczem do szczęścia i spełnienia. Wystarczy jedynie, aby było urzeczywistnionym faktem, a nie iluzją opartą na niepewnym powtarzaniu afirmacji.

Bogusława M. Andrzejewska

Dobre i złe

Niektórzy twierdzą, że nie ma „negatywnych” emocji, że dzielenie ich na te o niskich wibracjach i wysokich jest bez sensu, bo wszystkie są śliczne i super. Pytają też przy okazji, po co szukać wysokich wibracji i kto ma prawo oceniać, które są niskie, a które wysokie. Dzisiaj odpowiem na te wszystkie pytania i wyjaśnię, że takie teksty są wyrazem braku rozeznania i zwyczajnie w moim poczuciu szkodliwe. Ludzie lubią takie teksty, według których nic nie muszą w kwestii swojego rozwoju. Mogą świadomie robić niedobre rzeczy i zostają automatycznie rozgrzeszeni, bo przecież wszystko jest OK.

Prawdziwa harmonia emocjonalna to jak zwykle złoty środek. Bo w istocie zgadzam się z teorią, że nic nie jest dobre ani złe. Bardziej adekwatne byłoby określenie, że pewne emocje są szkodliwe, a pewne nie. Natomiast z całą pewnością istnieją emocje nisko wibracyjne i wysoko wibracyjne. Wiem, bo odczuwam energię od lat. Mogę na czyjeś życzenie użyć innej nazwy. Ale fakt różnic energetycznych istnieje i ma na nas niebagatelny wpływ. Gdyby tego wpływu nie było, darowałabym sobie tę polemikę.

Emocja sama w sobie jest z założenie informacją. Jest drogowskazem, który prowadzi nas do uzdrowienia siebie i wykonania tych wszystkich ćwiczeń, zadań i lekcji, które zaplanowała sobie dusza. Jest indywidualną reakcją każdej jednostki ludzkiej. W konfrontacji z określonym doświadczeniem może być różna u rożnych osób. Nie jest nigdy przypisana do zdarzenia. Kiedy spotykamy na ulicy kłócącą się i przeklinającą parę, możemy mieć rozmaite emocje – ktoś poczuje gniew, ktoś oburzenie, komuś będzie przykro, kogoś to rozbawi, a ktoś inny przejdzie obojętnie i nawet nie zwróci na ten incydent uwagi. Każdy zareaguje zgodnie ze swoim wewnętrznym wzorcem i planem duszy.

Kluczowe dla naszego dobra jest to, aby dzięki odczuwanej emocji rozpoznać swoje lekcje i je odrobić w tym lub innym czasie. Jeśli założymy, że wszystkie emocje są tyle samo warte i mają takie same wibracje, to nie rozpoznamy swoich lekcji, bo nawet ich nie będziemy szukać. Po to powstały podziały i nazwy. Emocje nazywane „negatywnymi” to między innymi gniew, agresja, żal, ból, zawiść, zazdrość, pogarda, wstyd i lęk. Aczkolwiek warto też wiedzieć, że wszystkie „negatywne” emocje biorą się z lęku.

Jeśli komuś nie podoba się nazwa „negatywne”, może sobie nazwać je dowolnie: „emocje drogowskazy”, „emocje z cienia”, „nauczyciele”, „uzdrowiciele”. Charakterystyczne dla nich jest to, że obniżają nam energię. Z założenia istnieją po to, by pokazać nam, co jest do zrobienia, a nie po to, aby się w nich pławić. Świadoma osoba nie wierzy artykułom, w których autorzy zachęcają do taplania się z bólu, żalu czy zawiści, dopóki się nie wypali. Grozi to samospaleniem, a na poziomie fizjologicznym depresją.

Dojrzałość psychologiczna charakteryzuje się wysoką inteligencją emocjonalną, czyli umiejętnością rozpoznawania emocji o niskich wibracjach, zauważaniem płynących z nich informacji oraz szybkim uwalnianiem tych emocji. Każdy z nas od czasu do czasu może sobie chwilę popłakać czy potupać – to ludzkie. Ale im krócej, tym lepiej dla naszego zdrowia. Długotrwałe taplanie się z smutku, rozpaczy czy złości grozi nie tylko chorobą psychiczną, ale też rozmaitymi innymi chorobami. Gniew niszczy wątrobę. Żal prowadzi do chorób nowotworowych. Smutek uszkadza serce. Weźcie to proszę pod uwagę, zanim ochoczo przytakniecie ludziom, którzy Was przekonują, że spokojnie można tkwić w dowolnej emocji. Nie można.

