Walentynkowe prezenty

Niedawno mój mąż zapytał mnie, co chciałabym dostać na Walentynki. Czasem ma swoje pomysły na prezent, czasem nie. Ale ja chyba zupełnie nie umiałam odpowiedzieć mu na takie proste pytanie. Rozejrzałam się dookoła i pomyślałam, że wszystko mam. Kwiaty dostaję stale, bez okazji. Ostatnie dostałam raptem parę dni temu. Uwielbiam biżuterię z prawdziwymi kamieniami, ale dopiero co dostałam od męża złoty pierścionek na Gwiazdkę. I chociaż jest wiele pięknych przedmiotów, o które mogłabym poprosić – kolejna butelka ulubionych perfum, książka, talia kart anielskich… Ale mam tyle wszystkiego. Po co zatem? Dla zasady? Dla zasady wystarczy różyczka. Pewnie wiele osób tak myśli.

Ale uwaga! Nie należy odmawiać, kiedy ktoś chce nas obdarować. I tylko dlatego piszę na ten temat cały artykuł. Chcę zwrócić Waszą uwagę na ogromnie ważną zasadę prosperującej świadomości dotyczącą propozycji obdarowania nas prezentem. Chciałoby się machnąć ręką i powiedzieć: “daj spokój, nie wydawaj pieniędzy niepotrzebnie”. Ale to byłby błąd z dwóch powodów. Pierwszy to ten, że uczymy w taki sposób partnera, że nie jesteśmy ważne, że nie musi sobie zawracać nami głowy. Za rok lub dwa on zapomni o naszych imieninach czy urodzinach i będziemy bardzo tym zawiedzione, a przecież same zbyłyśmy go machnięciem ręki wtedy, kiedy chciał nam kupić coś ładnego, żeby sprawić nam radość.

I drugi powód równie istotny: mamy być ważne same dla siebie. Mamy doceniać siebie i wiedzieć, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze. Mamy być stale w gotowości do przyjmowania od wszechświata wszelkich dóbr i błogosławieństw. Mój mąż to cząstka wszechświata, który przychodzi, by mnie obdarować i pokazać, że jestem kochana, ceniona, że zasługuję na wszelkie dobro. Machanie ręką jest tutaj naprawdę najgorszym z możliwych wyborów. Ponieważ, kiedy wszechświat się odwróci do nas plecami rozczarowany, to może bardzo długo nie wrócić. A przecież dobrobyt dociera do nas rozmaitymi drogami – nie tylko od partnera, ale od przyjaciół, klientów, szefa w pracy czy życzliwie uśmiechającej się fortuny.

Na Walentynki zwykle nie kupuje się drogich prezentów. Raczej różyczkę albo serduszko z czekolady. Ale inspiracja przyszła do mnie wraz z moim mężem wczoraj, a nie przed Gwiazdką. I nie bez powodu. Bo Walentynki to taki dziwny dzień – niektórzy wtedy świętują i kupują sobie drobiazgi, a niektórzy z niego drwią. Ktoś może powiedzieć: “nic nie chcę, bo to tylko te głupie Walentynki”. Tymczasem umiejętność przyjmowania dobra – także materialnego – jest istotna zawsze, niezależnie od sytuacji. Nie można dewaluować żadnego daru, żadnej chęci obdarowania, nawet z błahej okazji. Nawet wtedy, kiedy w ogóle nie obchodzimy Walentynek.

A jeśli mąż przyjdzie do mnie z takim pytaniem bez okazji, bo po prostu zechce coś mi kupić? Bo na przykład dostał premię w pracy? Albo poczuł przypływ miłości? Wszechświat sam wybiera, kiedy chce być wobec nas szczególnie hojny. Warto dać mu tę możliwość. Ale przede wszystkim trzeba umieć przyjmować, nie patrząc na okazję. Samo przyjmowanie z radością prezentów jest zawsze też obdarowaniem tego, kto ten prezent proponuje. Pisałam o tym w artykule o dawaniu i przyjmowaniu. To ważna zasada wszechświata. Biorca uruchamia przepływ energii właśnie wtedy, kiedy z wdzięcznością przyjmuje to, co dostaje.

Wdzięczność to ogromnie ważny aspekt całego tematu. Bo warto być wdzięczną nawet za to, że ktoś CHCE nam sprawić prezent. Sama inicjatywa jest miła. Ale też wdzięczność przyciąga do nas jeszcze więcej tego, za co jesteśmy wdzięczni. Wdzięczność dotyka dobrem serca tej osoby, która pojawiła się z propozycją daru. Przynosi jej piękną energię, która może przyjąć dowolną, najlepszą dla tej osoby formę. Stwierdzenie: “nie wydawaj pieniędzy, nic nie trzeba” jest nie tylko odrzuceniem człowieka i jego dobrych chęci. Jest także zablokowaniem przepływu energii dla nas i dla niego. Jeśli rzeczywiście nie możemy sobie pozwolić na rozrzutność, można poprosić o kwiatek, ulubioną czekoladę czy inny drobiazg. Nigdzie nie jest napisane, że prezent musi kosztować miliony monet.

Dlatego nawet jeśli nie chcemy w tym momencie i z takiej okazji prezentu, to warto przyjąć ofertę od wszechświata. Bywa to trudne, kiedy niczego nie potrzebujemy. Ja też zadumałam się nad tym, jak przyjąć z wdzięcznością, nie kupując kolejnego zbędnego przedmiotu. Ale odkryłam, że mogę wymyślić coś fajnego dla nas obojga. Na przykład wczasy na Maderze albo zwiedzanie Meksyku? Albo degustacja dobrych trunków w eleganckiej winiarni? Każdy oczywiście może zaplanować coś po swojemu, według własnych preferencji i możliwości. Wspólne wyjście na pizzę też jest dobrym pomysłem. Skok ze spadochronem też. Wszystko, cokolwiek można zrobić razem i świetnie się przy tym bawić, będzie idealne.

I na koniec dwie refleksje przy tej okazji. Pierwsza to ta, która zawsze pojawia się przy okazji Walentynek: że kochać trzeba codziennie, a nie tylko 14 lutego. Rzecz w tym, że ja nie mogę nawet od męża domagać się czegoś więcej, bo my każdego dnia obdarowujemy się czułościami. Mąż nie wyjdzie z domu do pracy, jeśli wcześniej mnie nie przytuli i naprawdę czuję się kochana zawsze. Walentynki są fajną i zabawną celebracją tego, co my już mamy. Dlaczego się nie bawić? Zasługujemy na to oboje. A jeśli dostaję propozycję bycia obdarowaną w tym dniu, to nie wolno mi tego odrzucić.

I druga myśl – kiedy słyszę zdanie zaczynające się od: “co chcesz dostać…”, to od razu widzę czarodziejską różdżkę albo dżina spełniającego życzenia. Bo jeśli mogłabym naprawdę wybierać, to jest tyle rzeczy, które rzeczywiście chcę. Od tak oczywistych tematów jak pokój na świecie czy lekarstwo na raka, po bardziej nieuchwytne, jak szczęście moich dzieci czy ogólnie dobre zdrowie na starość. Takie pytanie przychodzi przecież od wszechświata. Może warto zatem się rozmarzyć i podpowiedzieć temu wielkiemu wszechświatowi to, co jest naprawdę ważne? Ważniejsze niż wszystkie drobne prezenty. Dlaczego nie spróbować złożyć zamówienia do wyższej instancji na wielkie rzeczy? I pozwolić, by działo się Dobro. W swoim czasie i po swojemu. Jeśli nie poprosimy, jeśli nie uwierzymy, to nie damy nawet szansy na cuda, które mogą być naszym udziałem.

Bogusława M. Andrzejewska

Pogoda dla Bogaczy

Wiele osób na drodze duchowego wzrastania zastanawia się nad sensem posiadania pieniędzy. Często słyszę, że pieniądze nie są dobre, a ludzie chciwi. Takie przekonanie to oczywista przeszkoda w przyciąganiu bogactwa, ponieważ jak wiemy, to wzorce, które utrudniają godziwe i zasobne życie. Ale czy rzeczywiście pieniądze są dobre czy niedobre? I na ile możemy cenić wartości materialne, by nie zaprzepaścić swojej duchowości? Gdzie jest harmonia w byciu bogatym?

Zacznę od końca, czyli od logicznej sugestii w tym wątku – zawsze najlepszy jest złoty środek, więc jeśli nie wiemy, co zrobić, to wyjściem jest prozaiczne: „panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, czyli trochę tego i trochę tego. To nigdy nie zawiedzie. Można przecież rozwijać się duchowo, medytować, praktykować, kochać siebie i jednocześnie uczciwie pracować, zarabiając przyzwoitą ilość pieniędzy.

Problemem na duchowej ścieżce jest pogrążenie się w materii takie, które odcina nas od naszej boskiej natury. Przykłady podawałam, ale przypomnę. Oto ktoś marzy o pieniądzach po to, by kupić sobie nowy samochód i zaimponować sąsiadowi. Pisałam kiedyś o kobiecie, która kupiła sobie kamerę tylko dlatego, że jej mniej zamożna koleżanka głośno powiedziała, że marzy o takim sprzęcie. Jeśli materia jest dla człowieka środkiem do tego, by dowartościować siebie i poczuć się lepszym od drugiej osoby – to ślepa uliczka. To ten typ działania, który odciąga nas od duchowego wzrastania, ponieważ wszyscy jesteśmy sobie równi i posiadanie więcej pieniędzy, przedmiotów, bogactwa niż inny człowiek, nie czyni nas lepszymi od kogokolwiek.

Szukanie w taki sposób swojego poczucia wartości odcina nas od prawdziwego kochania siebie. Ten, kto kocha siebie, nie porównuje się z innymi i nie chce nikomu imponować. Wszędzie, gdzie znajdziemy snobizm, kompleksy, naśladownictwo, popisywanie się materią przed innymi, zobaczymy też brak harmonii i zgubienie duchowej ścieżki. Człowiek, który pragnie się rozwijać, zaczyna od kochania i szanowania siebie. Nie potrzebuje wówczas zachwytu i podziwu u innych. Taka osoba może jeździć najlepszym i najdroższym samochodem, jeśli tego właśnie pragnie, ale robi to tylko dla siebie, zupełnie nie zważając na ocenę innych ludzi.

Czasem trudno być uczciwym w tym względzie wobec samego siebie. Bo jeśli powiemy głośno: „kupiłem najnowszy model Mercedesa, bo to najlepszy samochód”, to nie oznacza automatycznie prawdy. Jest wiele niezawodnych i wygodnych aut. Tylko my sami wiemy, ile w głębi duszy niesiemy potrzeby popisywania się przez ludźmi. Ile w nas tęsknoty za zazdrosnymi spojrzeniami, kiedy parkujemy w publicznym miejscu. Można to zweryfikować prostą wizualizacją – wyobraźmy sobie, że lądujemy na bezludnej wyspie i nikt, dokładnie nikt nie zobaczy naszego wymarzonego samochodu, butów, sukienki… Nikt nas nie pochwali zazdrosnym spojrzeniem. Czy to nadal nas cieszy?

Lubimy dobre i wygodne rzeczy – to naturalne. Nie ma w tym niczego złego. Dla mnie na przykład istotne jest, by mieć świetny komputer. Nikt nie wie, nikt nie widzi, na czym pracuję w zaciszu swojego gabinetu. Nikomu nie chcę imponować. Ponieważ jednak większość życia spędzam na pisaniu, opracowywaniu analiz, przygotowaniu grafik – chcę robić to na dobrym sprzęcie. Pragnienie komfortu jest moim zdaniem właściwe i nie stoi w opozycji do duchowego rozwoju. Z założenia jesteśmy tu na Ziemi dla miłości, radości i szczęścia. Jesteśmy twórczymi istotami, ale twórczość nie musi polegać na tym, by pisać książkę patykiem na piasku. Mamy prawo korzystać z technicznych zdobyczy.

Wszechświat pokazuje i potwierdza, że posiadanie pieniędzy jest kluczem do spełnienia, zaprzeczając niejako teoriom o tym, że to ubodzy mają ułatwiony dostęp do Królestwa Niebieskiego. Królestwo to jest na Ziemi. W sensie dosłownym znajdziemy je w naturze. Uprzywilejowani są dzisiaj ci spośród nas, którzy posiadają domy z dużym ogrodem lub blisko lasu. Mogą beztrosko przytulać się do drzew, medytować na brzegu jeziora lub rzeki, wyciszać się w energii przyrody.

Pokrzywdzeni są ci, których epidemiczny czas pozamykał w klatkach wielorodzinnych budynków. Jeśli mają pieniądze, mogą wyjechać na wczasy za granicę, w te rejony, gdzie nie ma obostrzeń. Mniej zasobni patrzą na drzewa przez okna swoich mieszkań, ponieważ na tańszą podróż do lasu położonego w obrębie kraju nie ma pozwolenia. Obserwuję to i zadaję sobie pytanie, czego nas to uczy? Co nam pokazuje? I wyciągam też bardzo oczywiste wnioski, że dzisiaj pogoda sprzyja ludziom bogatym.

