Transformacja

Transformacja niekorzystnych poglądów jest bardzo ważnym elementem uzdrowienia. Mnogość metod diagnostycznych pozwala nam dosyć szybko zorientować się, jaki negatywny wzorzec blokuje nasze życie. Czasem wystarczy uważna obserwacja i świadomość, że wszechświat jest naszym lustrem i już widzimy wyraźnie, co jest nie tak i którym miejscu popełniamy błąd. Wtedy pojawia się najważniejsze pytanie: jak zmienić pogląd – wzorzec, który jest ową negatywną matrycą, przyciągającą do naszego życia, to czego absolutnie nie chcemy?

Najpopularniejszą metodą jest oczywiście afirmacja. Jednak nie każdy lubi taką technikę. Wymaga cierpliwości, a przede wszystkim świadomości pracy z energią słowa. Stale natrafiam na artykuły i książki, zawierające błędy na ten temat… Nic zatem dziwnego, że można wiele lat afirmować i nie mieć efektów, a potem krytykować taką nieskuteczną technikę.

Sporo ciekawych sposobów znajdziemy w NLP, które pomaga nam odnaleźć pożądane rezultaty poprzez zakotwiczenie pozytywnych emocji na wybranym punkcie. Świetną techniką bywa przeramowanie, czyli zmiana uczuć związanych z określoną sytuacją za pomocą na przykład muzyki. Sympatycy NLP na pewno znajdują dla siebie wiele sposobów zmiany zapatrywań.

Fizyka kwantowa otwiera przed nami nowe możliwości, podpowiadając metody, w których zmieniamy swoje poglądy na bardzo głębokim poziomie. Szczególnie interesująca wydaje mi się metoda transformacji świadomości komórkowej, którą znalazłam w znakomitej książce Siranusa Sven Von Stadena „Energia Kwantowa”. W metodzie tej – mówiąc w wielkim skrócie – odbywamy podróż do przeszłości, co bez wątpienia może być fascynującym przeżyciem.

Medytację zaczynamy od cofnięcia się w czasie do momentu, kiedy znajdowaliśmy się w cudownym i upragnionym przez nas stanie. To może być poczucie zdrowia, powodzenia, bezpieczeństwa, bycia kochanym, spełnienia marzeń. Każdy z nas ma na swoim koncie takie cudowne doświadczenia. Dla przykładu przyjmijmy, że chcemy przetransformować jakiś dokuczliwy lęk. Szukamy zatem w przeszłości takiego momentu, kiedy czuliśmy się absolutnie bezpieczni i szczęśliwi. Skupiamy się na tym stanie i zakotwiczamy w nim poprzez określony gest, jak np. zaciśnięcie pięści, czy złączenie dwóch wybranych palców. Następnie wędrujemy w czasie wstecz aż do narodzin, poczęcia i jeszcze wcześniej – co jest o tyle ważne, że niektóre blokujące przekonania (lub lęki) mogły powstać w okresie płodowym. Po drodze mijamy różne sytuacje, w których mógł pojawić się lęk i zapamiętujemy je, jak słupki milowe. Będąc w okresie „przed życiem” zakotwiczamy się mocno w stanie błogości i bezpieczeństwa. Z taką energią … rodzimy się i przechodzimy na nowo przez swoje życie do chwili obecnej, zatrzymując się przy każdym „słupku milowym” i przeżywając trudną sytuację na nowo, ale tym razem w pełni poczucia bezpieczeństwa. Jeśli trzeba, skorzystajmy z kotwicy. Poczujmy jak zapisują się na nowo informacje komórkowe.

Ćwiczenie to jest uniwersalne, można je wykorzystać do zmiany każdego przekonania i każdej emocji, obojętnie jakiej sfery życia dotyczą. I jak zawsze – znajduję analogię, która potwierdza sensowność ćwiczenia. Analogie bowiem, które tropię z takim zamiłowaniem, nie są żadnym plagiatem, lecz synchronią, która pokazuje, że różne osoby niezależnie od siebie, często na różnych kontynentach, opracowują zbliżone metody. Może to być inspiracja od innych Energii, a może być to geniusz ludzkiego umysłu. Z doświadczenia wiem, że jeśli kilka osób robi to samo lub wybiera podobne metody, to warto się temu dokładnie przyjrzeć.

W jednej z książek Sandry Ann Taylor, zaproponowano ćwiczenie, które ma za zadanie uzdrawiać przeszłość, czyli mówiąc konkretniej: likwidować traumy, lęki, cierpienia, żale i inne uczucia, których przyczyna leży w naszej przeszłości. Polega ono na wędrówce w czasie i wyobrażaniu sobie trudnego doświadczenia w sposób pozytywny. Jeśli przykładowo cierpimy wskutek komunikacyjnego wypadku, to uzdrawiamy sytuację wyobrażając sobie, że w tym skomplikowanym momencie udało nam, się wyhamować lub skręcić i do wypadku nie doszło.

Ktoś może powiedzieć, patrząc z boku, że to bzdura, bo jeśli w wyniku wypadku doszło do utraty zdrowia czy wręcz kalectwa, to tworzenie bajek z pobożnymi życzeniami niczego nie zmieni. Otóż zmieni – nasze poglądy, programy i emocje. A to ważne. Skutkiem takiego wypadku nie są bowiem tylko połamane kości, ale np. lęk przed prowadzeniem samochodu, czy w ogóle jazda autem. Ponadto w naszym umyśle tworzy się więcej programów, z których czasem w ogóle nie zdajemy sobie sprawy. Może to być na przykład spadek poczucia wartości, jako wtórny efekt kalectwa czy choćby poczucia winy, jeśli było się kierowcą. O tym jaki wpływ na szczęście w życiu ma wysoka samoocena – wie chyba każdy. Jeśli nie, to przypomnę tylko, że jest trampoliną do wszystkiego, czego pragniemy – od miłości poczynając, poprzez dobrobyt finansowy, na spektakularnym sukcesie kończąc. Właśnie dlatego trzeba transformować przeszłość. A mówiąc dokładniej: zmieniać jej zapis w naszym umyśle i naszych komórkach, ponieważ zapis ten kształtuje nasze życie. Każde trudne doświadczenie tworzy takie zapisy w naszej wewnętrznej matrycy.

W książce S. von Stadena znajduje się wiele innych ciekawych ćwiczeń, w tym takie, które pozwala uwolnić się od lęku przez wizualizację. Polega ono na tym, że wyprowadzamy strach ze swojego ciała i umieszczamy przed sobą nadając mu określony kształt i kolor, zgodny z naszą niechęcia do tej emocji. A potem zaczynamy go zabarwiać na jakiś przyjemny kolor. Nadajemy mu milszy kształt, miękkość, pozbawiamy ewentualnych kolców i sprawiamy, że staje się czymś całkiem przyjemnym w dotyku i wyglądzie. Zabawa? Tak, ale jak wskazuje doświadczenie, bardzo skuteczna. W efekcie ludzie uwalniają się od wielu fobii. Taka właśnie jest moc naszego umysłu – potężna.