Złoty środek i harmonia w temacie polega na zrozumieniu, że każda emocja jest ludzka i mamy do niej prawo. Rozróżnienie „negatywnych” i „pozytywnych” jest nam potrzebne do pracy nad sobą i chronienia swojego zdrowia. Natomiast warto zapamiętać, że nie stajemy się źli tylko dlatego, że odczuwamy żal, złość, zawiść lub rozpacz. Niekorzystna, nisko wibracyjna emocja jest dla nas szkodliwa, ale nie oznacza, że stajemy się kimś gorszym tylko dlatego, że się pojawiła w naszej rzeczywistości. Żaden drogowskaz nie określa podróżnika. Podróżnika określa dopiero reakcja na pokazanie mu kierunku. Jeśli nie umie z tego skorzystać i wpada w bagno, dopiero wówczas może postukać się w czółko. Samo przeżywanie najgorszych nawet emocji nikogo nie określa.

Ludzie czasem wpadają w taką pułapkę, kiedy zaczynają czytać książki o rozwoju. Zaliczą parę kursów, nabędą trochę powierzchownej wiedzy i wydaje im się, że nie wolno im odczuwać gniewu czy rozpaczy. Z kamienną twarzą lub sztucznym uśmiechem powtarzają frazesy o tym, że wszystko akceptują, a stłumione emocje zostają zepchnięte do ciała, gdzie prędzej czy później zamieniają się w chorobę. Nie należy tłumić emocji, ale uświadomić sobie, że są i przyjąć je. Przyjąć i być może zanotować lekcje z nich płynące, a potem można te emocje uwolnić. Jest wiele sposobów. Jeśli na przykład rozsadza nas złość, możemy do utraty tchu tłuc poduszkę. I nie ma w tym niczego niewłaściwego. Tłuczenie poduszki nie pozbawi nas obiecanego wcześniej oświecenia.

Myślę, że stąd biorą się artykuły o tym, że wszystkie emocje są tak samo ok. Nie są. Ale poczucie winy wywołane tym, że odczuwamy złość, zawiść czy rozpacz jest także bardzo szkodliwa. Zakładam optymistycznie, że autorzy takich artykułów chcą uwolnić ludzi od wstydu i spadku poczucia wartości. Chcą pokazać, że wszyscy mamy prawo przeżywać dowolne emocje. Tymczasem to jest tak, że warto oczywiście ze spokojem uznać i przyjąć każdą emocję, jaka się pojawi, ale następnie koniecznie trzeba rozpoznać jej wibracje. W emocjach wysoko wibracyjnych możemy trwać, z tymi nisko wibracyjnymi trzeba jak najszybciej się rozstać i na dodatek odrobić przypisane do nich lekcje.

Emocje wysoko wibracyjne, takie jak radość, zachwyt, sympatia, poczucie satysfakcji, błogość czy rozkosz są pomostami do miłości. Nie tylko są przyjemne, ale uzdrawiają nas. Przypomnijcie sobie, jak się świetnie czuliście, kiedy w dobrym towarzystwie śmialiście się godzinami. Naukowo udowodniona metoda uzdrawiania śmiechem nazywa się „gelotologią”. Na pytanie po co określać emocje i po co szukać tych wysoko wibracyjnych odpowiadam zatem: emocje pozytywne nas uzdrawiają i wzmacniają, emocje negatywne wpędzają w chorobę i osłabiają.

Jeśli pada pytanie, kto ma oceniać czy emocja jest nisko czy wysoko wibracyjna, wcale nie musimy powoływać się na wiedzę psychologiczną czy duchowe nauki, chociaż tam znajdziemy odpowiedź. Możemy posłuchać siebie samego, własnego serca, własnego ciała, własnych odczuć. Jeśli rośnie mi energia, czyli poprawia mi się nastrój i czuję się dobrze, a nawet lepiej niż przed chwilą, to emocja, którą przeżywam jest wysoko wibracyjna. Jeśli natomiast spada mi energia, czuję się gorzej psychicznie i nawet fizycznie, to pokazuje, że towarzyszy mi nisko wibracyjna emocja. To dosyć proste. Każdy to potrafi.

Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, to niech zada sobie pytanie, czy woli przez godzinę przeżywać rozkosz lub śmiać się przez ten czas z całego serca, czy też bez żalu zamieni to na zawiść lub rozpacz i odczuwanie złości? Zwróćcie także uwagę, że oświecone istoty zachowują spokój, często się śmieją, a bardzo rzadko lub nigdy nie okazują złości czy łez. Może warto wziąć przykład z duchowych mędrców, zamiast zachwycać się wygodną dla naszego lenistwa demagogią z dowolnego artykułu? Internet przyjmie wszystko, nie wszystko co przeczytacie, ma sens.

Ja również pokazuję tylko swój punkt widzenia. Nikogo nie zmuszę i nie zamierzam nawet zmuszać, by przyjął moje podejście. To moja praktyka i moje doświadczenie. W moim życiu się sprawdza. Uważam, że emocje są naszym osobistym radarem, w który wyposażył nas Stwórca, abyśmy mogli żyć w szczęściu i miłości. Emocje powstały po to, abyśmy nauczyli się odróżniać to, co dobre dla nas, od tego co niekorzystne. Opierając się na świadomym odczuwaniu rozmaitych emocji, można odnaleźć harmonijną ścieżkę do szczęśliwego życia.

Bogusława M. Andrzejewska

Mezalians

Życie w związku nie opiera się wyłącznie na seksie – wie o tym każdy inteligentny człowiek. Ale też warto pamiętać, że seks jest istotną częścią intymnej relacji i nie można go spychać na margines albo z niego rezygnować. Poza nielicznymi wyjątkami związanymi ze stanem zdrowia, erotyczne zbliżenie stanowi ważny fundament bliskiej relacji. To ono właśnie buduje cenne więzi między ludźmi. Być może właśnie dlatego niektórym wydaje się, że tylko ono się liczy, a reszta jakoś sama się ułoży? No cóż, nie ułoży się.

Jak zwykle podam przykład z życia. Mój inteligentny i oczytany znajomy prowadził firmę handlową. Któregoś dnia zatrudnił przy sprzedaży prostą dziewczynę z prowincji. Była sympatyczna i pracowita, umiała obsługiwać kasę, ale do wielkiego miasta przyjechała, by znaleźć sobie bogatego męża. Książki i dyskusje jej nie interesowały, chodziła tylko na imprezy i biegała po sklepach z ciuchami. Flirtowała z szefem, który z radością dał się zaciągnąć do łóżka licząc na darmowy niezobowiązujący seks. Kiedy zorientował się, że kobieta chce czegoś więcej, zakończył relację.

Nie pomogło dziewczynie „sprytne” zajście w ciążę. Okłamała mojego znajomego, że się zabezpieczyła, po czym niewinnie rozłożyła ręce: „no zdarzyło się, teraz musimy się pobrać”. Tutaj dygresja – jestem wielkim wrogiem „wrabiania” mężczyzny w niechciane dziecko. Z wielu powodów, ale między innymi właśnie dlatego, że jest to wyjątkowo obrzydliwa forma wywierania presji, za którą płaci potem emocjonalnym cierpieniem żywy człowiek. A ja często w swoim gabinecie spotykam dorosłe dzieci, które kiedyś były towarem przetargowym lekkomyślnej mamusi.

Mój znajomy odmówił poddania się tej manipulacji. Kiedy delikatnie wspomniałam, że ze względu na dziecko mógłby przemyśleć swoją decyzję, oburzył się. „Mogę płacić alimenty, ale nie zmarnuję sobie życia z kimś takim. Nie pasujemy do siebie. Ją interesują tylko ciuchy, kosmetyki i pieniądze. Głównie moje pieniądze.” Nie mogłam odmówić mu racji, ta kobieta była po prostu z zupełnie innej rzeczywistości. Co nie oznacza, że była zła. Wiem, że są mężczyźni, dla których byłaby ideałem.