Od wieków zamożni ludzie mieli ułatwiony dostęp do tego, co cenne i dobre. Nic w tym odkrywczego. Jednak istotne jest tutaj rozróżnienie. Jeśli ten dostęp jest wykorzystywany na zapewnienie sobie ładniejszego ubrania, lepszego jedzenia czy droższego autka, to nie ma w tym śladu duchowego wzrastania, chociaż – jak pisałam wyżej – nie ma też nic w tym złego. Jeśli jednak posiadanie pieniędzy gwarantuje człowiekowi dostęp do przyrody, która pomaga nam odnaleźć w sobie naszą Jedność z Boskością, to staje się częścią naszej duchowej ścieżki. Nie samo posiadanie, ale to, na co przeznaczamy swoje materialne bogactwo świadczy o naszym rozwoju. Jednak żeby o tym rozróżnieniu mówić, trzeba w ogóle mieć dostęp do materialnych zasobów.

Oczywiście są ludzie, którzy mają możliwość kontaktu z naturą, chociaż nie są szczególnie zamożni. Mogą jednak mieszkać na wsi, blisko lasu, jeziora, łąk. To dobra karma, której nie doceniano przez wiele wieków, dążąc do tego, by znaleźć się w betonowych klatkach wielkich miast. Ludzie uciekali z duchowych świątyń przyrody i dopiero teraz budzą się do wewnętrznego wzrastania, otwierają szeroko oczy, by dostrzec cud zielonych pól, drzew, by zachwycić się codziennym śpiewem ptaków.

Dzisiaj wszechświat wystawia oceny całym rodowym liniom, pozwalając ludziom cierpliwie od lat mieszkającym na prowincji cieszyć się swoim pięknym miejscem do życia. Potomkowie nieświadomych uciekinierów od natury płacą teraz karę za rejteradę przodków. Jeśli są zamożni, mogą odkupić ich winy i nabyć dom pod lasem. Jeśli nie mają na to środków, pozamykani w betonowych klatkach patrzą na pojedyncze drzewka na skwerze pod blokiem. Cóż, chyba warto być bogatym?

Ludzie majętni mogą też pojechać na zagraniczne wczasy, których nigdy nie brakuje. Nawet w czasie epidemii są miejsca takie jak Zanzibar czy Dominikana, gdzie życie toczy się normalnie. Można tam poczuć się swobodnie, normalnie oddychać, doświadczyć piękna, zachwytu i własnej mocy. Jeśli portfel jest pusty, można medytować tylko na własnej podłodze. Pogoda jest dzisiaj zdecydowanie dla bogaczy. Warto zatem być bogatym. Warto mieć prosperującą świadomość. Taką lekcję pokazuje nam sam wszechświat.

Dużo w tym uproszczenia, bo każdy ma inny plan duszy. Na pewno są osoby, których lekcja wymaga pewnych wyrzeczeń. Jednak od zawsze uważałam naturę za świętość. Jeśli jesteśmy odcinani od świętości, to wypadamy w harmonii. Rzecz nie w walce z systemem, ponieważ żadna walka nigdy nie jest w harmonii. Rzecz w dostępie do natury. Jeśli ten dostęp jest uwarunkowany posiadaniem pieniędzy, to pieniądze jawią się jako ważny element naszego istnienia. Być może w ten sposób wszechświat uczy nas, że energia pieniądza jest na Ziemi cenna i nie należy jej traktować jako czegoś złego? Zeszliśmy w materię, by nauczyć się ją kochać.

Bogusława M. Andrzejewska

O Pieniądzach

Przekaz od Mistrzów i Nauczycieli z Kronik Akaszy dla Czytelników tej strony

Energia finansowa jest przypisana do planety Ziemia. To energia bardzo specyficzna o wielkiej sile, która może zarówno uzdrawiać, jak i niszczyć. Jednym z ważnych zadań rozwoju człowieka tu na ziemi jest zrozumienie tej energii. Odczuwanie jej. Urzeczywistnienie tego rozumienia na wszystkich poziomach funkcjonowania. Właśnie dlatego, że to ważna transformująca energia nie można machnąć na nią ręką i powiedzieć: „W tym wcieleniu nie będę się zajmowała pieniędzmi”. Dotyczy to wszystkich ludzi. Każdy człowiek powinien rozumieć energie pieniądza, chociaż nie każdy musi poświęcać im maksimum swojej uwagi.

Najczęściej popełnianym błędem jest skrajność. Ustawienie się w pozycji: „kocham pieniądze, wszystko robię dla pieniędzy i tylko to się liczy”. I druga skrajna postawa: „pieniądze są niewłaściwe, niedobre, będę rozwijać się duchowo z pominięciem finansowej ścieżki”. Żadna z tych dróg nie jest właściwa. Jak zawsze najlepszy jest złoty środek, umiejętne połączenie ducha z materią, rozumienie mocy pieniądza i wykorzystywanie tej mocy dla dobra własnego i innych. To nie tylko harmonijne dzielenie się z innymi. To nie tylko wspieranie tych, którzy posiadają mniej. To także inwestowanie w to, co niesie Światło, dobro, mądrość i piękną energię dla innych ludzi.

Energia pieniądza jest energią materii. Właśnie dlatego wymaga silnego zaangażowania na poziomie umysłu. Umysł człowieka potrafi zarządzać materią. Może uzdrawiać ciało, może materializować przedmioty i kierować mądrze tak silną energią, jaką wytwarza pieniądz. Ale umysł człowieka musi być wytrenowany. Bez tego treningu, bez przygotowania i ćwiczeń człowiek przegrywa w starciu z materią. Człowiek choruje, traci rzeczy, niszczy przedmioty albo nie jest w stanie wyjść z nędzy, z poczucia braku i z rzeczywistego stanu biedy, w którym nie posiada wystarczająco – by normalnie funkcjonować – na jedzenie, na dach nad głową, na książki, na naukę…

Człowiek ma prawo czerpać z życia pełnymi garściami. Ma prawo czytać książki, ma prawo podróżować, ma prawo cieszyć się rozrywką, zabawą, miłością, doświadczaniem, dotykaniem, seksem, twórczością artystyczną. Na tej planecie do tego doświadczania pieniądze są niezbędne. Aby je mieć, trzeba jednak podszkolić umysł, wyćwiczyć umysł tak, by nabrał mocy przyciągania takiej ilości pieniędzy, materii bądź innych rzeczy, jaka jest człowiekowi potrzebna do harmonijnego wzrastania.

Pierwszym warunkiem, który trzeba spełnić, to kochanie siebie, to miłość do siebie i świadomość, że się zasługuje na wszystko, co związane z materią. Drugi niesłychanie ważny warunek, to zaakceptowanie energii pieniądza w taki sam sposób, jak akceptuje się słońce deszcz, naturę, to wszystko, co pojawia się w Waszej rzeczywistości. Z energią pieniądza nie należy walczyć, nie należy nią pogardzać, nie należy jej odpychać. Ale nie należy też przedkładać jej ponad wszystko inne jako najważniejszej.

Energia pieniądza w swej ogromnej transformującej sile jest tylko jednym z wielu tematów, z którymi człowiek mierzy się schodząc tutaj na Ziemię. Dusza człowieka wybiera sobie różnorodne lekcje, ale w większości tych programów duszy, znajduje się też pewna przestrzeń na rozumienie energii pieniądza, ponieważ jeśli dusza wybiera życia na Ziemi, to znaczy, że chce skonfrontować się z energią finansową. Że chce spojrzeć na nią, dotknąć jej, przymierzyć się do niej i określić samą siebie w stosunku do tej energii. W taki sposób dusze doświadczają i rozwijają się. Ziemia jest unikalna właśnie dlatego, że rządzi na niej tak potężna energia, która nie jest ani zła ani dobra. Energia, która daje się kształtować w określony sposób, zgodnie z tym, co wypływa z serca człowieka. Pieniądz może być błogosławieństwem albo przekleństwem. Wszystko zależy od tego, jaką ścieżkę realizacji wybrała sobie dusza.

 (spisała Bo Andrzejewska – październik 2019)

Granica

Większość poradników sukcesu powtarza do znudzenia, że nie możemy się niczym ograniczać. W ćwiczeniach i afirmacjach stale powtarza się określenie  „nieograniczony”, które sugeruje, że powinniśmy podnosić sobie poprzeczkę pragnień do samego nieba. Trudno nie zgodzić się z nauczycielami, którzy osiągnęli w życiu tak wiele, że stają się wiarygodni poprzez własne doświadczenie.

Patrząc z poziomu duchowego także nie dostrzeżemy żadnej ściany, bo przecież duch ludzki jest nieograniczony. Jako kropla Boskości, która jest Wszystkim Co Jest, nie mamy żadnych limitów. Całkiem logiczne wydaje się uświadomić sobie, że mogę wszystko, czego tylko zapragnę. A przyzwyczajeni do podawania wyższych kwot, niż chcemy naprawdę, stawiamy niebotyczne żądania naszej podświadomości i oczekujemy wielu milionów – tak po prostu, przy okazji.

Ale też większość z nas przyzna po cichu, że to wcale nie takie proste. Nie czujemy tych „milionów”. Entuzjastycznie pokrzykujemy za mówcami motywacyjnymi, że zdobędziemy, że możemy, że zasługujemy… A potem wracamy do punktu wyjścia i ze smutkiem zadowalamy się stałą pensją. Bywają oczywiście zastrzyki niespodziewanej gotówki, które potwierdzają skok energetyczny przyciągający nieco więcej niż zwykle. Ale na tym zazwyczaj koniec.

Czasem mamy w sobie wzorce, które utrudniają zarabianie większych kwot. Takie prozaiczne, jak niskie poczucie wartości, poczucie nie zasługiwania, lęk przed bogactwem, czy inne popularne przeszkody. Innym razem mamy wręcz traumy finansowe, będące skutkiem bolesnych pieniężnych doświadczeń. Czasem jednak wzorce są przerobione, samoocena przyzwoita, lęki uwolnione, a pomimo tego pieniądze nie chcą płynąc złotą strugą. I nie pomagają kursy, książki i ćwiczenia. Utykamy w martwym punkcie i rozglądamy się za czarodziejem, który ściągnie z nas klątwę.

Tymczasem to wcale nie klątwa, tylko umowna granica, którą ustaliła sobie podświadomość, w oparciu o sobie tylko znane i specjalnie wybrane doświadczenia. Niektórzy nauczyciele nazywają to „termostatem”. Sytuacja ta przypomina bowiem ustawienie wewnętrznego urządzenia na określonej granicy, która w żaden sposób nie może zostać naruszona. Podobnie jak termostat gazowego ogrzewania, który pilnuje, aby temperatura w pomieszczeniu miała stały poziom. Ilekroć ten poziom spada, włącza piec. Ale nie pozwala go przekroczyć.

Czasem obserwujemy taką właśnie sytuację w swoich finansach. Bywa że w wyniku intensywnej pracy, medytacji i ćwiczeń magnetycznych zaczynamy więcej zarabiać. Z radością obserwujemy, jak przybywa nam na koncie pieniędzy. Jednak zanim na dobre nacieszymy się posiadanym bogactwem, coś się wydarza. Na przykład psuje się samochód. Albo dorosłe dziecko gwałtownie i rozpaczliwie potrzebuje gotówki. Albo ktoś choruje i trzeba kupić lekarstwo. I zanim się obejrzymy, ilość pieniędzy na koncie jest taka, jak przed rozpoczęciem pracy energetycznej.

Zatem zaczynamy jeszcze raz od początku. Ćwiczenia magnetyczne, wizualizacja, medytacja. I znowu pieniądze wpływają w większej ilości. Po czym znowu coś się wydarza i musimy natychmiast komuś pomóc albo kupić nową pralkę, a bywa nawet, że ktoś nas okrada… Pomimo wysiłku, pomimo prawidłowej pracy energetycznej wracamy do punktu wyjścia tak, jak byśmy nic nie robili. Tak działa termostat. Pilnuje, aby nie było więcej, niż wybrana „norma”.

Trudno ocenić, kto i kiedy tę normę wybrał. To nasze głęboko skrywane przekonania o tym, ile możemy zarobić, ile możemy posiadać pracując w określonym zawodzie. Jeśli wiemy, że w swojej pracy możemy „wyrobić” miesięcznie 6000 zł, to właśnie nasza „norma”, która ustawia termostat. Aby ją zmienić, musielibyśmy zobaczyć i poznać ludzi, którzy robią to samo, co my, w takich samych warunkach i zarabiają np. 10000. To może przekonać podświadomość i zmienić normę. Przede wszystkim jednak warto otworzyć się na inne źródła dochodu. Przecież zarabiamy nie tylko pracując. Możliwości jest dużo. Proponuję na początek wypisać co najmniej 5 możliwych źródeł przypływu pieniędzy. Wyjąwszy wygraną w Lotto – niech to będzie opcja szósta…

Czasem normę ustawiają nasi rodzice. Może to zabrzmieć paradoksalnie, ale bywa, że nie chcemy lub nie umiemy przekroczyć granicy zarabiania naszego ojca czy matki. Nie zdarza się to często, ale bywają takie przypadki. Warto się przyjrzeć swoim dochodom i je porównać z dochodami rodziców. Nie bez przyczyny powstała adekwatna do tego afirmacja: „Bezpiecznie przerastam dochody moich rodziców i czuję się z tym dobrze”. Widać takie wzorce czasem także nas dotyczą.