Metod transformacji jest oczywiście o wiele więcej. Będę jeszcze o nich pisać. Przygotuję też kolejnego ebooka na ten temat. Tymczasem zachęcam do radosnego wypróbowania opisanych przeze mnie technik. 

Bogusława M. Andrzejewska

Znalezione obrazy dla zapytania Energia

Zapisz

Synchronizacja

Synchronizacja kwantowa to metoda opracowana przez dr Franka Kinslowa w 2007 roku, a więc całkiem niedawno. Łączy ona naukę o fizyce kwantowej z wiedzą medytacyjną filozofii Wschodu. Popularny Dwupunkt powstał na bazie połączenia odkryć dr Kinslowa oraz dr Bartletta i zatacza coraz szersze kręgi popularności na całym świecie. Nie ukrywam, że bardzo podobają mi się książki dr Kinslowa, ponieważ zawierają dużo mądrych przemyśleń, dotyczących różnych aspektów naszego życia. Zdecydowanie ten autor ma prosperującą świadomość i choćby tylko dlatego, czyta się go z ogromną przyjemnością.

Kiedy usłyszałam o SK po raz pierwszy, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to nie jest dla mnie nic nowego. To tylko nadanie formy informacjom, które nauczyciele duchowi powtarzają od lat. Odkąd poznałam prace Deepaka Chopry, poznałam też pojęcie „luki między myślami” – tego miejsca, w które zanurzamy się podczas każdej prawidłowo przeprowadzanej medytacji. Na długo przedtem, zanim dr Kinslow stworzył SK, medytowałam w ten sposób. Może właśnie dlatego z taką swobodą zajmuję się prosperitą i pozytywnym myśleniem, bo spontanicznie doświadczam od lat tego, co nazywa się w tej metodzie „Eufouczuciem”? Zazwyczaj mówiłam, że jestem po prostu szczęśliwa… Ale nie przeszkadza mi inna nazwa. Oby jak najwięcej ludzi na całym świecie cieszyło się doświadczaniem tego stanu – jakkolwiek go nazwiemy.

Często powtarzam, że szczęście mamy w sobie. Jest absolutnie niezależne od czynników zewnętrznych. To jakość, po którą można sięgnąć świadomie, wyciągając rękę. Można też skorzystać z pomocy medytacji albo zabiegu Reiki. Za każdym razem wchodzimy w pole czystej świadomości, poza myśli lub też w tzw. „lukę między myślami”. Wiąże się to z podniesieniem energii, a na planie codzienności – z poprawą nastroju i odczuwaniem: błogości, spokoju, zadowolenia, radości, przyjemności. Euforycznego uczucia – jak nazywa je dr Kinslow.

Deepak Chopra w swoich pięknych książkach obiecywał, że utrzymanie określonej wizji – marzenia przez 60 sekund w stanie takiego dotykania wyższej świadomości gwarantuje spełnienie. Moim zdaniem cudowne wyniki Dwupunktu i SK to nic innego, jak osiągnięcie tegoż właśnie efektu, choć technicznie nieco się to wszystko różni. W czasie Dwupunktu lub SK w zasadzie niewiele skupiamy się na intencji… A w każdym razie nie wizualizujemy jej. Pamiętam, jak 15 lat temu systematycznie wprowadzałam w „lukę miedzy myślami” listę swoich pragnień. Niezwykle ciekawe i skuteczne ćwiczenie znalezione w książce Deepaka Chopry… Większość z tych życzeń już się spełniła.

Synchronizacja Kwantowa jako metoda, to zestaw uporządkowanych ćwiczeń, które pomagają odnaleźć w sobie te wszystkie piękne uczucia, a przede wszystkim – co warto podkreślić – uczą nas połączenia z czystą świadomością. Pozwala ona „medytować bez medytacji” najbardziej zabieganemu człowiekowi Zachodu. Wydobywa z nas moce, które dostępne były dotąd tylko zaawansowanym joginom. Dopiero zaczynamy uczyć się praktycznego wykorzystywania fizyki kwantowej, ale niebawem osiągniemy w tym biegłość, ponieważ ludzkość rozwija się bardzo szybko, zasilana mnogością spływającej na Ziemię energii.

To otwiera przed nami wiele możliwości – to jasne. Możemy uzdrawiać nasze ciała i emocje. Możemy poprawiać jakość swojego życia materialnego. Możemy naprawiać związki i cieszyć się dobrymi relacjami z tymi, na których nam zależy. SK może być wykorzystywana we wszystkich obszarach życia. Przynosi efekty – podobnie jak inne zbliżone metody oparte na fizyce kwantowej: uzdrawianie rekonektywne, Dwupunkt, Quantum Energy Transformation itp.

Ponieważ cały czas opowiadam tutaj, że SK to nic nowego, a jedynie ubranie w nazwę odkrycia oczywistych duchowych zasad, to jeszcze jedno skojarzenie. Każdy, kto czytał „Niebiańską Przepowiednię” J. Redfielda pamięta na pewno, jaka magia sprawiała, że bohaterowie stawali się niewidzialni, a skręcona noga wracała do zdrowia. Magiczną moc wyzwalał w tej powieści… zachwyt otaczającą przyrodą. Potężne, pozytywne uczucie, bazujące na czystej świadomości. Bardzo przypomina mi to Eufouczucie.

Przyznaję, że cieszy mnie ogromnie, kiedy wokół mnie jak grzybki po deszczu powstają takie piękne metody, oparte na duchowej wiedzy. Jeszcze nie tak dawno zastanawiałam się, jak przekonać znajomych, by czytali książki Deepaka Chopry, wchodzili w „lukę miedzy myślami”, medytowali i tworzyli nowy szczęśliwy świat. Dzisiaj to dzieje się samo z siebie, bo takie techniki jak SK stają się po prostu popularne. Dzięki ciekawie napisanym książkom są powszechnie dostępne.