Kiedyś taki układ nazywało się mezaliansem. Dzisiaj to słowo przestało istnieć, a problem pozostał. Jesteśmy różni. Jedni z nas dużo czytają i chcą partnera, z którym mogą porozmawiać o polityce, socjologii, wydarzeniach na świecie. Inni skupiają się na zabawie, chcą mieć koło siebie kogoś, kto lubi tańczyć, przyjmować ciągle gości i świetnie czuje się wśród ludzi. Jeszcze inni uwielbiają podróże i szukają sobie kompana do zwiedzania świata. A wreszcie są i tacy, którzy nie mają wielkich wymagań – chcą żony, która dobrze gotuje i ładnie się ubiera albo męża, który doceni talent kulinarny i nową sukienkę.

Mój znajomy nie chciał małżeństwa z osobą, z którą nie miałby o czym rozmawiać. To dla inteligentnych mężczyzn bardzo ważne, by być w związku z kobietą, która z nimi rezonuje. Usłyszałam to dawno temu od pewnego mądrego psychologa. Powiedział nam wprost w czasie wykładu, że mężczyzna chce móc po seksie porozmawiać z partnerką. Potrzebuje emocjonalnej i psychicznej więzi, tak samo jak kobieta. Dlatego ludzie dobierają się w pary i chodzą ze sobą na randki, by się poznać. Nie każdy szuka bogatego kandydata. Częściej szukamy pokrewnej duszy, z którą można pięknie i ciekawie spędzać czas.

Związek z kimś „z innej bajki” zawsze kończy się fiaskiem. Moim zdaniem mój znajomy podjął właściwą decyzję. W praktyce nie spotkałam ani razu mezaliansu, który stałby się szczęśliwym, kochającym związkiem.  Widziałam natomiast setki małżeństw, które tak się właśnie zaczęły: nieplanowana ciąża, a potem trwający latami rozwód i walka o pieniądze, a przy tym ból, łzy, wzajemne ranienie siebie i dzieci. Jako były ławnik pracujący przy rozwodach mogę śmiało powiedzieć, że trzy czwarte rozwodów to właśnie pary, które zupełnie do siebie nie pasowały i nigdy nie zdecydowałyby się na małżeństwo, gdyby nie dziecko w drodze.

Dodam bez złośliwości, że seks jest dla dorosłych, a w XXI wieku można nauczyć się cieszyć erotyką bez „wpadki”, jeśli nie pasujemy do siebie. I jest dla mnie jasne z kolei, że taka wpadka między dwojgiem kochających się ludzi nie jest w ogóle problemem. Znam wiele pięknych małżeństw, które zostały zawarte nieco szybciej ze względu na ciążę. Ale to są za każdym razie ludzie, którzy do siebie pasują, którzy się kochają i rozumieją. Sam seks to za mało. Potrzebna jest więź i wzajemne zainteresowania. Ludzie powinni patrzeć na świat podobnie i mieć podobne priorytety. Wtedy związki są naprawdę udane.

Historia mojego znajomego ma liczne kopie wśród ludzi, którzy nie rozumieją, czym naprawdę jest związek. Dobieramy się w pary, by siebie wzajemnie kochać i wspierać, by ręka w rękę iść przez życiowe zakręty. Nie uda się tego dokonać z kimś, kto po cichu nami gardzi, a ta pogarda nieuchronnie się pojawia, kiedy tylko minie ekscytacja seksem. Spadają wówczas zasłony i widzimy obok siebie kogoś całkowicie obcego, kto nas nie rozumie i nigdy nie zrozumie. Mój znajomy nie kochał i nie rozumiał tej dziewczyny, która tak bardzo chciała usidlić jego i jego pieniądze. Zaczęliby się kłócić pierwszego dnia po ślubie.