Jeśli nie znamy przyczyny powstania określonej „normy” finansowej, to nie szkodzi. I tak można poprawić sytuację za pomocą odpowiedniej wizualizacji, w której podkręcamy nasz termostat na wyższy poziom. Warto tylko pamiętać o trzech drobiazgach:

  1. Nie można wrzucać od razu horrendalnej kwoty, która jest dla podświadomości abstrakcyjna. Należy cierpliwie działać niewielkimi krokami i początkowo podnieść kwotę miesięcznych dochodów o tysiąc lub dwa tysiące złotych. Proporcjonalnie do aktualnych zarobków.
  2. Należy systematycznie codziennie powtarzać tę wizualizację przez co najmniej dwa miesiące lub tak długo, aż wybrana kwota zamanifestuje się w naszej rzeczywistości.
  3. Kolejny krok i kolejne podkręcenie termostatu wykonujemy najwcześniej po dwóch lub trzech miesiącach. Proces jest tak łatwy, że chcemy już po tygodniu podkręcić kurek, ale to nie zadziała. Każda kwota musi osadzić się w podświadomości, a to wymaga czasu.

Na warsztatach prosperity, a także na warsztatach Świadomości Bogactwa prowadzimy takie medytacje i uczymy, w jaki sposób pracować z termostatem. Jednak nie jest to trudne i każdy może zrobić to sam dla siebie.

Bogusława M. Andrzejewska

Relacja z warsztatów Świadomości Bogactwa na Lanzarote

W maju 2017 całą wyjątkowo dobraną grupą polecieliśmy na piękną i pełną magii wyspę Lanzarote. Warsztaty pod hasłem Świadomość Bogactwa to jedno z najpiękniejszych moich doświadczeń. To coś, co oczywiście można opisać słowami, ale bez wątpienia przede wszystkim trzeba tego dotknąć samemu. Pod wieloma względami to jedno z najpiękniejszych szkoleń, jakie miałam przyjemność prowadzić i nie ukrywam, że niezwykłe doznania znacznie przekroczyły moje oczekiwania.

 

WSPÓŁPRACA

Szkolenie razem ze mną prowadziła Grażyna Adamska, praktyk Synchronizacji Ciała Duszy i Umysłu, świetna trenerka i specjalistka od Dwupunktu. Cudownie się uzupełniałyśmy, ponieważ Grażyna to bardzo konkretna osoba, mocno stąpająca nogami po ziemi. Dzięki niej i jej rozmaitym ćwiczeniom szkolenie zyskało znaczący wymiar pracy ze świadomym umysłem. Oprócz uzdrawiania podświadomych wzorców, mogłyśmy pokazać, jak efektywnie kształtować nawyki tworzące naszą rzeczywistość.

Bez niepotrzebnego lania wody Grażyna uczyła praktycznych metod kwantowych, obserwując, doradzając i troszcząc się bezpośrednio o każdego uczestnika. Przy niej i ja mogłam doszlifować pracę z Dwupunktem, który znałam bardzo pobieżnie, ponieważ na co dzień częściej stosuję Reiki oraz inne metody. Dwupunkt jest doskonałą i niesłychanie prostą techniką uzdrawiania swojego życia. Myślę, że rzetelna praktyka tej techniki jest jedną z największych zalet szkolenia na Lanzarote.

UCZESTNICY

Wszyscy moi studenci to wyjątkowi ludzie. Z wieloma spośród nich utrzymuję kontakt, pomimo upływu wielu lat. Nadal wśród moich pełnych ciepła znajomości znajdują się osoby, które były na moich kursach 15 lat temu, kiedy dopiero zaczynałam swoja przygodę z nauczaniem prosperity.

Na Lanzarote spotkałam zarówno moje stałe zaprzyjaźnione klientki, jak i zupełnie nowe osoby. Wszyscy bardzo otwarci na wiedzę, mądrzy, pracowici i pełni pięknego, serdecznego nastawienia do świata i innych osób. Podobne przyciąga podobne, dlatego w tak silnych energiach spotkali się wspaniali ludzie, zaangażowani w rozwój wewnętrzny, na podobnym etapie pracy nad sobą. Wszyscy zaawansowani w praktyce pozytywnego myślenia, ciekawi duchowych informacji, chętni do wykonywania ćwiczeń energetycznych i ciągle niesyci przekazywanej im wiedzy. Nie ukrywam, że z ogromną przyjemnością pracuje się z tak pozytywnymi ludźmi, którzy ciągle chcą więcej i więcej…  A jeszcze większą przyjemność sprawia zwiedzanie magicznych miejsc w tak doborowym towarzystwie. 

Niezmiennie wzruszały mnie codzienne informacje uczestników, że z samego rana wykonali na tarasie całą serię ćwiczeń magnetycznych i że czują się pełni energii i chęci do życia. Ktoś inny chwalił się, że pobiegł rano nad ocean i zrobił wszystkie ćwiczenia na plaży, wzmacniając ich skuteczność mocą żywiołów. Fantastyczne! To, co najbardziej podziwiam u ludzi to systematyczność i zapał do działania.

Na zdjęciu poniżej nasza malutka „grupa berlińska” zaraz po wylądowaniu na wyspie. W zajęciach uczestniczyło 12 osób.

ENERGIA

Lanzarote, podobnie jak pozostałe Wyspy Kanaryjskie, jest prawdopodobnie pozostałością Starożytnej Atlantydy, która leżała według podań „za słupami Heraklesa”, czyli za Gibraltarem. Być może jest to tylko legenda, natomiast niezaprzeczalnym faktem jest bardzo silna energia tego miejsca. Można ją było wyczuć od pierwszej chwili. Wszystkie ćwiczenia i praktyki energetyczne, które robiliśmy, odczuwałam o wiele silniej niż w Polsce.

W programie zajęć przewidziałam także inicjację Reiki dla zainteresowanych. Wymyśliłam to – nie ukrywam – głównie dla siebie, aby poczuć magię tego miejsca. Każdy, kto pracuje z Reiki wie, jak bardzo ta piękna energia uwrażliwia nas na odbiór. No cóż… Przeprowadziłam w Polsce do dzisiaj setki inicjacji na wszystkie stopnie, jednak nigdy jeszcze nie czułam ich tak mocno, jak tam na Lanzarote. Przyznaję się, że na nowo, niczym świeżo upieczona adeptka, przeżywałam zachwyt tym, co jest nam dane w Reiki.

Niektórzy twierdzą, że mieszkańcy Atlantydy pracowali z Reiki na co dzień. Przed katastrofą ukryli tę wiedzę w kilku miejscach, między innymi w rejonie Tybetu, gdzie po latach odkrył te informacje Mikao Usui. Jeśli jest w tym ziarnko prawdy, to właśnie na Wyspach Kanaryjskich można poczuć wyraźnie, że Reiki jest tam silniejsza niż gdziekolwiek indziej. Można tam poczuć Atlantydę. Wiem, że są na świecie takie miejsca, gdzie energia będzie równie silnie odczuwalna, ja tam po prostu jeszcze nie dotarłam. Tak czy owak na Lanzarote jest bardziej „reikowo” niż w Europie.

MIEJSCE

Mieszkaliśmy w hotelu Costa Mar, urokliwym i niepowtarzalnym miejscu, które zostało zaprojektowane tak, jak żaden inny ośrodek na świecie. Śnieżnobiałe niskie budynki rozciągają się wzdłuż drogi, która oddziela je od piaszczystej gorącej plaży. Do przestronnych, ogromnych apartamentów, w których zmieściłoby się chyba całe moje wrocławskie mieszkanie, prowadzą cieniste korytarze. A w nich przymilne koty wylegują się pod zielonymi roślinami. Tak. Na Lanzarote jest tak ciepło, że korytarze nie są obudowane ścianami. Są raczej zadaszonymi alejkami, w których rosną egzotyczne drzewka.

Każdy z nas miał w swoim apartamencie wielki słoneczny taras, który wychodził na ocean. Mogliśmy każdego ranka ćwiczyć, patrząc na kołysane wiatrem palmy i słońce odbijające się w szafirowych falach. Po ciepłej nocy płytki, którymi wyłożono taras, grzały lekko stopy. Bajka!

Na spragnionych słońca oczywiście czekały leżaki, na których można byłoby wygrzewać się do późnych godzin popołudniowych. Szkoda nam było czasu na leżenie, ponieważ harmonogram zajęć mieliśmy wypełniony, ale kilkanaście minut na słoneczku….? Czemu nie? Chociaż o wiele przyjemniej nad basenem, w którym woda naprawdę była wystarczająco ciepła, nawet dla zmarzluszków.

WYSPA

O Lanzarote można poczytać w przewodnikach i z pewnością trudno zamknąć jej urok w kilku zdaniach. To raczej niemożliwe, biorąc pod uwagę, że jest najbardziej niezwykła ze wszystkich Wysp Kanaryjskich.

Z jednej strony zachwycała mnie codziennie wspaniałym widokiem na plażę i ocean, na tle którego łagodnie kołysały się palmy. Idealne spełnienie marzeń o wakacjach. Niska biała zabudowa, zasługa architekta i wizjonera Cesara Manrique, dodawała delikatności i swojskości, w której można poczuć się jak w niewielkim miasteczku, dokąd nie dotarł brud i szum turystyki. A przy tym w pełni komfortowy czterogwiazdkowy hotel zaspokajał wszystkie potrzeby każdego rozpieszczonego mieszczucha.

A z drugiej strony – widoczne na tle nieba Góry Ogniste i ciemna ziemia, przypominały nieustannie o krążącej niezbyt głęboko pod stopami lawie, o mocy żywiołów. To tak, jakby spać na wulkanie… I dosłownie spałam w takim właśnie miejscu. Wycieczka do Parku Timanfaya przeniosła mnie w zupełnie inny budzący respekt świat, pełen zastygłej magmy i głębokich kraterów. Na długą chwilę zanurzyliśmy się w niekończące się serpentyny, wiodące pomiędzy wygasłymi wulkanami.

I jeszcze jedno oblicze Lanzarote: to twórczość Cesara Manrique, obecna we wszystkich niemal wsiach i miasteczkach. Nieco odleciana, magiczna i tajemnicza. Doskonale odzwierciedlona także przez jego niezwykły dom, częściowo schowany pod ziemią, zbudowany w bańkach powietrznych wytworzonych przez spływającą z wulkanu lawę. Szklana nowoczesność, połączona z czernią zastygłej magmy to mix nie do opisania… I jeszcze niesamowite Lagomar – pełen schodków i tajemniczych przejść dom w skale. To trzeba zobaczyć.

ŻYWIOŁY

Zapraszając na szkolenie podkreślałyśmy, że Lanzarote to wyspa czterech żywiołów, z którymi mądrze pracując, jesteśmy w stanie rozwinąć w sobie określone jakości. Jednak doświadczenie ich na własnej skórze to coś nieprawdopodobnego! W Parku Timanfaya – krainie trzystu wulkanów – stąpając po Ziemi, pod którą cicho mruczy ognista lawa, poddając się wiatrom, szarpiącym włosy, pomyślałyśmy o wodzie… Bo ocean został parę kilometrów za nami. I jak na zawołanie spadł drobny, rzęsisty deszczyk. Cztery żywioły zamanifestowały się dla nas w komplecie, potwierdzając, że nasze praktyki mają znaczenie. Deszcz to taka rzadkość na Wyspach Kanaryjskich, że tubylcy wyjęli smartfony i robili zdjęcia…

Ogromne wrażenie robi miejsce (Los Hervideros), w którym gorąca magma wpływając do oceanu zastygła w niesamowitych formach. Tam też wieje porywisty wiatr, który sprawia, że nie odczuwa się w ogóle upału, pomimo grzejącego cały dzień słoneczka. Oto prawdziwe centrum mocy żywiołów. Chyba nigdzie na świecie nie manifestują się one tak spektakularnie.

Przez cały niemal pobyt, w różnych miejscach wyspy wiatr pieszczotliwie szarpał nas za włosy, konkurując z ciepłem cudownego zwrotnikowego słońca. Ziemia zachwycała, ale i budziła ogromny respekt wąwozami skamieniałej lawy. Potężne kratery wulkanów przypominały, że to żywioły panują nad nasza planetą, na której człowiek jest tylko malutkim gościem. Księżycowy krajobraz wyspy z całą pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym.

Pracy z żywiołami uczę także na warsztatach w Polsce. Praktykuję tę metodę szczególnie w lecie w ulubionych miejscach, ale stosuję zawsze wtedy, kiedy jest potrzebna. Jednak przyznaję, że na Lanzarote poczułam ogromną więź z Duchami Natury, które w Timanfaya porozumiewawczo puszczały do mnie oko. To doprawdy magiczne miejsce.

NIESPODZIANKI

Czym byłby wyjazd bez prawdziwej niespodzianki? Chyba największą był dla mnie kot, a właściwie kotka, która bezceremonialnie wprowadziła się do nas już pierwszej nocy. Cichutka, przymilna, podnosiła głos jedynie domagając się pysznych kąsków jedzenia. Wystarczyło usiąść przy niej, a z ufnością wchodziła na kolana i mruczała, jak dobry, znajomy zwierzak.