SK bazuje na wiedzy o fizyce kwantowej, co automatycznie sprawia, że metoda będzie bardzo modna. To dobrze. Myślę, że nadeszła nowa, wspaniała era zaawansowanego rozwoju i odkrywania Prawdy. Szeroko pojętej duchowej Prawdy. Jej skrawkiem jest odkrycie, że wszystkie moce mamy w sobie, że nasz umysł umożliwia nam sięgnięcie po realizację każdego marzenia. Mamy moc uzdrawiania własnego ciała i zmieniania rzeczywistości zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Co zrobimy z takim skarbem? Czy będziemy pomnażać w nieskończoność pieniądze, aby zaimponować sąsiadom? Czy nowa „Atlantyda” znowu runie przez chciwych i zakompleksionych materialistów? Czy też dostrzeżemy ogromną szansę wewnętrznego rozwoju poprzez odnalezienie drogi do Najwyższego Źródła? Dla mnie SK podobnie jak Dwupunkt jest przede wszystkim sposobem na odnowienie zgubionego przed tysiącami lat połączenia z Boskością. Dlatego popieram, polecam i zachęcam.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Kwantowe zdrowie

Być może artykuł ten powinien pojawić się w dziale dotyczącym uzdrawiania, ale ponieważ fascynują mnie możliwości i metody oparte na fizyce kwantowej, wolę położyć nacisk na tę arcyciekawą dziedzinę nauki. Już – nauki. Tak chyba możemy głośno powiedzieć, chociaż ciągle jeszcze wiele poważnych osób nie daje wiary temu, co odkrywamy każdego dnia na poziomie kwantowym. Chcę też podkreślić, że Dwupunkt oraz Synchronizacja są także metodami, dzięki którym możemy uzdrawiać swoje fizyczne ciało. W tym miejscu chcę pokazać sposób uzdrawiania w polu kwantowym. Coś, co każdy może zrobić sam, nie kończąc żadnych kursów.

Punktem wyjścia jest tutaj struktura subatomowa. Każda komórka naszego ciała jest zbudowana z cząsteczek DNA, a te z kolei z atomów. Jak pamiętamy z fizyki, atomy składają się z jądra, w którym znajdziemy protony i neutrony oraz z wirujących po orbicie elektronów. Odległości pomiędzy jądrem a orbitą elektronów są ogromne. Gdybyśmy – zachowując proporcje – wyobrazili sobie jądro jako coś wielkości orzecha włoskiego, to elektron znalazłby się w odległości paru kilometrów. Czym zatem wypełniona jest ta wielka przestrzeń? Oceanem naszych myśli. Wszelkimi wibracjami. Tu odnajdziemy punkt wyjścia do działania.

Inspiracją był dla mnie pomysł dr Davida Hamiltona, jednak zmieniłam jego wizualizację zgodnie z taką wiedzą, jaką uzyskałam dzięki własnym medytacjom i pracy z Aniołami. Łączę wiedzę kwantową ze świadomością mocy miłości.

WIZUALIZACJA KWANTOWEGO UZDRAWIANIA

  1. Wyobrażamy sobie część ciała zajętego chorobą i wchodzimy do jego wnętrza na poziom komórkowy. Dostrzegamy pojedyncze komórki oraz ich części, szczególnie DNA.
  2. Wchodzimy głębiej – w cząsteczki DNA i rozróżniamy poszczególne atomy. Wybieramy sobie jeden atom i wchodzimy do niego, dostrzegając protony, elektrony oraz ogromny ocean przestrzeni pomiędzy nimi. Zanurzamy w nim swoją świadomość.
  3. W oceanie wibracji pomiędzy cząsteczkami subatomowymi odnajdujemy przyczynę choroby. Może wyglądać jak fale wzburzonego morza lub szare czy szarozielone ciemne plamy. Mówimy z mocą: „USUWAM!” i oczyszczamy przestrzeń z toksycznych wibracji. Robimy to tak długo, jak uznamy za potrzebne.
  4. Na poziomie serca odczuwamy silną miłość bezwarunkową i wprowadzamy ją w postaci najczystszego białozłotego światła do przestrzeni wewnątrz atomu. Wizualizujemy czyste i piękne fale miłości. Nasycamy tę przestrzeń miłością tak długo, aż zacznie świecić własnym blaskiem.  (w wersji bardziej zaawansowanej wprowadzamy także inne jakości, zgodnie z psychosomatyką; np. wybaczenie w przypadku chorób nowotworowych).
  5. Wchodzimy poziom wyżej i spoglądamy na atomy cząsteczek, w których właśnie byliśmy zanurzeni. Wizualizujemy światło bezwarunkowej miłości, które je wypełnia. Potwierdzamy je z mocą: „DOSTRZEGAM WYRAŹNIE, ŻE MIŁOŚĆ BEZWARUNKOWA DOKONAŁA UZDROWIENIA”. (można sformułować własne zdanie afirmacyjne o podobnym znaczeniu i powtórzyć je nawet trzykrotnie)
  6. Wchodzimy poziom wyżej i powtarzamy wizualizację oraz afirmacyjne potwierdzenie. Patrzymy na nitki DNA w komórce, wizualizujemy światło w nich i mówimy: „DOSTRZEGAM WYRAŹNIE, ŻE MIŁOŚĆ BEZWARUNKOWA DOKONAŁA UZDROWIENIA”.
  7. Wchodzimy poziom wyżej i powtarzamy wizualizację oraz afirmacyjne potwierdzenie. Patrzymy na komórki i cząsteczki tkanek, wizualizujemy światło w nich i mówimy: „DOSTRZEGAM WYRAŹNIE, ŻE MIŁOŚĆ BEZWARUNKOWA DOKONAŁA UZDROWIENIA”.
  8. Wchodzimy poziom wyżej i powtarzamy wizualizację oraz afirmacyjne potwierdzenie. Patrzymy na część ciała – możemy zobaczyć swoje odbicie w lustrze, jeśli jest to coś na zewnątrz ciała, np. skóra lub oczy. Wizualizujemy światło wypełniające ciało i mówimy: „DOSTRZEGAM WYRAŹNIE, ŻE MIŁOŚĆ BEZWARUNKOWA DOKONAŁA UZDROWIENIA”.
  9. Kończymy podziękowaniem za uzdrowienie i dłuższą chwilą wizualizacji samego siebie, cieszącego się dobrym zdrowiem.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Kwantowe lajki

W kontekście fizyki kwantowej wiemy wszyscy, że wibracje przyciągają się w określony sposób. Oznacza to, że to my tworzymy wybrane jakości energetyczne, które następnie przyciągają do nas ludzi o podobnym nastawieniu lub przekonaniach. Nazywa się to dostrojeniem. W specyficznym świecie Internetu to może być istotna wiadomość, ponieważ tłumaczy na jakiej zasadzie pojawiają się na naszych stronach i fanpejdżach znaki polubienia, tzw. „lajki”. Zakładamy, że osoby, którym odpowiada nasza wibracja oraz wibracja naszych wypowiedzi, „podlajkują” to, co umieścimy w sieci.

Tymczasem realia wskazują, że człowiek potrafi zadać kłam nawet fizyce kwantowej, ponieważ na świecie jest tak dużo oszustów, że żadne wibracje nie zdają egzaminów. To oczywiście tylko metafora – prawa fizyki działają nadal, tylko wszystko wygląda inaczej niż powinno… Większość z nas wie, jak powstaje takie lajkowe oszustwo. Oto, co pisze na ten temat Newsweek (nr 28/2014): „Pozytywny komentarz? Proszę bardzo, wystarczy 60 groszy. Bez zbędnych pytań, czy reklamowany produkt jest dobry, a nawet czy istnieje. Szacuje się, że jedna trzecia opinii w sieci to produkowane za pieniądze fałszywki.”