Nawiasem mówiąc zjawisko „wydawania się za pieniądze” jest ciągle powszechne. Mówię tu o sytuacji, gdzie nie ma miłości, tylko jest chęć urządzenia sobie życia cudzym kosztem. W gruncie rzeczy jest to dla mnie inna forma prostytucji i nie obawiam się tak dosadnego określenia. Nikt się nie obrazi, albowiem i tak nikt się do tego nie przyzna. Kobiety, które wychodzą za mąż dla pieniędzy, do ostatniego tchu będą kłamać, że kochają. Nic mi do tego, ale takie związki oparte na handlu nigdy nie są szczęśliwe. Warto o tym pamiętać. Zatem nasze babcie miały rację przestrzegając przed mezaliansem, bo czasem to wcale nie była miłość, tylko interes, jak było w przypadku mojego znajomego.

Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że nie mówię o związkach, w których w ogóle pojawia się różnica w finansowych zasobach. Kto oglądał kiedykolwiek słynne „Love Story”, w którym wzruszali nas do łez Ali MacGraw i Ryan O’Neal, wie doskonale, że miłość nie patrzy na zawartość portfela. Naprawdę można się kochać i rozumieć pochodząc z różnych środowisk. Rzecz zatem w intencji. A może nawet bardziej w miłości. Jeśli pasujemy do siebie intelektualnie, mentalnie, emocjonalnie to cała reszta nie ma znaczenia.

Ogólnie, kiedy mówimy o braku dopasowania, pamiętajmy, że sedno leży w naszych priorytetach, zainteresowaniach, czasem może w wykształceniu. Nie każdy musi być naukowcem, ale naukowiec najszczęśliwszy będzie z erudytą. Tancerz z drugim tancerzem. Smakosz ze smakoszem. Wielbiciel wielodzietnej rodziny z matką rozmiłowaną w rodzeniu dzieci. Bo kiedy żyjemy obok siebie, chcemy być rozumiani i akceptowani w pełni tacy, jacy jesteśmy. Bez tego związek nie będzie udany. Prędzej czy później dochodzi do rozwodu.

Domator o dwóch lewych nogach nie zrozumie dziewczyny, która kocha dyskoteki. Będą się spierać za każdym razem, kiedy ona zechce się pobawić. Niewykształcona osoba, choćby była śliczna i gotowała pyszne potrawy, nie da szczęścia komuś, kogo drażnią błędy ortograficzne i kto chce podyskutować o ostatnio obejrzanym filmie. Szczęśliwy związek to taki, w którym dwoje ludzi pasuje do siebie jak dwa kawałki puzzli.

I jeszcze jeden przykład z życia. Jestem bardzo uczulona na poprawność pisania i kiedyś drażniły mnie u ludzi błędy ortograficzne. Zawsze bardzo dużo czytałam i – jak wiecie – sama piszę książki. Dawno temu randkowałam z chłopakiem po zawodówce. Pozornie prosty chłopak z biednej rodziny, ale w praktyce niesamowicie inteligentny i oczytany. Nie tylko pisał bezbłędnie, ale pożyczał mi ciekawe książki, których sama bym nie odkryła. To właśnie on zabrał mnie po raz pierwszy do studyjnego kina na film, który oglądałam z otwartą z fascynacji buzią i z zachwytem wspominam do dzisiaj. Robił też piękne zdjęcia, a fotografia była kolejnym obszarem naszych wspólnych zainteresowań. Pamiętam, że rozmawialiśmy całymi godzinami i nigdy nie brakowało nam tematów. Rozumieliśmy się doskonale i nigdy ze sobą nie nudziliśmy.

Mam też znajomych po studiach, którzy od chwili otrzymania dyplomu nie przeczytali żadnej książki i są w szczęśliwych związkach z podobnymi sobie. To potwierdzenie tezy, że nie jest ważne pochodzenie czy wykształcenie, lecz autentyczne pasje człowieka. Mezalians jest wtedy, kiedy różnice zainteresowań i priorytetów są nie do pogodzenia. Właśnie dlatego przed ślubem chodzimy na randki, aby się poznać wzajemnie i zobaczyć, czy jesteśmy z „tej samej bajki”. Nikt nie jest lepszy ani gorszy. Życie nie polega przecież ani na czytaniu, ani na gotowaniu, ani na podróżowaniu, ani na posiadaniu bogactwa. To zawsze kwestia naszego wyboru, a w związku to kwestia dopasowania według podobieństw.

Bogusława M. Andrzejewska