Druga niespodzianka to ciepła woda w oceanie. Chociaż i tak planowałam zamoczyć nóżki, nie spodziewałam się, że ocean będzie cieplejszy niż polskie jezioro, w którym pływam wyłącznie podczas letnich upałów. Zamoczyłam więc nie tylko nóżki. Pozwoliłam cudownym ciepłym falom, aby kołysały mnie w słońcu.

Trzecia niespodzianka to polskojęzyczny przewodnik – roześmiana i rozkochana w wyspie Magda, dzięki której mogliśmy poznać najpiękniejsze miejsca Lanzarote. Uwielbiam ludzi, którzy kochają swoją pracę, ponieważ pasja zawsze rozświetla człowieka od środka. Do takich osób należy nasza przewodniczka, która w naturalnie pogodny sposób wpasowała się w nasze prosperitowe energie. Zaglądając obecnie na jej fanpejdż widzę zakochaną w życiu i świecie kobietę, która zaraża innych swoim uśmiechem.

I jeszcze jedna niespodzianka… W czasie, kiedy wygrzewałam się w cudownym słońcu Lanzarote, w Polsce spadło troszkę majowego śniegu. Po tym, jak usłyszałam tę wiadomość od męża i ustaliłam, że wcale sobie ze mnie nie żartuje, pomyślałam natychmiast, że jestem wielką szczęściarą!  Mogłam cieszyć się cudownym blaskiem i ciepłem słonecznych promieni oraz jeść pyszne lody w pięknym miejscu… Nie marzłam pod polskim niebem. Tak bardzo kocham ciepło, że przyciągam je do siebie w najbardziej magiczny sposób. To takie proste potwierdzenie tego, jak działa pozytywne myślenie i Prawo Przyciągania.

Pełna nieustającego zachwytu zapraszam wszystkich na kolejną wyprawę i wspólne rozwijanie Świadomości Bogactwa lub Świadomości Piękna i Miłości. Gwarantuję magię niepowtarzalnych doświadczeń i mnóstwo cudownej energii.

Bogusława M. Andrzejewska

Inspiracje Prosperity

Nigdy nie brakuje pieniędzy.

Z duchowego punktu widzenia nie istnieje nic takiego jak brak. Jeśli doświadczamy czegoś, co chcemy tak właśnie nazwać, oznacza to tylko, że zeszliśmy z właściwej ścieżki. Pieniędzy jest na świecie zawsze pod dostatkiem, tak samo zresztą, jak wszystkich innych dóbr, rzeczy, uczuć, których potrzebujemy.

Wyobraźmy sobie, że spacerujemy po pięknym, zielonym lesie. W pewnym momencie odczuwamy pragnienie, ale nie mamy przy sobie nic do picia. Czy to oznacza, że nie ma wody? Że ona nie istnieje? To iluzja. Gdyby jej brakowało, nie wyrosłoby żadne drzewo. Stalibyśmy teraz na środku pustyni. Aby zaspokoić pragnienie, należy znaleźć strumień lub źródło. Czasem trzeba zmienić kierunek wędrówki, czasem trzeba przejść kilka kilometrów, jednak zawsze na końcu naszej drogi po zielonym lesie znajdziemy wodę. Jako dziecko mieszkałam w odległości 50 metrów od lasu i często chodziłam tam na spacer. Na odcinku trzech kilometrów przecinałam kolejno dwa strumienie. A w zasięgu wzroku miałam cały czas płynącą rzekę. Gdzie jest zieleń, tam jest i woda. Zawsze.

Kiedy doświadczamy braku, pomyślmy, że jesteśmy w głębi takiego lasu. Warto cierpliwie podążać przed siebie, bo jeśli idziemy dobrą ścieżką, zawsze napotkamy strumień. Czasem trzeba zmienić kierunek, bo brak oznacza, że zeszliśmy z właściwej drogi i zabrnęliśmy w chaszcze. Kompasem na tej drodze jest radość i miłość bezwarunkowa. Uruchomienie pozytywnych jakości sprawia, że trafiamy do celu. Brak jest tylko iluzją.

Nie tylko pieniądze przyciągają pieniądze

Nie jest prawdą, że trzeba posiadać dużo pieniędzy, by je pomnażać. Wiadomo, że są na świecie ludzie, którzy zaczynali od zera. Przykładem może być Joe Vitale, który do swojego obecnego bogactwa i miejsca na liście 100 najbogatszych ludzi (Forbes) wystartował z pozycji bezdomnego. Słynny Rockefeller także zaczynał od drobnych zarobionych na czyszczeniu butów innych ludzi.

To nie pieniądze przyciągają bogactwo, ale nasze pozytywne myśli i emocje. Oznacza to, że najsilniejszym magnesem dla bogactwa finansowego może być miłość bezwarunkowa do pieniędzy. Równie mocno działa wdzięczność za wszystko, co posiadamy. Oczywiście nie tylko ona. Każde pozytywne uczucie i każda piękna emocja tworzy w nas taką wibrację, która sprzyja wzmocnieniu wewnętrznej siły przyciągania.

Warto zapamiętać, że tym, co odpycha od nas pieniądze, są smutki, lęki i rozpamiętywanie niepowodzeń. Kiedy skupiamy się na problemach, zasilamy problemy, a nie ich rozwiązanie to oczywiste. Dlatego korzystniej jest skupiać się na tym, czego pragniemy i tworzyć pozytywną wizję swojej rzeczywistości.

Bez względu na to, co robisz – jesteś Stwórcą.

Wszyscy jesteśmy na wzór i podobieństwo Najwyższego Źródła. Każdy z nas ma moc kreacji, to nie podlega wątpliwości, na tym polega Prawo Przyciągania. Jeśli nie odczuwamy tej mocy i wkładamy ja między bajki, to wyłącznie z poczucia winy lub poczucia niedoskonałości. Od dziecka jesteśmy uczeni, że tylko dobry i grzeczny dostaje nagrodę, a ten, co nabroił czyli normalny, przeciętny, każdy z nas nie dostanie nic. Dlatego nawet nie próbujemy.

Tymczasem Prawo Przyciągania nas wcale nie ocenia. Działa tak, jak prawo grawitacji – na wszystkich. Człowiek grzeczny i dobry spadnie z wysokości, kiedy zabierzemy mu drabinę, tak samo szybko, jak ten, który ma na swoim sumieniu dużo nieciekawych postępków. Oznacza to, że bez względu na to, co robimy, co mówimy i jak się zachowujemy, podlegamy tym prawom. Niezależnie od tego, jak postępujemy, mocą umysłu przyciągniemy do siebie dobrobyt, jeśli nasze myśli będą pełne miłości, radości i szczęśliwości. Wcale nie trzeba sobie na to zasłużyć.

Oczywiście wiemy wszyscy, że negatywne działania obciążają sumienie i obniżają poczucie wartości, ponadto nie tworzą wibracji sprzyjających miłości czy radości. Jednak to, co wydarzyło się kiedyś, dawno temu, nie ma tu i teraz znaczenia, jeśli umiemy sobie wybaczyć. Każdy święty ma przeszłość, a każdy grzesznik przyszłość. Każda chwila jest dobra, by zacząć na nowo.

Bogactwo nie wymaga ciężkiej pracy

Prawo Przyciągania zakłada, że nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość. Jeśli wyobrażamy sobie, że tylko ciężki wysiłek może zaowocować dostatkiem, to… tak będzie w istocie. Nasze poglądy w określony sposób wpływają na to, co dzieje się w materii. Dlatego warto zmienić tego typu przekonanie na coś lepszego i uwierzyć, że to nie nasz wysiłek, ale nasz sposób myślenia odgrywa zasadniczą rolę w stwarzaniu rzeczywistości. Wówczas nasze myśli wykreują nam to, czego pragniemy.

Trudność w osiąganiu wymiernych efektów wynika często z niecierpliwości, kiedy pomyślimy pozytywnie przez pięć minut i nie wygrywamy od razu Lotto. Wiara zamienia się w zwątpienie. Czasem niezrozumienie zasad rządzących wszechświatem sprawia, że wolimy zakasać rękawy i po prostu ciężko pracować w nadziei, że wypracujemy sobie tyle, ile pragniemy. To wymaga wysiłku, ale nie wymaga rozumienia czego, co wydaje się nie do pojęcia.

Tymczasem zamiast ciężkiej pracy na naszą korzyść działają proste i piękne emocje miłość bezwarunkowa do tego, co chcemy osiągnąć, radość z tego, czym się zajmujemy, wewnętrzny pokój wynikający z tego, że nie jesteśmy przeciążeni obowiązkami i satysfakcja z możliwości zajmowania się tym, co naprawdę kochamy. Te wszystkie jakości tworzą energię wewnętrznego bogactwa, która przyciąga pieniądze do naszego życia.

Mieć to, czego pragniesz

To pozornie oczywiste, ale ciągle popełniamy ten sam błąd. Nasze pragnienie rodzi się zazwyczaj w chwili braku i na nim zawisa. Nie zawsze oczywiście czasem inspiracją są marzenia. Ale kiedy marzymy z radością, wówczas spontanicznie wchodzimy we właściwa energetykę i realizujemy to, co było ich treścią. Tymczasem, kiedy zauważamy, że czegoś nam brakuje, to takie spostrzeżenie staje się kotwicą naszych oczekiwań.

Wszyscy wiemy, że wszechświat odzwierciedla nasze myśli i emocje, jednak nie umiemy wyodrębnić radosnych, pełnych wiary myśli od błagalnej nadziei, aby rozwiązać jakiś problem, czy uzupełnić jakiś niedostatek. Siłą rzeczy energia zasila myśli o tym niedostatku i wzmacnia jego istnienie w naszej rzeczywistości. To nie jest właściwa droga.

Lepiej nie czekać aż zabraknie, lecz kreować bogactwo wtedy, kiedy czujemy, że na wszystko wystarcza i wtedy, kiedy możemy wrzucić na luz, nie przywiązując się do efektów naszej pracy. To dlatego bogatym łatwiej przyciągnąć jeszcze więcej pieniędzy, ponieważ mają już w sobie poczucie bezpieczeństwa, wolności, dostatku te wszystkie jakości, których potrzebujemy, by zaprosić pieniądze do swojego życia. Człowiek w długach martwi się i boi, a w czasie afirmacji spycha ów lęk nieco głębiej, by przez chwilę pomyśleć pozytywnie. Lęk jednak zostaje. Jest poczuciem braku. Najpierw usuńmy lęk i poczujmy, że nigdy nam niczego nie brakuje, a potem pracujmy z przyciąganiem.

Bogactwo jest dowodem harmonii

Naszym naturalnym prawem jest zarówno zdrowie, jak i szczęście czy finansowy dostatek. Jeśli podążamy przez życie w harmonii, to wszystko układa się pomyślnie. Jeśli natomiast coś zaczyna nam doskwierać, wówczas oznacza to, że zeszliśmy z właściwej ścieżki. W pewien sposób można powiedzieć, że straty, choroby i problemy są drogowskazami, które pokazują nam, że zabłądziliśmy.

Aby wrócić na właściwy szlak, trzeba odnaleźć wzorce i poglądy, które sprawiły, że wydarzyło się coś niekorzystnego. Odnalezienie i uzdrowienie wzorca jest sposobem powrotu na drogę harmonii. Jest to też odzyskanie warunków do tego, by realizować swoje marzenia i oczekiwania.

Punktem wyjścia jest zrozumienie, że każdy z nas jest w swej prawdziwej istocie doskonały i ma prawo do bycia spełnionym człowiekiem. Jeśli pojawiają się przeszkody, to nie są one zewnętrzne, chociaż tak, może się wydawać. Są one w nas. W naszych myślach i przekonaniach. To oznacza, że mamy nad nimi kontrolę, a więc tym samym mamy też kontrolę nad swoim życiem i nad tym, co nas spotyka. Warto z tej wiedzy i mocy korzystać, by wrócić do swojej prawdziwej mocy i do tego, co jest dla nas dobre, miłe i pomyślne. Warto wrócić na właściwą, pełną harmonii z wszechświatem ścieżkę.

Kluczowe są myśli

Wiele osób powtarza, że dla bogactwa finansowego najważniejsza jest praca. Stąd wyrastają takie błędne przekonania, jak to, że bez pracy nie ma kołaczy. Gdyby ilość pieniędzy zależała od ilości włożonego wysiłku, to najbogatsi byliby niewolnicy i najemni robotnicy. A to przecież nie jest prawdą. Ludzie bogaci często mają dużo czasu dla siebie i cieszą się komfortem.

Nasze finansowe bogactwo nie zależy w gruncie rzeczy od samego działania, ale przede wszystkim od myśli. To nasze przekonania i wizje tworzą naszą rzeczywistość. Pozytywna myśl i odczuwanie w sobie bogactwa działa mocniej niż jakikolwiek czyn. W ten właśnie sposób kształtujemy swoje życie i to też tłumaczy, dlaczego czasem pomimo ciężkiej pracy, nie mamy tyle, ile byśmy chcieli. Ale też widzimy, że czasem bez wielkiego wysiłku pojawia się dostatek. Prawo Przyciągania błyskawicznie reaguje na nasze myśli, ale nie na działania.