Dlatego właśnie nie wierzę żadnym wstawianym na blogach rekomendacjom. Jak pisałam kiedyś w artykule o Samoreklamach, świadczą one jedynie o niskim poczuciu wartości właściciela bloga lub o jego desperackiej chciwości. Prawdziwa, wartościowa i wiarygodna reklama jest jak talerz kanapek: stawiam go przed Wami i tym samym proponuję, abyście się poczęstowali, jeśli chcecie i kanapki wyglądają dla Was apetycznie. Nie zmuszam, nie namawiam, nie wpycham na siłę do buzi, a co najważniejsze: nie upycham pod liściem sałaty nieświeżego plastra pomidora. Bo reklama to powinno być zaproszenie: tu jestem i to robię, w taki sposób, możesz skorzystać, jak chcesz. Jeśli przekroczę granice, jeśli  umieszczę na swojej stronie prawdziwe lub zmyślone rekomendacje, wówczas zaproszenie zamienia się w manipulację.

Można pochwalić się, że świadczyliśmy usługi dla firmy XYZ i firma ta jest z nas zadowolona. Możemy napisać, że mamy setki usatysfakcjonowanych klientów – to brzmi uczciwie i nie jest manipulacją, tylko ogólnikiem. Ale jeśli napiszę, że dzięki mnie pani Maria pozbyła się uporczywych migren, to manipuluję wszystkimi czytelnikami, których boli głowa. Czytając mój blog mogą zostać zakodowani w określony sposób, ponieważ cierpiąca na migreny kobieta utożsamia się natychmiast z panią Marią. Na tym zresztą polega owa komunikacyjna sztuczka, którą bez żenady stosują większe i mniejsze firmy. Widzimy to każdego dnia. Myślę jednak, że taką papkę łyka już coraz mniej ludzi, ponieważ nasze wibracje wzrastają i wiele osób dostrzega zjawisko, o którym piszę.

Jest we mnie wystarczająco dużo łagodności i zrozumienia, aby na takie zjawisko unieść jedynie brew i uśmiechnąć się do siebie. Nawet ta publikacja nie ma zbyt wielkiego sensu, ponieważ podobne przyciąga podobne i co bym tu nie próbowała napisać, szarlatani zawsze znajdą swoich klientów. Działa tu energia na poziomie kwantowym i strumienie wibracji stworzą sposobność, by pewni ludzie nie dostrzegali oczywistej manipulacji i ufali największym nawet oszustom, zachwycając się pozorami i w ciemno kupując rekomendacje opłacone po 60 gr. sztuka. Z kolei moi sympatycy wibrują podobnie do mnie, więc widzą i rozumieją całą sytuację w taki sam sposób. Czytając te słowa kiwają ze zrozumieniem głową. Po cóż więc pisać? Tylko po to, aby uruchomić kwanty energii, ponieważ jest mnóstwo osób w stanie pomiędzy: nie znają mnie, nie wierzą szarlatanom, wahają się… A silna wibracja może skierować ludzi na drogę zdrowego rozsądku.

Ponieważ miało być o „lajkach”, to jeszcze pewna przezabawna historia. Otóż niektórzy z „duchowych doradców” posługują się głupawą sztuczką, podczas tworzenia swojego fanpejdżu. Za podlajkowanie oferują darmowe… „coś”. Jakiś skrypt czy filmik. Opierają się na słusznym mechanizmie, że człowiek za „darmochę” zgodzi się na wiele. Nie każdy człowiek co prawda, ale znakomita większość ludzi tak. Proszę ustawić kosz czegokolwiek za darmo przed swoim domem – może to być choćby groszek w puszce wart 99 groszy za opakowanie. Założę się, że każdy, kto znajdzie się w pobliżu weźmie taką puszkę, nawet jeśli nie znosi groszku – weźmie dla córki lub brata w wojsku. Darmocha? Trzeba skorzystać! Metodę tę stosują często prezenterzy produktów: za udział w prezentacji oferują paczkę kawy.

Napisałam, że sztuczka jest głupawa, ponieważ  nie gwarantuje nam żadnego prawdziwego polubienia. Ktoś kto podlajkował fanpejdż wyłącznie dlatego, aby otrzymać podarunek, może nigdy więcej na niego nie zajrzeć. Oznacza to, że jego polubienie jest fałszywe, nieprawdziwe. Nie skorzysta też z proponowanej przez nas oferty, bo nawet nie będzie wiedział, że istnieje, skoro nie interesują go przedstawiane przez nas treści.

Na prezentacjach sprzedażowych stosuje się kolejne manipulacje, aby kogoś, kto przyszedł tylko po darmową paczkę kawy, skłonić do zakupu czegoś, czego nie potrzebuje. Proces jest dość skuteczny i często starsze osoby wychodzą ze spotkania lżejsze o parę tysięcy zł rozłożonych na raty… (Uczę tych mechanizmów na szkoleniach z komunikacji, abyśmy umieli się przed nimi zabezpieczyć). Na fanpejdżu trzeba proponować kolejne darmowe skrypty czy filmiki, ale nie zadziałają one tak efektywnie, jak techniki stosowane przez sprzedawców na spotkaniach. Zatem kupiony lajk nie posiada żadnej wartości. Żadnej. Nie pokazuje prawdziwego zainteresowania stroną ani nie przysparza nam klienta. Jest… niczym.

Nie chciałabym takich polubień pod swoją stroną. Stworzyłam ją jak talerz kanapek i częstuję: kto ma ochotę czerpie stąd dla siebie to, czego pragnie i potrzebuje. Komu się nie podoba, omija mnie. Lajki  pod moją stroną są szczere i stanowią dla mnie przede wszystkim informację o tym, jak wiele osób interesują prezentowane przeze mnie treści. Te osoby zapewne wracają do mnie i czytają to, co zamieszczam. Każde polubienie mojego fanpejdża jest w pełni autentyczne i niezależne. Często robią to osoby, których w ogóle nie znam – takich nieznanych sympatyków mam ponad 80% – i serce mi rośnie, że przedstawiana przeze mnie wiedza cieszy się uznaniem nie tylko moich studentów i klientów, którzy zdążyli mnie docenić na żywo. Dla mnie jeden taki szczery „lajk” jest warto sto razy więcej niż wszystkie te kupione za prezenty.

Oczywiście są też osoby uzależnione od „lajków”, dla nich nie ma znaczenia, co kto sobie myśli, ważne, że zwiększa się liczba polubień. Ale to osobny temat.

Tu chcę jeszcze podkreślić, że fanów nie kupuje się prezentami. Prezenty mogą być gratisem dla klienta, aby do nas wrócił, ale nie dla kogoś, kto ma nas lubić i akceptować. Czy chcielibyście mieć „przyjaciół”, którzy odwiedzają Was tylko dlatego, że za każdą wizytę płacicie im 20 zł? Tutaj wypadałoby uruchomić zasady prosperity i dostroić się do tego, czego pragniemy. Za żadne podarunki nie można kupić sympatii i szacunku, jeśli nie mamy ich w sobie. Wierzę w Prawo Przyciągania. Tworzę określone wibracje i tym samym przyciągam do siebie ludzi, którzy są gotowi na moje konsultacje i na to, czego mogę ich nauczyć. Aby być autorytetem dla innych, należy być najpierw autorytetem dla siebie. Jeśli nim nie jestem, to muszę kupować „lajki”, pozytywne komentarze i opinie, aby się dowartościować.