Nie próbuję powiedzieć, że warunkiem dobrych dochodów jest leżenie do góry brzuchem i marzenie o pieniądzach, lecz podkreślam, że pozytywne przekonanie i tworzenie właściwych obrazów materialnej rzeczywistości, ma większy wpływ na końcowy efekt. Trochę pracy też włożyć trzeba, ponieważ ze swej natury jesteśmy istotami twórczymi i nasze spełnienie wymaga czynnego wykorzystania danych nam talentów. To oczywiste. Czasem więc życie będzie nas popychało do określonego działania. Z całą pewnością jednak nie do ciężkiej pracy ponad siły.

Opierajmy się na pragnieniach

Najistotniejszym elementem w tworzeniu bogactwa jest umiejętność budowania w naszym postrzeganiu świata takiej wersji wydarzeń, której pragniemy. Okazuje się to niezwykle skomplikowane, ponieważ w naturalny sposób próbujemy myśleć i mówić wyłącznie to, co widzimy i co nas rozczarowuje. Nazywamy wszystkie negatywy i braki, ponieważ widzimy je przed sobą. W ten sposób tworzy się negatywną przyszłość.

Kreowanie bogactwa wymaga od nas nie tyle fantazji, ile wyjścia poza to, co widzimy. Polega na zadaniu sobie pytania: „czego pragnę?” i jak najdokładniejszego udzielenia odpowiedzi. To malowanie oczami wyobraźni upragnionej sytuacji, z różnymi detalami, a przede wszystkim z pozytywnymi emocjami i radosnym nastawieniem.

To nie oznacza, że mamy kłamać i mówić, jak bardzo jesteśmy bogaci w chwili, kiedy rzeczywistość jest nieco inna. To oznacza tylko, że mamy marzyć i skupiać energię na wyobrażaniu sobie tego wszystkiego, co by było, gdyby nasze marzenia się spełniły. Mamy tworzyć nową opowieść o swoim bogatym, szczęśliwym życiu. Mamy w sobie poczuć tę radość spełnienia i w myślach przenieść się do chwili, kiedy posiadamy to, co jest dla nas takie ważne. Taka podróż w czasie daje nam pozytywną energię, a naszej podświadomości obrazy, które pomagają jej przyciągać bogactwo finansowe do naszego życia.

Szukanie pozytywów

Wszystko ma swoje dobre strony. Wszystko. Wibracje na świecie przeplątają się i zmieniają, jak amplituda: góra i dół. Życie toczy się jak koło i raz patrzymy w niebo, raz na ziemię. Jednak w każdym momencie, w jakim jesteśmy, możemy zdecydować, które myśli chcemy wybrać i na czym chcemy skupić swoją uwagę. Prawo Przyciągania będzie tworzyć wokół nas takie elementy, które my wybierzemy i zasilimy swoimi myślami i emocjami. W ten sposób możemy świadomie kreować każdą rzecz, jakiej pragniemy, w tym również bogactwo finansowe w dowolnej ilości.

Patrząc na to z jeszcze innej strony, kiedy z premedytacją wyszukujemy dobrych stron świata, dostrajamy się do naszej prawdziwej istoty. Dostrajamy się do Źródła Wszystkiego Co Jest, a tym samym jednoczymy się z bogactwem, dobrobytem i wszelkim dostatkiem. Dostrojenie to zmienia nasze wibracje na pozytywne i choćby dlatego warto poszukiwać wokół siebie tego, co dobre i piękne. Kiedy zaczniemy ogniskować uwagę na cudowności świata, zobaczymy, że jest niemal wszędzie.

To nie jest popularne. Ludzie traktują to, jako naiwność i niedostrzeganie realnego świata. W rzeczywistości nie jest to zaprzeczenie różnym brakom i niedogodnościom. Jest to świadome dokonywanie wyboru tego, czego pragniemy. Zauważając wokół siebie bogactwo, tworzymy i przyciągamy bogactwo. Zauważając tylko biedę… No właśnie…

Kocham to, co robię

Bez wątpienia emocje mają ogromny wpływ na Prawo Przyciągania. To oznacza, że radosne nastawienie do działania, do ludzi i zjawisk pomaga przyciągać więcej dobra ze strony wszechświata. Dotyczy to także pracy zarobkowej i wszystkich działań, które wykonujemy z myślą o pieniądzach. Nie wystarczy kochać same pieniądze, warto także kochać sposób, w jaki je zarabiamy. To między innymi spowoduje, że większość część życia (bo tyle najczęściej zajmuje praca) spędzimy na czymś, co naprawdę lubimy.

W gruncie rzeczy nie ma lepszego sposobu na zarabianie pieniędzy, niż robienie tego, co kochamy, ponieważ w ten sposób podnosimy sobie wibracje podczas wykonywania pracy. Nie ma zupełnie znaczenia, czy są to usługi czy produkcja. Nie ma znaczenia branża, ponieważ nie ma dobrej czy złej pracy. Jeśli odczuwamy ogromną przyjemność z samego działania, które generuje nasz dochód, to zwiększamy siłę przyciągania pieniędzy. Dzieje się tak, ponieważ radością i przyjemnością dostrajamy swoje wibracje do wibracji wszechświata i najwyższego Źródła, w którym zawiera się całe bogactwo.

Postawa wobec zarówno samych pieniędzy, jak i ich źródła odgrywa ogromną rolę w tworzeniu i podtrzymywaniu dostrojenia do Świadomości Bogactwa, a z niej przecież wypływa nasza zdolność do rzeczywistego posiadania określonej ilości pieniędzy i dóbr materialnych.

Bogusława M. Andrzejewska

Wymiana energetyczna

Kwestia zapłaty za REIKI jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów…  Najczęściej konflikty pojawiają się w momencie określania ceny. Jaką kwotę należy zapłacić za udział w seminarium? Czy dobrą ceną jest 200 zł za pierwszy stopień? Czy lepiej cierpliwie zbierać pieniądze i zapłacić 800 zł? Najistotniejsze są tutaj trzy aspekty i spróbuję je w miarę jasno przedstawić.

  1. Za każdy zabieg i seminarium należy zapłacić! Jest to rzecz oczywista! Albowiem jeśli spróbujesz wziąć coś za darmo, twoja podświadomość znajdzie łatwo pretekst do odrzucenia energii. Szczególnie  wtedy, kiedy jest to coś ważnego, co ma zmienić twoje wnętrze, a następnie całe twoje życie, musisz starannie spełnić wszystkie warunki przyjęcia nowego daru, aby podświadomość również go przyjęła. Stąd tak ważna przy REIKI zasada wymiany energetycznej! Ważna nie dla przekazującego, ale dla otrzymującego REIKI. 

Jeśli zrobisz zabieg za darmo, ty nic nie stracisz, bo darowany komuś czas i uwaga wrócą do ciebie w takiej formie, w jakiej będzie to dla ciebie korzystne. Natomiast przyjmujący może odrzucić energię, bo poczuje, że nie zasłużył na nią… Jeśli zapłaci, otworzy się na nią, jak na coś co mu się należy, bo została… „kupiona”. Pomyśl przez chwilę czy szanujesz to, co dostajesz za darmo? Czy nie są dla ciebie najcenniejsze te rzeczy, za które musiałeś zapłacić? Które kosztowały sporo, okupione wyrzeczeniem, wysiłkiem, odmawianiem sobie czegoś innego? Podobnie rzecz ma się z seminarium REIKI: jeśli spróbujesz wślizgnąć się na nie bez zapłaty, to nawet jeśli przyjmiesz inicjację… jakoś dziwnie energia nie będzie chciała płynąc z twoich rąk… Podświadomość nie lubi silnych zmian, a REIKI zmienia twoje życie o 180 stopni. Warto zatem przekonać podświadomość, że to jest dobre, wartościowe i niezwykle cenne dla ciebie.

Moja wiedza pochodzi nie tylko z kursów prosperity. Doświadczyłam tego wielokrotnie. Ponieważ robię innym zmiany numerologiczne, przekonałam się, że działają tylko wtedy, kiedy poddawana zmianie osoba zapłaci za moją pracę. Wykonałam sporo zmian… za darmo. Nie chciałam brać zapłaty od moich przyjaciół, którzy znajdowali się w nieciekawej sytuacji finansowej. Mówiłam sobie, że przecież to przyjacielska przysługa i cieszyłam się, że mogę im bezinteresownie pomóc. A potem przykro mi było, że w ich życiu nic się nie zmieniało. Wiedziałam, że to nie jest normalne, bo sama doświadczyłam na sobie takiej zmiany, dzięki której stałam się zupełnie nowym człowiekiem: odważnym, dynamicznym, przedsiębiorczym, optymistycznie nastawionym do życia. Patrzyłam też na obcych mi ludzi, którzy zamawiali u mnie zmiany, wpłacali pieniądze na konto i niemal parę dni później pisali pełne wdzięczności listy, opisując nowe światełko, które pojawiło się w ich życiu. 

Uczę także grafologii i był czas, kiedy zapraszałam moich przyjaciół za darmo na swoje kursy. Żaden z nich dzisiaj nie stosuje grafologii, nie umie korzystać ze zdobytej wiedzy. Coś co lekko przyszło, nie zasługuje na uwagę, na szacunek… W przeciwieństwie do moich „gości”, pozostali uczestnicy z mniejszym lub większym talentem posługują się znajomością analizy charakteru pisma. Takie przykłady mogłabym mnożyć.

Te wszystkie przemyślenia kieruję także do świeżo upieczonych mistrzów REIKI, którzy inicjują na lewo i prawo bez pobierania za to wynagrodzenia. Dla nich nic to złego, ale tak naprawdę odrobinę trwonią energię, bo niewielki pożytek z takich inicjacji. Tak broni się podświadomość przyjmującego. Jeśli płacisz za szkolenie, inicjację, zmianę numerologiczną, horoskop – otwierasz się na przyjęcie nowych energii. Jeśli próbujesz uszczknąć coś za darmo, twoje wnętrze powie: to nie twoje, to ci się nie należy. Warto o tym pamiętać, bo zazwyczaj lubimy dawać za darmo. Czujemy się wtedy tacy wspaniali, tacy dobrzy, tacy szlachetni, a nasze ego aż puchnie z radości. Lepiej ujarzmiać swoje „ja”, przyjmując należną zapłatę za profesjonalnie wykonaną usługę. Przyjęcie przez mistrza zapłaty za seminarium REIKI otwiera ucznia na zmiany w życiu, na nowe spojrzenie na świat, na pełne korzystanie z dobrodziejstwa REIKI.

Przy okazji pamiętajmy o tym, że jesteśmy tylko nauczycielami. Czy nauczyciel aerobiku, jazdy samochodem, kroju i szycia wykonuje szkolenia za darmo? Normalnie pobiera opłatę i nie ma aspiracji do tego, aby charytatywnie wykonywać swoją pracę. A przecież nauczyciel Reiki niemal niczym się nie różni. Też tylko uczy, czym jest ta energia i pokazuje jak profesjonalnie wykonać zabieg Reiki.

  1. I teraz najważniejsza kwestia: ile? Trudno określić jedną kwotę dla całej Polski i dla wszystkich mistrzów. Na pewno mogą te ceny być zróżnicowane i w niczym to nie przeszkadza. Każdy nauczyciel jest inny i inaczej przekazuje wiedzę. Natomiast zasada wyceny powinna być jedna: REIKI powinno być dostępne dla każdego człowieka! Kierować zatem się należy sytuacją ekonomiczną danego kraju czy nawet regionu. 

Są w Polsce różni mistrzowie i różne stosują cenniki. Nie byłoby w tym nic złego, wszak mamy prawo dowolnie wyceniać swoje usługi, niemniej nie wolno rozgłaszać, że tylko ci, którzy stosują najwyższe stawki są jedynymi prawdziwymi mistrzami. Komercja, która nieuchronnie pojawia się przy organizowaniu spotkań REIKI, narzuca niektórym biznesowe podejście do tematu i w takiej sytuacji mogę tylko radzić: nie ufajcie mistrzom, dla których zasobność waszego portfela stanowi wskaźnik gotowości do przyjęcia REIKI.

Największym błędem niektórych nauczycieli, którego nie waham się tutaj wytknąć, jest stosowanie w Polsce cen wziętych z USA. Za pierwszy stopień żąda się 150 $, za drugi 500 $. W USA to sensowne kwoty, jeśli jednak je przełożyć na złotówki i nasze zarobki, zdają się być całkiem absurdalne. Proponowałabym dostosowanie cen do średniej krajowej, znalezienie jakiejś opcji zbliżonej do procentowego wyliczenia optymalnej stawki. Bezmyślne wprowadzanie horrendalnie wysokich cenników sprowadza REIKI do tego, że staje się ona rarytasem jedynie dla bogaczy, a przecież chyba nie o to chodzi! Największą paranoją jest ustalenie ceny trzeciego stopnia na 10 000 $. Nie pomyliłam się, dokładnie taka kwota widnieje w cenniku. Jest to zatem założenie, że aby stać się mistrzem Reiki należy być przede wszystkim bardzo bogatym człowiekiem. Paradoksalnie, najczęściej to osoby zupełnie niezamożne reprezentują najwyższy poziom duchowy, emanując dobrocią i skromnością. A to właśnie wysoki poziom duchowy jest najbardziej pożądany przy takiej pracy.