Na koniec chcę podkreślić, że wypowiadam się tu negatywnie o sztuczkach stosowanych powszechnie przez wiele firm i osób. Ludzie tak działają, ponieważ uczą się tego na specjalnych szkoleniach z marketingu i sprzedaży. Celem firmy jest zarobić jak najwięcej i z tego punktu widzenia te wszystkie manipulacje są sprytną strategią. Ja natomiast stawiam na rozwój wewnętrzny, miłość bezwarunkową i różne inne duchowe wartości, które dla rasowego sprzedawcy będą tylko bełkotem. Jeśli dla kogoś zarabianie kasy bez względu na sposób jest priorytetem, to będzie nieuczciwie zdobywał „lajki” oraz sam wpisywał sobie komentarze, bo inaczej nie potrafi funkcjonować. To jego sposób na życie.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Zapisz

Inne wcielenia

Tematyka ta jest wydawałoby się wyłącznie duchowa, nawiązująca do tradycji Wschodu i zasad reinkarnacji. Większość ludzi uważa, że jest to kwestia wyłącznie wiary. Tymczasem najnowsza fizyka pokazuje nam aspekty, które skłaniają nas do większej otwartości umysłu niż dotąd. Od dawna wiemy, że rzeczywistość wykracza daleko poza to, co możemy poznać zmysłami czy nawet najdokładniejszymi  narzędziami. Wystarczy wejść w świat mikrocząstek i cała nasza wiedza zmienia swoja jakość. Na poziomie fizyki kwantowej odnajdujemy nieoczekiwanie najbardziej zaskakujące odpowiedzi.

Koncepcja znana jako M-teoria uznaje, że wszechświat istnieje w 11 wymiarach. Tworzą one przestrzeń do istnienia nieskończonej ilości równoległych światów. Obrazowo możemy powiedzieć, że istnieje ogromna ilość wibrujących warstw, które wzajemnie się łączą i przecinają. Warstwy te są płaszczyznami w czasoprzestrzeni, na których istnieją różne rzeczywistości. Fizycy od dawna dopuszczają istnienie światów alternatywnych do naszego.

Według takiej opcji nasza świadomość ma możliwość przemieszczania się na chwilę pomiędzy warstwami. Przenosi się na inną płaszczyznę, by potem ponownie wrócić do chwili obecnej. Taki ruch nazywamy „skokiem kwantowym”. Oznacza to zdolność do spojrzenia na przeszłe lub przyszłe wydarzenia, umiejscowione na innych warstwach. Nie od dzisiaj wiemy, że czas nie jest liniowy, sprawia jedynie takie wrażenie. W pewien sposób wszystko jest w jednym punkcie, w którym przecinają się przeróżne warstwy istnienia.  

Zamiast punktu możemy sobie wyobrazić wielki ocean, w którym różne prądy poruszają się w zmiennych kierunkach i z rozmaitą prędkością. Niektórzy widzą tu też pole wibracji, gdzie pomiędzy przeszłością, teraźniejszością a przyszłością pojawiają się określone różnice prędkości drgania. Według tej teorii przeszłość charakteryzuje się ruchem mniej gęstym od chwili obecnej, a przyszłość jest jeszcze lżejsza i czeka na ukształtowanie. A wszystko w pewnym równoległym układzie wielkiego oceanu wibracji, co daje możliwość przechodzenia pomiędzy warstwami.

Odkrycie możliwości skoku kwantowego otwiera przed nami nowe możliwości rozwoju. Zakłada się, że kiedy świadomość na chwilę przeniesie się na ścieżkę innego życia, może zgromadzić tam informacje, aby wykorzystać je potem dla lepszego rozumienia teraźniejszej egzystencji. Czy to nie przypomina nam procesu regresji, w czasie którego dzięki odpowiednim technikom cofamy się do innego wcielenia, by poznać ewentualne przyczyny naszych lęków czy innych traum?

Reinkarnacja jest ciągle tematem kontrowersyjnym. Wiele osób nie wierzy w wędrówkę duszy. Jednak z drugiej strony założenie, że wcielamy się wielokrotnie, tłumaczy wiele dziwnych zjawisk i odpowiada nam na pytania, na które tak trudno znaleźć czasem odpowiedź. Jednak nie chcę tutaj toczyć dyskusji o możliwych wcieleniach, a jedynie podkreślić, że najnowsze badania fizyki kwantowej zdają się potwierdzać taką teorię.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Energia Sukcesu

Odkąd fizyka kwantowa zajęła się Prawem Przyciągania, nawet pewne wydawałoby się oczywiste cechy traktujemy jako czynnik niemal naukowy. Jeśli bowiem przyjmiemy, że każda nasza myśl jest falą, która działa na cząsteczki, wówczas możemy w sposób dość jasno określony zaplanować pracę z kreowaniem własnego sukcesu. W fizyce kwantowej teoria niepewności zakłada, że poruszamy się w nieskończonym oceanie wszelkich możliwości, które sami sobie stwarzamy. Aby jednak kontrolować tę moc, warto poznać siebie i swoje umiejętności.

Sukces nie jest dziełem przypadku. Został stworzony przez naszą świadomość, jest efektem synchronizacji energetycznej i wypływa z dopasowania naszych wibracji do nurtu Wszechświata. Cokolwiek staje się naszą rzeczywistością, zawsze jest wykreowane przez nas samych. Czasem pracujemy świadomie nad określoną materializacją, częściej intuicyjnie tworzymy w sobie pewne silne jakości, które wzmacniają naszą energetykę i pomagają osiągnąć wybrany cel.

Pierwszym istotnym czynnikiem jest energia pewności siebie. Tego nie można pominąć i od tego warto zacząć każdą pracę nad sobą, ponieważ tutaj znajdziemy zaczarowany klucz do szczęścia. Tu wszystko się zaczyna. Stale powtarzam, że wysokie poczucie własnej wartości staje się trampoliną do sukcesu, ponieważ energia wysokiej samooceny toruje nam drogę do spełnienia wszystkiego, czego pragniemy. Po pierwsze wysyła do Wszechświata informację, że zasługujemy na sukces, ponieważ jesteśmy dobrzy, wspaniali, inteligentni…

Po drugie pozwala nam wydajnie pracować, bo jesteśmy spokojni i szczęśliwi. Człowiek, który docenia i podziwia samego siebie odnajdzie zadowolenie w tym, co robi. Obca jest mu frustracja, potrzeba akceptacji, czy poczucie winy. Po trzecie – wysokie poczucie wartości powoduje, że automatycznie lubimy i życzliwie traktujemy innych, możemy więc zawsze liczyć na serdeczność i wsparcie. Ceniąc siebie, spontanicznie w innych skupiamy się na tym, co w nich dobre, przymykając oko na wady i słabości. To się nazywa przeniesienie. Co w sobie akcentujemy najsilniej – zobaczymy od razu u drugiego człowieka. Nie mamy potrzeby rywalizacji, lecz wolimy korzystną współpracę.