Pieniądze są energią i jako takie nie są ani dobre ani złe. Niemniej kwoty można dopasować w taki sposób, aby były adekwatne do przedmiotu transakcji. Dla mnie znakomitym ułatwieniem jest praca w Polskim Stowarzyszeniu Grafologów, gdzie od lat szkolimy instruktorów. Cena za taki kurs wynosi – nie jest to tajemnica – 3000 zł. Wystarczająco dużo, aby chętna osoba przemyślała starannie decyzję i równie starannie się przygotowała, bo jest to jednak spory wysiłek ekonomiczny. Jednocześnie mamy świadomość, że kwota ta zwraca się już po paru szkoleniach. Dlaczego zatem czasami zakłada się bezpodstawnie, że uzbieranie 10 000 $ spowoduje wzrost duchowy kandydata? Wydaje mi się, że uskładanie takiej kwoty tworzy w podświadomości człowieka przekonanie, że trzeba ją jak najszybciej odzyskać i wtedy nie przebierając w środkach będzie „odbębniał” szkolenia. Ale być może się mylę. Generalnie nauczyciel jest taki, jaki jest i na pewno nie zależy to od tego, ile posiada na koncie. Znam mądrych i wartościowych nauczycieli, którzy za swoje mistrzostwo zapłacili 1500 zł i takich, którzy nadal nie rozumieją, czym jest duchowość, chociaż wydali na nie 10 000 $… 

Dobry nauczyciel Reiki jest przede wszystkim nauczycielem duchowym! Jak najbardziej przyjmie wynagrodzenie za swoją pracę, ale też zrobi wszystko, aby uczynić REIKI dostępną powszechnie i każdemu, kto jej potrzebuje i pragnie. Wielokrotnie powtarzam na szkoleniach z prosperity, że problemy finansowe wskazują tematy do przepracowania: nasze lęki, kompleksy, brak poczucia własnej wartości. Niemniej nie oznacza to, że nie jesteśmy gotowi do pracy z najpiękniejszą energią świata. Uzależnianie otrzymania REIKI od zasobności portfela jest tym samym, czym zabranianie najbiedniejszym kontaktowania się z Bogiem. Przypomina mi to nieco średniowieczne kupowanie odpustów. A wydawałoby się, że już to przerobiliśmy… 

Przez długi czas uczyłam się w takiej linii, w której wprowadzono zdecydowanie wygórowane ceny. Absolutnie nie harmonizuje to z tym, w co wierzę i co czuję. Nie byłam w stanie tego zaakceptować i podanie dziwnie wysokiej kwoty uczniowi chyba nie przeszłoby mi przez gardło. Wszystkie proponowane tłumaczenia były tak naciągane, że aż śmieszne. Z jednej strony nie wolno nam stawiać tak wysokiej poprzeczki w odniesieniu do dostrojenia do energii, która powinna służyć każdemu. Z drugiej jednak, dawanie dostrojenia za darmo obraca się przeciwko nam. Niestety zdarzyło mi się zainicjować osobę, za którą zapłacił ktoś inny. Przyniosła sobie potem wiele wstydu, odwracając się od tego, czego ją próbowałam nauczyć. Gotowość delikwenta wyraża się przede wszystkim w szczerej chęci, ponadto w bezpiecznym dotarciu na umówione zajęcia, ale i w tym, że bez wahania zapłaci jakąś kwotę za nasz czas i naszą pracę. To otwiera jego podświadomość na energię i wiedzę.

  1. Jak zatem rozwiązać sytuację, skoro należy bezwzględnie zapłacić za zabieg lub inicjację Reiki, a jednocześnie należy pozostawić dostęp do tej energii dla każdego, który poczuje w sercu, że jest gotowy? Tutaj jest miejsce dla tego, co nazywamy wymianą energetyczną. Chociaż pieniądze są najwygodniejszą formą takiej wymiany, to jest jeszcze wiele innych możliwości. Każdy z nas posiada coś, co może ofiarować, czym może się podzielić. Najczęściej są to jakieś umiejętności. Zatem wcale nie musimy brać gotówki – choć rzecz jasna jest to najprostsze – możemy przyjąć jakikolwiek inny dar. Możemy zrobić zabieg, a ktoś w zamian za to zrobi nam horoskop albo masaż. Możemy udzielić inicjacji w zamian za konkretną usługę: szkolenie z czegoś, przetłumaczenie tekstu na obcy język, zrobienie zmiany numerologicznej, posprzątanie i umycie okien, skopanie ogródka. Jesteś przecież w stanie wycenić usługę, którą ktoś chce ci ofiarować w zamian za REIKI i przyjąć to, co jest ci w danym momencie potrzebne. 

Pozwalam się otwierać na energię nawet moim najbliższym i przyjmuję od nich coś w zamian. Nawet moja mama „płaciła” mi za zabieg tabliczką mojej ulubionej czekolady (2,50 zł), a mój brat, któremu robiłam zabiegi niemal codziennie, dawał mi za każdym razem zielone jabłuszko (1.00 zł). Dla mnie jest jasne, że ich podświadomość nie bazuje na kwotach, które umieściłam w nawiasach, ale na tym, że zawsze kiedy umawiali się ze mną na zabieg, szli do sklepu i z myślą o mnie kupowali mi coś szczególnie pysznego. Ta troska, ta myśl, która im towarzyszyła, staje się energią, otwierającą podświadomość na przyjęcie REIKI. A jednocześnie pamiętam o tym, że w rodzinie stale przepływa energia w obie strony i stale sobie pomagamy, zatem nie są potrzebne żadne stawki. Wystarczy gest. 

Jeśli to zrozumiesz, nie będziesz miał problemu z wyceną swojej usługi i będziesz wiedział, jak pomóc komuś, kto ma pusty portfel, nie dając mu jednocześnie jałmużny. Dotyczy to przecież tak naprawdę nie tylko REIKI, ale wszystkich dziedzin życia, w których możemy drugiemu człowiekowi pomóc, dając i pozwalając mu się „zrewanżować” czymś wartościowym dla niego. To sposób na otwieranie drugiego człowieka. Osoba, która umie przyjmować zapłatę staje się często lekarzem duszy. Zazwyczaj łatwiej jest dawać niż brać, a tylko branie z wdzięcznością jest prawdziwym dawaniem… Jest to umiejętność prosperującej świadomości.

Bogusława M. Andrzejewska

Zapisz

Materia

W duchowych naukach materia odgrywa ważną rolę. Nie przesadzę, jeśli powiem, że jest najważniejszym tematem do zrozumienia i przepracowania. Nasza dusza schodzi na Ziemię i wciela się w ciało, by twórczo zmagać się z materią, rozumiejąc ją na wszystkich poziomach i prawidłowo pojmując także swoja nad nią władzę. Bo duch przejawia się w materii – przynajmniej tu, na tej planecie takie rządzą zasady. W innych częściach Wszechświata są miejsca, gdzie materia w znanej nam postaci nie istnieje w ogóle. Ale na te chwilę to nas zupełnie nie dotyczy. Skoro jesteśmy tutaj, to przecież nie bez powodu.

Kiedy zaczynamy interesować się ezoteryką, odkrywamy, że istnieje „coś więcej” niż te wszystkie elementy życia, które jesteśmy w stanie rozpoznać z pomocą zmysłów. Fascynuje nas to i prowadzi w stronę całkowitego oderwania od materii. Pierwsza konkluzja to odrzucenie pieniędzy, jako czegoś złego. Bo są przecież materialne. Potem kolejno próbujemy odciąć wszystko, co nie jest ulotne i niewidzialne. Przeszkadza nam ciało, przeszkadzają przedmioty i odczuwanie głodu. Chcemy zrezygnować z jedzenia – najpierw mięsa oczywiście, potem innych rzeczy, by całkiem poprzestać na odżywianiu światłem. Rezygnujemy z seksu, a w miejsce spacerów wstawiamy medytacje.

Bardzo ogólnie rzecz biorąc, nie ma w tym nic złego, o ile potrafimy zachować zdrowy rozsądek i najlepszą ścieżkę „złotego środka”. Rozwój nie polega bowiem na odrzucaniu czegokolwiek i zaprzeczaniu czemukolwiek. Rozwój to poznawanie rzeczy nowych i włączanie ich do swojego wewnętrznego bogactwa. Mówiąc najprościej: rozwój duchowy nie polega na wyrzekaniu się materii, lecz wzbogacaniu jej duchowa wiedzą i uświadomieniu sobie, że materia podlega mocy ducha. Rozwijając się, uczymy się stwarzać nowe światy, a nie niszczyć te, które już powstały. Wiedza duchowa pozwala nam zrozumieć materię i nad nią zapanować. Nie służy natomiast temu, by wszystkie ziemskie doświadczenia wyrzucać do kosza, jako coś niegodnego.

Jeśli ktoś studiował jakiekolwiek duchowe nauki, to znajdzie podobne informacje w innych źródłach. Asceza znana była już w średniowieczu. Wierzono, że liczy się tylko to, co czeka człowieka po śmierci. W imię zbawienia rezygnowano z przyjemności – ba, nawet z normalnego życia – poszczono, biczowano się, a wszystko po to, by dostać się kiedyś do raju. W buddyzmie znana jest historia Buddy Gautamy, który próbując różnych ścieżek rozwoju trafił także na ascetów. Nie odnalazł przy nich Prawdy. Droga do Oświecenia jest bowiem drogą środka. Warto to zrozumieć.

Duch wciela się w materię, aby jej właśnie doświadczać, czyli jeść, pić, chorować i zdrowieć, dotykać, uprawiać seks, tańczyć lub spacerować, przytulać się, wdychać zapachy, słuchać dźwięków, turlać się po trawie lub z wysiłkiem dźwigać ciężary, biegać i pocić się. Ziemia z jej wyjątkowym pięknem jest bardzo unikalnym miejscem właśnie ze względu na to,  z czego jest utkana. Podobno dusze ustawiają się w kolejce, aby moc tutaj się wcielić i móc poprzez zmysły doświadczać materii. Taki też miałam kiedyś bardzo wyraźny przekaz – widziałam tę długą kolejkę do bramy wcielenia i pełne ekscytacji dusze niecierpliwie „przestępujące z nogi na nogę”.  Dlatego też, pomimo coraz bardziej powszechnej wiary w reinkarnację, wszyscy czujemy, że powinniśmy korzystać z ziemskiego życia, bo jest rzadkością.

Przyglądając się ogromnemu bogactwu ludzkich spraw i problemów, dostrzegam wyjątkową moc materii, pomocną w rozwoju i nauce. Pięknym przykładem jest tutaj nasze ciało. Tak delikatne i wrażliwe – silnie reagujące na każdy nieprawidłowy wzorzec. Wystarczy nieco żalu, brak miłości do siebie, poczucie bycia lekceważonym, trochę uporu lub złości i natychmiast ciało tworzy dysharmonię, nazywaną przez nas chorobą. Pojawia się ból, swędzenie, pieczenie lub inna dysfunkcja. Nie możemy swobodnie z niego korzystać i biegniemy do lekarza. Prawdą jest oczywiście, że zamiast iść do lekarza powinniśmy sięgnąć do mocy naszego ducha i skorygować niewłaściwe myśli, a następnie doprowadzić to ciało do pełnej harmonii. Ale jeszcze tego nie umiemy. Zapomnieliśmy, że tak się to robi. Nie zmienia to faktu, ze w żadnym innym wymiarze nie dostaniemy tak doskonałego narzędzia, które pozwala rozwijać w sobie bezwarunkową miłość.

Cudownym aspektem dostępnym w tej formie tylko na Ziemi jest seks. Oczywiście w innym wymiarze możemy przeżywać zarówno miłość, jak i rozkosz, ale są one innej jakości. To też unikalne doświadczenie, które warto rozumieć i poznawać. Ponieważ nasze zdolności przeżywania rozkoszy są mocno sprzężone z ciałem i psychiką, także i tutaj pojawiają się dysfunkcje, będące wskaźnikiem, że nie wystarczająco kochamy samych siebie, swoją męskość lub kobiecość. Jeśli jesteśmy wystarczająco otwarci na wiedzę, odnajdziemy przyczynę i uzdrowimy te sferę życia, uzdrawiając tak naprawdę wiele innych tematów. Seks wbrew pozorom uczy nas nie tylko mądrego zarządzania ciałem i emocjami. Jest także drogowskazem do duchowości, bo duchowość wyrasta z prawdziwego kochania samego siebie. To podstawa.