Drugim ważnym czynnikiem na drodze do sukcesu jest optymizm. Dostrzeganie szklanki w połowie pełnej, szukanie możliwości tam, gdzie inni widzą tylko zgliszcza, nie poddawanie się i wiara w zwycięstwo. Przy tym oczywiście też pozytywne myślenie z całym pakietem radości, która nie tylko ładuje nam akumulatory, ale i uzdrawia. I tu mała dygresja: postrzegam pozytywne podejście do życia jako mądre traktowanie każdego wyzwania, a nie jako bezmyślne różowe okularki i nieodpowiedzialność w stylu: „jakoś to będzie”. Optymista nie zamiata problemów pod dywan, lecz traktuje je jako inspirujące przygody i testy, dzięki którym może sprawdzić swoje możliwości.

Kolejna istotna energia to świadomość celu. Cel nas motywuje, nie można o tym zapomnieć. Niczego nie osiągniemy, jeśli nie określimy jasno, dokąd podążamy. Cel powinien być spójny z naszymi prawdziwymi pragnieniami i harmonijny z nami. Wówczas staje się pasją i daje nam niesamowitą siłę. Skrzydła wyrastają nam u ramion i mamy w sobie naturalny dopalacz, który niesie nas do sukcesu. A jeśli wymyślimy sobie coś, co jest cudzym pragnieniem, a nie naszym, tego efektu nie będzie. Cóż z tego, że zdecydujemy np. wygrać maraton, jeśli w istocie nie lubimy biegać i sama myśl o biegu budzi w nas niechęć. Motywacja oparta na tym, by komuś zaimponować lub udowodnić, że jesteśmy lepsi od kogoś, bywa ślepą uliczką. W takim punkcie myślenia trzeba wrócić do początku i podnieść poczucie wartości. Jesteśmy doskonali tacy, jacy jesteśmy i nic nikomu nie musimy udowadniać.

Istotnym elementem jest także umiejętność skupienia się na teraźniejszości. Jak mawiają mądrzy ludzie: „wczoraj minęło, jutro nie wiadomo, czy nadejdzie – wszystko co masz, to dzień dzisiejszy”. Metaforycznie oznacza to też wyzwolenie się z okowów przeszłości, która może zawierać trudne doświadczenia, negatywne wzorce i różne inne „skarby”, powodujące utrudnienia w dążeniu do sukcesu. Przyszłość też nie powinna nas zajmować, ponieważ zazwyczaj wyszczerza do nas kły wszelkimi lękami, zmartwieniami i niepewnością. Mnóstwo energii tracimy rozpamiętując przeszłość lub martwiąc się o to, co nadejdzie. Tymczasem największa moc jest w chwili obecnej. Tu i teraz możemy wszystko, jeśli tylko umiejętnie dostroimy się do wibracji Wszechświata.

Ostatnia ważna energia, o której chcę napisać, to wdzięczność. Jest potężną siłą, która przyciąga do nas mnóstwo dobra materialnego i emocjonalnego, jeśli tylko umiemy ją prawdziwie przeżywać. Jeśli pragniemy osiągnąć sukces, warto prowadzić dziennik wdzięczności, w którym będziemy zapisywać wszystkie cudowne dary Wszechświata, jakie spływają w nasze dłonie każdego dnia. Jeśli pragniemy bogactwa finansowego, zacznijmy dziękować za wszystko, co posiadamy, nawet jeśli są to ostatnie grosze w portfelu. Wdzięczność jest energią, która pięknie tworzy koherencję serca, zapewniając nam dobre zdrowie i szczęście.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Kwantowa Prosperita

Od lat ludzie szukają metody, która w czarodziejski sposób zmieni ich finansową niedolę w bogactwo. Jest to temat tak powszechny, że wyprzedza go jedynie nieśmiertelne pytanie: „kiedy znajdę swoją drugą połówkę?”. Te dwa problemy wydają się dominować, szczególnie w naszym kraju. A ostatnio dużo się mówi o finansowym kryzysie, który dotyka całą Europę, a więc temat pieniędzy stale wraca do nas w takiej czy innej postaci.

Nie ukrywam – dla dobra moich klientów – chciałabym mieć w zanadrzu taką czarodziejską różdżkę, która jednym machnięciem uruchamia przypływ gotówki. Niestety, jest wiele różdżek, ale żadna nie działa w ten sposób. Mamy Reiki, EFT, Hunę, Synchronizację kwantową, modlitwy, wizualizacje, afirmacje… i wiele innych metod. Żadna jednak nie działa bezpośrednio na materii, ponieważ materia jest zależna od naszych myśli. Nie stworzymy niczego samymi rękami ani drewnianą różdżką, jeśli wcześniej nie nadamy temu kształtu naszymi myślami, wizjami i przekonaniami.

Fizyka kwantowa obiecuje nam sukces – także ten materialny. Opierając się na Prawie Przyciągania, zachęca do pozytywnego myślenia, tworzenia dobrych poglądów i kreowania swojego życia przez dopasowanie wibracji w najwłaściwszy sposób. W synchronizacji kwantowej zwracamy uwagę przede wszystkim na emocje, co ostatecznie potwierdza, że zasobność naszego portfela jest zależna od naszego postrzegania świata. Cokolwiek zrobimy, jakkolwiek ciężko będziemy pracować, pieniądze pojawią się dopiero wtedy, kiedy stworzymy ich pozytywny obraz i dostroimy się wibracyjnie do energii bogactwa. A to niełatwe…

Emocje niezwykle często blokują przypływ gotówki. Ta najsilniejsza to lęk, wynikający z braku. Jeśli nie mamy pieniędzy na opłaty, a zbliża się termin płatności, strach chwyta nas za gardło i paraliżuje wszelką energię. Jeśli do tego dopuścimy, to jesteśmy w pewien sposób „ugotowani”. To tak, jakbyśmy czekając na dostawę, zamknęli wszystkie drogi dojazdowe. Dostawa utknie daleko od nas, poczeka chwilę i odjedzie, a my zostaniemy z niczym. Lęk to nasz największy wróg i do tego niestety dość silny. Kiedy boimy się, że nam zabraknie, to materializujemy taką sytuację. Murowany sposób na wykreowanie czegoś, to banie się, że to się stanie.