Seks ponadto pokazuje nam cudowne ścieżki energetyczne, dzięki którym możemy rozwijać nasza wewnętrzną moc. Ktoś, kto mądrze pracuje z ezoteryką wie, o czym mówię. Orgazm przeżywany na wysokim poziomie rozwoju, w wysokiej energii – kiedy wszystkie czakry biorą aktywny udział w tym akcie – jest czymś niewiarygodnie doskonałym i nieporównywalnym zupełnie ze spełnieniem, które odbywa się tylko na płaszczyźnie samego ciała. To tak, jakby porównać wodospad Niagara do kranu odkręconego nad zlewozmywakiem. Stąd też osoby, które kochają, przeżywają rozkosz o wiele mocniej, niż znajomi podczas przygodnego seksu, bo podświadomie angażują w ten akt czakrę serca. A ci, którzy świadomie pracują z energią, sięgają gwiazd…

Materia to otaczające nas piękno natury. Każdy, kto je docenia, rozumie, jak ważnym elementem duchowości jest dostrzeganie nie tylko samej energetyki roślin i zwierząt, ale także ich fizycznej powłoki. Tutaj możemy także odnaleźć dobry przykład korzystnego dla rozwoju połączenia ducha i materii. Świadomy spacer po lesie lub łące, kiedy otwieramy serce na piękno przyrody, wznosi naszą energię. Pomaga w tym głęboki oddech i dotykanie ziemi bosymi stopami. Jeszcze bardziej pomaga przejście od podziwu do zachwytu. Ten ostatni otwiera przed nami bramy do raju – udostępnia nam naszą boską moc. Zaczynamy dostrzegać poza zmysłami i łączyć się z Najwyższym Źródłem. Sięgamy Kronik Akaszy, odnajdując odpowiedzi na wszelkie pytania i uzmysławiamy sobie nasz boski rodowód. A droga do tego stanu wiedzie przez dostrzeganie materialnej powłoki naszego ziemskiego świata… Ziemia jest jedną z najpiękniejszych planet. Kocha ją wiele istot, pochodzących z zupełnie innych wymiarów. Jest czymś absolutnie wyjątkowym w swojej fizyczności. Jest materialnym wcieleniem Energii Piękna.

Bardzo szczególną materią są pieniądze. Mają ogromną siłę, zdolną odsłaniać prawdziwe oblicze każdego człowieka. Są kluczem do władzy, manipulacji, dowartościowania, bezpieczeństwa, komfortu, wolności, dobrego samopoczucia, dlatego stają się niezwykle silnym obiektem pożądania. Zapewne nie pomylę się wcale, jeśli powiem, że działają mocniej niż biologiczny popęd. Wiele osób zrobi dla nich niemal wszystko. Jednak wierzę też, że każdy kto czyta te słowa, jest w pełni świadomy, że to także wielka pułapka, ponieważ ów „klucz” jest tylko iluzją. Wszystko mamy w sobie: wolność, bezpieczeństwo, poczucie komfortu, dobrostan, samoakceptację i nie potrzebujemy do tego żadnych narzędzi. A władzy, manipulacji i dowartościowania pożądają tylko ludzie nieświadomi wewnętrznej mocy i swojego boskiego rodowodu.

To nie zmienia faktu, że pieniądz jest na tym świecie – jak potężny lew wypuszczony na arenę – niezwykle groźnym aspektem zagłady wszystkiego czym jesteśmy. Z drugiej strony – rozumiany, obłaskawiony i kochany staje się dobrym sprzymierzeńcem. Czyż mogą być gdziekolwiek we wszechświecie ciekawsze lekcje? Nie sądzę. Nie ma w moim odczuciu większego wyzwania, niż zrozumienie energii pieniądza i świadome zapanowanie nad jego mocą. Nie mam też złudzeń, że bycie bogatym wcale nie jest dowodem jakiejkolwiek zdolności. Znam wiele osób, którym w sensie finansowym niczego nie brakuje, a są głęboko nieszczęśliwi. Nie mają nie tylko świadomości energii pieniądza, ale też nie maja żadnej nad nim mocy. Po prostu mają pieniądze, tak jak inni maja psy, koty czy rude włosy na głowie. Dusze doświadczają w różnych warunkach, bo wybierają sobie różne drogi rozwoju, dlatego jeden rodzi się jako nędzarz, a inny może być bardzo bogatym człowiekiem.

Posiadanie majątku nie ułatwia rozwoju, ponieważ spontanicznie wsadza nas w strefę komfortu i rozleniwia. Człowiek, który wszystko ma, niczego nie szuka. Mówią o tym nauczyciele duchowi. Przypomnijmy sobie słynne słowa o tym, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do Królestwa Niebieskiego, które jest tu metaforą Oświecenia czy też odnalezienia własnej boskości – jakkolwiek chcemy to rozumieć. Dlatego właśnie materia jest takim cudownym wyzwaniem i niepowtarzalnym nauczycielem. Nigdzie w całej galaktyce nie znajdziemy lepszego nauczyciela niż pieniądz, który zmusza nas do nauki zarówno kiedy jest i kiedy go nie ma. Wystarczy, że istnieje. To doprawdy genialne zjawisko! A na dowód jego mocy przypomnę dla odmiany, że Budda Gautama urodził się w bardzo bogatej królewskiej rodzinie i znudzony luksusem wyszedł ze swojego pałacu na ulicę, tylko po to, by zobaczyć śmierć, nędzę i choroby. Ten paradoks popchnął go, jak wiemy, w stronę poszukiwania Oświecenia.

Podsumowując, zwracam uwagę na sens złotego środka. Nie można pomijać materii i traktować jej jako czegoś niegodnego. Jest wspaniała i mądra. Rozumiana właściwie, służy duchowi i jego mocy. Ale nie można też zachłystywać się samymi zmysłami i nadużywać tego wszystkiego, co fizyczne. W każdym momencie istnienia warto pamiętać, kim w istocie jesteśmy. Nasz duchowy rodowód zobowiązuje. Wymaga od nas świadomości naszej boskiej natury i umiejętnego korzystania z wewnętrznej mocy. To duch jest na pierwszym miejscu i to duch, jako Jedność ze wszystkim co jest, zarządza tym, czego dotykamy. Nasz umysł ma moc by generować myśli, które kreują fizyczny wszechświat, tworząc tym samym naszą rzeczywistość. Fizyczny aspekt istnienia nie jest iluzją, lecz tworzywem, które duch może twórczo kształtować. Szanujmy materię i doceniajmy jej piękną plastyczność, dopóki jest nam dane gościć w jej cudownym świecie.

Bogusława M. Andrzejewska

Bogactwo

To słowo ma dla mnie wiele znaczeń. Kojarzy mi się nie tylko z pieniędzmi, ale także z obfitością wyboru, kolorów, mnogością wiedzy. Często myślę o wewnętrznym bogactwie, które powstaje w duszy człowieka dobrego, serdecznego i hojnego wobec innych. To najczęściej osoba na wysokim poziomie rozwoju wewnętrznego, bo właśnie taki rozwój wzbogaca nasze wnętrze, obdarzając przede wszystkim współczuciem, tolerancją i bezwarunkową miłością.

Prosperita – jako strona – powstała w 2000 roku, będąc efektem inspirujących szkoleń duchowych, prowadzonych przez cudowną nauczycielkę. Zaawansowana moc duchowa tej osoby napełniła mnie nie tylko ogromną energią i wiedzą, ale też skłoniła do tego, by pokazać światu najpiękniejszą ścieżkę rozwoju. Świadomość prosperująca to osoba bliska doskonałości i oświecenia. Pojęcie to szerokie, ale w drugą stronę z pewnością zadziała: osoba oświecona ma zdecydowanie prosperującą świadomość. W tym momencie każdy zrozumie, że słowo „prosperita” nie oznacza pieniędzy.

Strona powstała, by pokazać wszystkim jej sympatykom, najciekawszy moim zdaniem sposób na szczęśliwe życie. Ma za zadanie nauczyć, że najważniejsze na świecie jest kochanie samego siebie i poprzez tę miłość dostrzeganie Jedności ze Wszystkim Co Jest, czyli przede wszystkim z każdym innym człowiekiem. Drugim istotnym kluczem do odkrycia prawdziwego szczęścia jest pozytywne myślenie, radość i optymizm. Tego też cierpliwie uczę wszystkich, którzy chcą o tym poczytać lub posłuchać. Ponadto strona ta pokazuje nierozerwalność ducha i materii, czyli to, jak duchowy poziom i wiedza kształtują otaczającą nas materię. Dzisiaj sporo mówi o tym fizyka kwantowa, ale w 2000 roku temat ten był nieznany, stąd moja potrzeba pokazania jak największej ilości ludzi, jak działa Wszechświat i jak możemy wykorzystać tę wiedzę dla własnego dobra.

Prosperita jest duchową ścieżką – przede wszystkim duchową, choć podaję tu sporo psychologii, aby wszystko stało się łatwiejsze i bardziej zrozumiałe. Poprzez rozwój wewnętrzny możemy osiągnąć największe bogactwo świata i – przepraszam – nie myślę wcale o milionach złotych czy dolarów. Przez bogactwo rozumiem tutaj największe szczęście, błogość i rozkosz, a ostatecznie oświecenie lub Ascendencję – wedle woli. Nie ma dla mnie nic cenniejszego od takiego daru, dlatego cierpliwie i z ogromną przyjemnością rozwijam i wzbogacam tę stronę dla każdego, kto tu trafi. Duchowość nie jest bowiem siedzeniem w kwiecie lotosu i intonowaniem mantr, lecz świadomością i wiarą, że człowiek jest cząstką boskości, która poprzez moc własnych myśli może stwarzać swój świat.

Dwa podstawowe filary Prosperity to wiara w Najwyższe Źródło i harmonię wszechświata oraz świadomość posiadania w sobie wszystkiego, czego nam potrzeba. Dopiero opierając się na tym możemy stosować Prawo Przyciągania, czy dostrzegać zasadę lustra. Jeśli nie wierzymy w to, że wszystko ma swój sens i jest harmonijne z resztą, nie odnajdziemy zadowolenia. Zawsze będziemy nosić w sobie poczucie krzywdy, niesmaku czy dyskomfortu. Dualność wszechświata bierze się właśnie z niedostrzegania harmonii. Rzeczą oczywistą jest, że nie wszystko nam się podoba, jedne sytuacje sprawiają nam przyjemność, inne zadają ból. Jednak tylko od nas zależy ewentualna ocena. Jeśli dostrzegamy równowagę we wszystkim, to podczas przykrego doświadczenia zadamy sobie pytanie: czym to przyciągnąłem do swojego życia? Uzdrowimy to i na powrót wrócimy do dobrostanu. Oto harmonia.

Wiem, że trafiają tu osoby, które szukają recepty na finansowe problemy. I oczywiście dla nich także mam propozycje poprawy sytuacji. W sensie energetycznym wszystko jest jednym – prosperująca świadomość umie szczęśliwie poukładać swój związek, przyciągnąć przyjaciół, uzdrowić ciało, zrealizować swoje pasje, ale także wykreować wysokie dochody. Pieniądze nie są niczym złym, warto je obdarzać taką samą miłością bezwarunkową, jak drzewa, ptaki, kwiaty i minerały. Dlatego piszę tu także o zarabianiu, tym bardziej, że w polskiej rzeczywistości to często temat najtrudniejszy, co wynika między innymi z naszej historii i mentalności.

Przestrzegam natomiast przed ślepą uliczką, w którą wpadają niektórzy pseudodoradcy. Daje się czasem zauważyć, że nie dostrzegają esencji rozwoju, lecz utknęli na jednym z niższych poziomów, stając się zwykłymi materialistami. Czym innym jest bezwarunkowe kochanie pieniędzy w taki sam sposób, jak szanujemy i akceptujemy wszystkie przejawy życia i materii, jeśli jest to elementem duchowego rozwoju i dążeniem do Światła. Czym innym jednak jest zmierzanie do posiadania jak najwięcej, jak najwięcej, jak najwięcej… Och, czy tak trudno zrozumieć, że wszystko, co posiadamy – mamy tutaj tylko w dzierżawie i odchodząc z tego świata, zabieramy jedynie zawartość swojego serca?

Na każdej duchowej ścieżce są pułapki. Przestrzegają nas przed tym ci, którzy osiągnęli oświecenie. Najpopularniejsze pomyłki to utknięcie na objawach rozwoju. Ktoś kto medytuje w zaawansowany sposób, może nagle odblokować Trzecie Oko i stać się jasnowidzem lub pokonać grawitację i unosić nad ziemią. To wskazówka, że podąża dobrą drogą. Należy iść nią dalej, nie przywiązując się do spektakularnych cudów. O wiele przyjemniej jednak sprzedawać bilety na pokazy niezwykłości i pławić się w chwale, zbierając oklaski. Podobnie z nauką przyciągania pieniędzy. Na wielu stronach początkowo natchnionych doradców duchowość dawno wyblakła, zostały tylko techniczne sposoby kodowania energii, by przyciągać więcej i więcej pieniędzy. Co nawiasem mówiąc nie przyniesie trwałych efektów, o ile przyniesie w ogóle. Szkoda na to czasu.

Pieniądze po prostu są częścią naszego świata – jak stół, mleko, ciepło słońca czy kwiaty w wazonie. Nie są ani ważniejsze ani lepsze od czegokolwiek innego. Jeśli mamy długi, czy cierpimy z powodu braków, to prawdopodobnie coś w sobie trzeba uzdrowić. Tutaj prosperita pomoże znaleźć wzorzec odpowiedzialny za problem. To może być poczucie, że jest się gorszym i nie zasługuje na bogactwo. To może być ciągnący się za nami z dzieciństwa program, że pieniądze są złe albo trzeba się na nie ciężko napracować. To może być nawet lęk, że kiedy staniemy się zamożni, to przestaniemy być lubiani lub poczucie winy, że nie można być bogatym, kiedy na świecie ludzie ciągle umierają z głodu. Czasem blokadą jest realizacja cudzej ścieżki, zamiast swojej i strach przed zmianą. Przyczyn może być wiele i warto je rzeczywiście usunąć, bo każdy z nas zasługuje na godziwe i dostatnie życie.

Aby przyciągnąć bogactwo do swojego życia, warto stać się duchowym i posiąść wiedzę o tym, jak nasza energia i myśli wpływają na materię. To najlepszy sposób. Pracując mądrze nad swoim wnętrzem i korygując niewłaściwe programy, tworzymy swoje życie tak, by spełnić swoje marzenia. Duchowość nas nie zawiedzie, po prostu nie może. Kiedy się rozwijamy, osiągamy poziom, w którym wszystko dzieje się spontanicznie. Zbliżając się do boskości poprzez miłość bezwarunkową, zwiększamy swoją moc i zdolność przyciągania tego, co dla nas dobre i ważne.

Niektórzy ludzie rodzą się w bogatych rodzinach. Mówimy wtedy, że mają dobrą karmę. Można zauważyć, że ich poglądy dotyczące pieniędzy są właściwe, dlatego w sensie materialnym niczego im nie brakuje. To nie oznacza, że są w lepszej sytuacji niż ktoś inny, ponieważ ich dusze wybrały sobie inny program do realizacji. Na przykład dotyczący miłości lub przyjaźni. Jak trudno uwierzyć w bycie kochanym i lubianym, kiedy ma się miliony na koncie, wiedzą tylko bogaci… Wszystko ma swoje dobre i mniej dobre strony, co trudno zauważyć osobom niezamożnym i materialistom. W swoich tęsknotach oddaliby wszystko za majątek, chociaż każdy inteligentny człowiek wie, że to pułapka. Jest to jednak naturalne, podobnie jak chory oddałby wszystko za zdrowie, a samotny za miłość.

Bogactwo jest w nas. Dokładnie takie, jakiego potrzebujemy. Mamy w sobie finansowy dostatek, zagraniczne podróże, rozwijanie talentów, sławę i wdzięczność. Mamy też w sobie miłość i namiętność, mamy przyjaźń i szacunek, cudowne mądre dzieci i wielką karierę. Warto sobie uświadomić swoją moc i z przekonaniem sięgnąć do wnętrza. Czasem wystarczy prosty program: od dzisiaj kocham siebie i przyciągam bycie kochaną. Czasem trzeba popracować trochę dłużej, by zmienić smutny pogląd na taki, który przyniesie nam szczęście i spełnienie. We wszystkim jednak najważniejsza jest równowaga i dostrzeganie, że prawdziwe bogactwo będzie zawsze jakością duchową.

Bogusława M. Andrzejewska

Pieniądze

To temat z którym najczęściej spotykam się na konsultacjach. Wiele osób pyta mnie o to, jak powiększyć swoje zasoby. Odpowiedź jest dość prosta, choć wiem, że niełatwa w realizacji: wystarczy rozwijać świadomość prosperującą, a pieniądze zaczną do nas przypływać. W pewien sposób przychodzą one razem ze zmianą myślenia na pozytywne. Można powiedzieć, że, aby być bogatym, trzeba realizować wszystkie punkty prosperity, o których piszę na tej stronie. Dla ułatwienia – najważniejszych warunków skrót w punktach. Będzie troszkę powtórzeniem tego, o czym piszę w innym miejscu, ale to nie szkodzi. Powtarzanie utrwala wiedzę. 

  1. Aby przyciągnąć do siebie pieniądze, Warto intensywnie myśleć o nich z miłością. Można wręcz wyobrażać sobie z miłością sytuacje, w których dostajemy pliki banknotów lub duże przelewy.
  2. Swoją pracę wykonujmy z miłością, z radością z prawdziwą pasją. Taka energia przyciąga do nas nowych klientów. Wczoraj dzwonił do mnie przyjaciel. Rozwija dynamicznie swoją świetnie prosperująca firmę, należy do osób bardzo zamożnych. Powiedział mi wyraźnie: „Mam wszystko, nie potrzebuję więcej pieniędzy, robię to, bo to uwielbiam, sprawia mi to ogromną radość”. Jakiś czas temu inny mój przyjaciel, który również nie narzeka na braki finansowe powiedział podobnie: „pracuję tak intensywnie, bo uwielbiam, to co robię, chcę na tym spędzać jak najwięcej czasu”. Myślę, że jest to bardzo ważna podpowiedź, jak zarabiać dużo pieniędzy.
  3. Zgodnie z Prawem Przyciągania, skupiajmy się z dobrymi emocjami na pieniądzach i rzeczach, które chcemy otrzymać, a nie na brakach. To najczęściej popełniany błąd – myślimy o potrzebach i dziurach, które trzeba załatać. Często myśli te zasila energia lęku, co to będzie, jeśli nie zdobędziemy pieniędzy i nie zapłacimy na czas. Pojawiają się wówczas emocje, które obniżają energię przyciągania. 
  4. Kochajmy siebie i powtarzajmy sobie, że zasługujemy na pieniądze, że jesteśmy wspaniałymi osobami, które mają prawo godnie zarabiać i żyć w dobrobycie. Wysoka samoocena jest jednym z najważniejszych warunków, które trzeba spełnić, aby nie tylko posiadać pieniądze, ale także być szczęśliwą osobą.

Temat kochania siebie i poczucia zasługiwania na wszystko, co najlepsze, bywa kluczowy. Jeśli komuś trudno nauczyć się samoakceptacji, polecam książkę elektroniczną, która zawiera mnóstwo skutecznych ćwiczeń.

 

  1. Postarajmy się wyłapać swoje negatywne wzorce i niewłaściwe myśli o pieniądzach i bogactwie oraz bogatych ludziach. Przekodujmy je na pozytywne. Uzdrawiajmy wszystko, co wymaga uzdrowienia. Do tego zapewne przyda się doświadczony doradca, konsultacja lub szkolenie. Ale można też – czytając tę stronę – odkryć samemu, co wymaga poprawki.
  2. Podnośmy sobie energię, czytając pozytywne książki i artykuły. Zaglądajmy na strony, które niosą dobre energie i ładujmy się pięknem i dobrem. Spotykajmy się z dobrymi i mądrymi ludźmi, którzy mają prosperującą świadomość i cieszą się każdą chwilą życia. To nas buduje i wzmacnia w nas takie energie, które sprzyjają przyciąganiu bogactwa.
  3. Wykonujmy ćwiczenia magnetyczne lub oddychajmy żywiołem Ziemi i Wody – to powoduje, że stajemy się bardziej magnetyczni dla pieniędzy i one do nas trafiają od razu, choćby w niewielkiej ilości. Ćwiczeń tych uczę na zajęciach z Prosperity, udostępniam także na jednej z płyt.
  4. Proponuję także słuchanie płyty z wykładem z Prosperity. Moi znajomi i klienci potwierdzają, że odkąd słuchają na okrągło mojego wykładu, ich zasoby finansowe znacznie się zwiększyły. Jest to związane z kodowaniem w podświadomości określonych treści i przekonań. Słuchanie płyty pomaga zmienić kluczowe programy myślowe na właściwe i stworzyć świadomość prosperującą.

 

 

Płyta kosztuje tylko 35 zł, a zawiera niemal wszystkie treści i ćwiczenia, które inni doradcy sprzedają w cenie od kilkuset do 1500 złotych, nazywając je „specjalnymi programami” odblokowania bogactwa lub realizacji marzeń. Myślę, że autorzy tych programów sprzedają głównie nazwę i pomagają wyłącznie sobie.

 

Niedawno nagrałam drugą płytę z rozszerzeniem wiedzy o prospericie – dla wszystkich, którzy od dłuższego czasu pracują z pozytywnym myśleniem i prawem przyciągania oraz dobrze opanowali podstawy prosperity. Płyta ta zawiera między innymi unikalne ćwiczenie, które zawsze przyciąga do nas pieniądze. Niekoniecznie od razu miliony, ale różne mniejsze i większe kwoty. Stosowałam je z powodzeniem wtedy, kiedy nic innego nie chciało działać.

Ja sama przeszłam przez okres wielkich braków finansowych, dlatego rozumiem, że ludzie, którym naprawdę brakuje na podstawowe potrzeby, nie mogą inwestować bardzo dużych kwot w jakieś szkolenia. Mają zazwyczaj pilniejsze wydatki. Dlatego proponuję niedrogie płyty, a przede wszystkim – dzielę się tą fantastyczną wiedzą o prospericie również tu na tej stronie – za darmo. Proszę czytać, chłonąć i zmieniać swoje życie na lepsze – to działa. Nawet samo czytanie. Nie dalej jak dwa dni temu dostałam przepiękny list od osoby, która „przypadkiem” trafiła na moją stronę i zaczęła stosować się do zawartych tu sugestii. Napisała do mnie, aby powiedzieć mi, że w ciągu zaledwie paru tygodni jej życie zmieniło się na lepsze i spełniły się jej marzenia. Nie kosztowało ją to nic – czytała tylko moje teksty i zaczęła stosować zasady Prosperity. Takich listów dostaję bardzo dużo, średnio raz w tygodniu, więc powtórzę – to działa! Czytanie jest także formą kodowania wartościowych treści. Mądrość rozwijana przez nabywanie odpowiedniej wiedzy, zmienia nasze przekonania.  W ślad za zmianą przekonań, jak lustro odpowiada Wszechświat, dając nam to, czego pragniemy. Dlatego piszę i udostępniam tu jak najwięcej dobrej energii. To mój wkład w rozwój świadomości.

***

Żyjemy w bardzo dziwnym świecie – zwracają mi na to uwagę moi znajomi. Robi się programy z rozwijania bogactwa dla ludzi bogatych, zamiast dla tych, którzy tego potrzebują – o tym mówią ceny takich kursów. Duchowości uczy się, postępując całkowicie nie duchowo. Słyszałam, że wyrzucono kogoś z cyklicznego szkolenia internetowego (o duchowej treści) za niewielkie opóźnienie wpłaty. Może zatem warto zacząć słuchać własnego serca i nie rzucać się na oślep na kursy i „cudowne programy” w ślad za sprawną reklamą? Od lat uczę nieinwazyjnej analizy osobowości, psychologii zarządzania i w tym także, jak bronić się przed sztuczkami i próbami manipulacji. Im więcej rekomendacji „rzekomych klientów”, zachwalania i wyskakujących wszędzie okienek z napisem: „kup to” – tym mniej duchowości, tym mniej dobroci, tym mniej człowieczeństwa, a więcej pazerności. To strony instruktażowe dla tych, którzy chcą nową erę budować, siedząc na worku z pieniędzmi.

Pamiętajmy, że w prawdziwej Złotej Erze pieniądze nie istniały. Ludzie wymieniali się wartościami. Według mojej wiedzy nowa duchowa era powstanie w oparciu o miłość bezwarunkową. Jeśli chcemy w tym uczestniczyć, spróbujmy wypracować sobie mądre podejście do pieniędzy. Mądre i dobre. Pełne miłości. Mamy prawo żyć w dobrobycie i cieszyć się pięknem, bogactwem, a nawet luksusem. Mamy prawo być szczęśliwi. Jednak nie za wszelką cenę i to nie pieniądze mają być naszym priorytetem. Szukajmy miłości, szczęścia, radości, komfortu, a nie sposobów na gromadzenie liczb na koncie.

Ktoś kiedyś powiedział, że gdy Ziemia przejdzie w następny wymiar, z peronu Miłości odjedzie pociąg, zabierając tych, którzy zdali egzamin. Ascendencji dostąpią tylko ci, którzy naprawdę są duchowymi istotami, a nie ci, którzy tak chcą siebie nazywać. Nie jest wcale duchowy – wyścig szczurów, rywalizacja i wystawianie horrendalnych cen za „duchowe” usługi. Trzeba umieć znaleźć złoty środek – żyć w dobrobycie, zdrowiu, dostatku i dzielić się ze słabszymi, którym nie udało się jeszcze zgromadzić ani wiedzy, ani dóbr materialnych.

Pieniądz jest bardzo silną energią, która odsłania prawdziwą twarz człowieka. Wykorzystajmy tę jego moc choćby do tego, by rozpoznać kto jest pazernym chytrusem, a kto prawdziwym duchowym nauczycielem. Może warto kierować się sercem lub chociaż intuicją i zacząć szukać dobroci i dobrej energii, która emanuje ze stron i wpisów osób naprawdę wartościowych i serdecznych – takie też istnieją i z serca sprolongują wpłatę, a nawet podarują coś, jeśli trzeba. Znam takich nauczycieli. To cudowne osoby, od których warto się uczyć. Nie zapominajmy, że na tym właśnie polega bycie dobrym i duchowym człowiekiem, a nie na zagarnianiu pod siebie jak najwięcej.

Z horrendalnie drogich szkoleń duchowych jedynie się śmieję, bo zbyt wysoka cena pozbawia kurs duchowości – to tak działa niestety. Energia powinna pozostać w równowadze. Jeśli pojawia się nadużycie, energia duchowa natychmiast spada… Nie popieram natomiast działania tych ludzi, którzy uczą zarabiania i prosperowania wyłącznie najbogatszych, windując niebotycznie ceny. Jedyne czego nauczą, to jak nieuczciwie drenować innym kieszeń, bo sami tak robią. Tak działa Prawo Przyciągania, czy nam się to podoba czy nie. Po owocach poznajemy jakość nauczyciela. Każdy daje siebie takiego, jakim jest. Od sknery nie nauczymy się hojności, a od egoisty miłości.

Bogusława M. Andrzejewska