Ale jak się nie bać braków, kiedy widmo windykacji czy komornika potrafi przyprawić nie tylko o ból głowy, ale wręcz gwarantuje permanentny stres i nieprzespane noce. Kto doświadczył, ten wie, jakie to cierpienie, dlatego ludzie tak rozpaczliwie pragną pieniędzy. Tymczasem nadmierna potrzeba blokuje przypływ. Jak mawiają mądrzy nauczyciele: aby przyciągnąć pieniądze należy ich pragnąć, ale nie potrzebować. Dlatego właśnie bogaci ludzie przyciągają więcej bogactwa, a biednemu wiatr w oczy… Żadne tu podobieństwa. To tak działa, że zamożna osoba chce czegoś, ale potrafi wrzucić na luz, myśląc: „fajnie byłoby, ale jak pieniądze teraz się nie zjawią, to nic wielkiego się nie stanie, poczekam”. Biedak, któremu grozi eksmisja czy wyłączenie prądu nie machnie ręką. On obgryza w nerwach paznokcie i mówi: „nie wyobrażam sobie, co będzie, jak nie dostanę kasy, chyba umrę!”

W takiej sytuacji punktem wyjścia do działania jest pozbycie się lęku i wprowadzenie w siebie na wszystkich poziomach spokojnej akceptacji oraz wiary w to, że wszystko będzie dobrze. Synchronizacja kwantowa spełnia tutaj świetnie swoją rolę, podobnie jak metoda Reiki na poziomie drugiego stopnia. Niektórym pomaga też EFT. Natomiast odradzam pracę z afirmacją czy wizualizacją, ponieważ te metody wymagają pozytywnego nastawienia i wysokiego poziomu energii, aby przyniosły efekty. Afirmowanie w sytuacji, kiedy jesteśmy skuleni z lęku, nie zadziała. Chociaż nie zaszkodzi powtarzanie sobie jak mantry: jestem silniejsza niż wszystko, co mnie spotyka; mam siłę, aby to rozwiązać. Pomoże to przekodować nieco nasze myśli na poziomie umysłowym i stworzy dobre podstawy do bardziej radykalnej metody. A kiedy podniesiemy już energię i uwolnimy się od lęku, wówczas możemy zastosować wiele różnych skutecznych metod do przyciągania pieniędzy.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Koherencja Serca

Na każdym kroku fizyka kwantowa zdaje się potwierdzać, że to wszystko, o czym mówi Prosperita, ma sens. Pewne rzeczy po prostu się dzieją, doświadczamy tego, więc niepotrzebne nam naukowe dowody. Jednak kiedy one się pojawiają, to przeżywamy niezwykłą radość. Przestajemy być nawiedzonymi ezoterykami, stajemy się świadomymi praktykami określonej technologii.

Jednym z ciekawszych tematów jest koherencja serca. Fizjologicznie taki stan pojawia się, kiedy przez dłuższy czas nasze serce bije w regularnym rytmie. Gregg Braden podaje, że jest to pewna określona norma – 0,10 Hz (0,10 cykli na sekundę). Taki rytm wytwarza bardzo regularną sinusoidę, matematyczny wręcz ideał, a sam stan koherencji jest wyjątkowo korzystny dla naszego zdrowia.

Dlaczego ma to znaczenie? Otóż serce jest chyba najbardziej interesującym z naszych organów. Od lat przypisuje mu się drugorzędną rolę, zakładając, że to mózg jest tym najważniejszym szefem całego ciała. Odnosimy do serca wiele naszych emocji, zabarwiamy je romantycznymi historiami i w końcu sprowadzamy do roli pompy tłoczącej krew. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Niezwykłe odkrycia spowodowały, że pod koniec ubiegłego wieku powstał  w USA Instytut Matematyki Serca (HearthMath Institute), aby zgłębić naturę tego niesamowitego organu.

Serce ludzkie powstaje w pierwszej kolejności i pierwsze się wykształca, kiedy maleńki płód buduje swoje poszczególne cząstki. Kiedy zaczyna bić – co nadal jest niewytłumaczalnym fenomenem – zaczyna wysyłać impulsy do mózgu, który dopiero wówczas rozpoczyna tworzenie innych organów. Zatem to serce niejako decyduje o ich kształcie i zdrowiu. Podobnie jest u dorosłego człowieka – to serce energetycznie inspiruje mózg do określonych działań chemicznych, które wpływają na ciało, skórę i poszczególne narządy. Można zatem powiedzieć, że to serce decyduje o stanie naszego zdrowia – w sensie jak najbardziej fizycznym.

Okazuje się, że serce ma najsilniejsze pole energetyczne, 5000 razy silniejsze od pola wytwarzanego przez mózg. Obejmuje ono okrągły obszar wychodząc daleko poza nasze ciało. Jego średnica wynosi około 3 metry. Jest to moim zdaniem kolejny czynnik wskazujący, że powstające w mózgu myśli mocno związane z naszym ego, są wtórne w stosunku do naszej Prawdziwej Istoty, która z intelektem nie ma nic wspólnego i działa w obszarze poza naszymi myślami. Jeśli to serce jest głównym zarządcą na wszystkich naszych poziomach, to jego odpowiednikiem w wymiarze subtelnym z całą pewnością nie są rozgadane myśli, reprezentujące to, co nazywamy psychologiczną osobowością, lecz to, co znajduje się pomiędzy myślami.

Naukowcy ustalili, że stan fizjologicznej koherencji serca tworzy spójne i stabilne pole, które bardzo korzystnie działa na nasze zdrowie. Przede wszystkim stan ten powoduje wysyłanie zrównoważonych prawidłowych impulsów do mózgu, który jako „podwykonawca” zajmuje się regulowaniem chemii we wszystkich komórkach ciała. Im dłużej w ciągu dnia jesteśmy w owym stanie koherencji, tym więcej czasu dostaje nasze ciało na wzmacnianie systemu immunologicznego lub na rekonwalescencję. Jak wiemy, każda dysharmonia w ciele (nazywana bólem, chorobą czy dolegliwością) może być uleczona samoistnie przez ciało. Samo uzdrawianie jest naszą cechą biologiczną. Zapomnieliśmy o nim tylko dlatego, że wyręcza nas farmakologia, a my nie mamy ani odpowiedniej wiedzy, ani czasu, by wejść w proces uzdrawiania. Myślę też, że w dużym stopniu oduczyliśmy się tego, ponieważ o wiele wygodniej jest wziąć tabletkę niż medytować. Koherencja serca jest właśnie takim narzędziem samo uzdrawiania. Naukowcy wymieniają w tym miejscu mnóstwo części ciała i mnóstwo zdrowotnych aspektów. Ja ograniczę się do krótkiego i jednoznacznego stwierdzenia: koherencja serca zapewnia zdrowie i zdrowienie wszystkich komórek ciała.

Do tego należy dodać całą paletę korzyści emocjonalnych, ponieważ głęboki stan koherencji powoduje, że czujemy błogość, błogostan, szczęście. Płytka koherencja daje nam poczucie spokoju – to też przyjemne. Oczywiście w takim miłym stanie jesteśmy serdeczni dla innych ludzi, tworzymy sympatyczne relacje, promieniujemy na innych swoim dobrym nastrojem. Jak wspominałam, pole energetyczne serca wychodzi mocno poza nasze ciało, a to oznacza, że nakłada się na pola innych osób, które są blisko nas. Dlatego też, kiedy jesteśmy w stanie koherencji podnosimy nastrój innym samą swoją obecnością.

W jaki sposób wywołać ten cudowny stan? Praktykując Prosperitę, czyli pozytywne myśli i emocje. Od lat powtarzam, że radość i miłość uzdrawiają, a śmiech leczy. Dzisiaj wyjaśniam to na poziomie fizjologicznym, a zaciekawionych odsyłam jeszcze do arcyciekawych wykładów  dr Bruce’a Liptona, biologa molekularnego, specjalisty od komórek macierzystych. Łatwo je znaleźć w Internecie, ponieważ naukowiec ten zdobył światową sławę popularyzując wiedzę o tym, jak nasze myśli i nastroje wpływają na DNA oraz odżywianie i funkcjonowanie komórek.

Na koniec pragnę podkreślić, że nawet relaks nie zapewni sercu koherencji. Bycie spokojnym i odprężonym nie wystarczy, aby to zjawisko miało miejsce. Nie łudźmy się zatem, że jeśli uwolnimy się od stresu, to automatycznie wejdziemy w optymalny stan uzdrawiania. Potrzebujemy do tego prawdziwie silnych pozytywnych emocji, takich jak miłość, wdzięczność i radość. Te dwie pierwsze jakości są szczególnie polecane. W czasie eksperymentów, badane osoby wprowadzały się w odpowiedni stan emocjonalny, rozmyślając o tych, których kochają, bądź wyliczały wszystko, za co są wdzięczne. Siła miłości jest przepotężna. Można o tym napisać całą książkę i nawet taka powstała. (Rhonda Byrne „Siła”). Naukowcy twierdzą, że dwie zakochane osoby w czasie radosnego spotkania ze sobą automatycznie wchodzą w stan koherencji. Może zatem warto spróbować zakochać się w życiu?

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Myślenie Kwantowe

W psychologii sukcesu pojawiają się różne ścieżki i metody. Jedną z nich jest myślenie kwantowe, które w znaczący sposób wychodzi poza klasyczny życiowy optymizm. Różni się przede wszystkim wiarą w niespodziankę, opartą na tzw. „skoku kwantowym”. Zazwyczaj planujemy dokładnie nasze osiągnięcia lub dochody. Oceniamy realnie, że w tym roku, czy tez w tym miesiącu jesteśmy w stanie zarobić konkretna kwotę. Stawiamy pewną określoną barierę, poza którą nie wyjdziemy, bo inaczej byłby to „cud”. A cuda przecież się nie zdarzają.

Esencją fizyki kwantowej jest idea polegająca na tym, że zdarzenia wcale nie odbywają się w sposób sekwencyjny i dokładnie przewidywalny.  Mikro-cząstki dysponujące określoną energią są w stanie pokonywać bariery, których pokonanie wg zasad fizyki Newtona byłoby absolutnie niemożliwe.  W sposób niewytłumaczalny mogą następować skoki energii pojawiającej się z niewiadomego źródła. Reasumując: wszystko jest możliwe i każdy cud jest dopuszczalny.

Na poziomie psychologicznym myślenie kwantowe zakłada osiąganie niezwykłych sukcesów, jeśli tylko pokonamy ślepą wiarę w owe realne planowane bariery. Niezbędne jest by wyobrazić sobie coś niesamowitego. Jeśli zatem planujemy jakieś osiągnięcie, nie powinniśmy się ograniczać. Jeśli chcę mieć wspaniały samochód, to nie wybieram przechodzonych modeli, bo „tylko na taki będę mogła sobie pozwolić”, lecz odnajduję ten, który zawsze najbardziej mi się podobał. Nie przeliczam pragnienia na swoje realne zarobki, bo skok kwantowy dopuszcza np. nowy kontrakt lub wręcz wygraną na loterii. Myślę, że fakt, iż tak rzadko wygrywamy, jest związany z tym, że w gruncie rzeczy wcale w to nie wierzymy. Gdzieś tam głęboko dokonujemy rachunku prawdopodobieństwa, z którego wychodzi, że to niemożliwe. W myśleniu kwantowym nie ma rzeczy niemożliwych.

Trzeba również przezwyciężyć strach przed zmianą, przed nieoczekiwanym, bo taki sukces to niemała niespodzianka. Nie zawsze jesteśmy na to gotowi. Mówimy sobie:  „jak już wygram…” „jak spotkam tego jedynego…”, ale kiedy ten moment przychodzi, jesteśmy przerażeni, bo nie wiemy, jak sobie poradzić z ogromem dostępnej energii. Podświadomie ten strach nosimy w sobie, bo każdy skok kwantowy wyrywa nas ze strefy komfortu. Dlatego też boimy się działania, boimy się ryzyka, wolimy w istocie, kiedy wszystko jest „po staremu”.

Kolejnym warunkiem pozytywnych efektów kwantowego myślenia jest umiejętność zachowania w sobie swobody i cieszenia się życiem, bez ciągłego sprawdzania efektów. Niecierpliwość powoduje w nas napięcie. Można porównać tą sytuację z posadzeniem kwiatka w doniczce. Kto codziennie rozgrzebuje ziemię, by sprawdzić, czy nasionko wykiełkowało? Zazwyczaj czekamy spokojnie, aż urośnie i zakwitnie. Podobnie powinno być z naszym myśleniem. Po prostu niech się dzieje…

Oczywiście myślenie kwantowe wymaga aktywności. Nie wystarczy leżenie na tapczanie i wyobrażanie sobie niewiarygodnych sukcesów. Należy odważnie stawiać czoła wyzwaniom, dostrzegając w nich okazje i możliwości. Nie zniechęcać się niepowodzeniem, lecz traktować je jak cenne lekcje. Słynny wynalazca Thomas A Edison przyznał się kiedyś, że zanim jego pierwsza żarówka się zaświeciła, wykonał około 1000 nieudanych prób. Pomyślmy, co by było, gdyby zniechęcił się w połowie eksperymentu.

W myśleniu kwantowym, podobnie jak w każdej innej wersji optymizmu, pomaga ogromnie dobre towarzystwo, czyli takie, które podziela nasza wiarę w to, co niemożliwe. Przebywanie w obecności ludzi pełnych dobrych pomysłów, odważnych i roześmianych, pomaga nam dążyć do spełnienia swoich oczekiwań. Im częściej spotykamy się i spędzamy czas z osobami, które świadomie lub nie wykorzystują skok kwantowy do budowania swojego szczęścia, tym prędzej my się tego od nich nauczymy. Inni ludzie nas inspirują, dlatego warto otaczać się ludźmi sukcesu.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz