Przebudzenie 26

Kiedy wchodzimy na ścieżkę rozwoju, wpadamy w pułapkę osądzania. Natychmiast. Chociaż powtarzamy po mądrych nauczycielach piękne teorie o wybaczaniu, czasem nawet o tolerancji, jednocześnie grzęźniemy coraz mocniej w ocenianiu i dzieleniu wszystkiego na to, co dobre i na to, co złe. Nie pomagają nam w tym artykuły o pułapkach umysłu ani sugestie, by wyjść poza dualizm. Przecież wysoka wibracja kojarzy nam się z umiejętnością rozróżniania, z wiedzą, z właściwym wyborem. Aby dobrze wybrać, trzeba wiedzieć więcej.

Chcemy być duchowi. Szukając odpowiedzi na pytanie: co jest duchowe, a co nie, zaczynamy automatycznie oceniać i segregować – zjawiska, ludzi, wydarzenia. Jedne wkładamy do pudełeczka z napisem „duchowość”, inne na półkę oznaczoną „niska wibracja”. Wchodzimy coraz głębiej w ślepą uliczkę, a paradoksalnie wydajemy się sobie i innym coraz lepsi, bardziej światli, wysoko wibracyjni.

Pierwsze co robi nowicjusz na duchowej ścieżce, to wyłapuje „ciemne energie”. Czy zauważyliście tę prawidłowość? Czy nie zastanowiło Was, że wśród osób rzekomo rozwijających się jest mnóstwo jasnowidzów, którzy odczyniają, usuwają, oczyszczają na okrągło, co tylko można, ponieważ wszędzie i w każdym widzą „złe wibracje” lub jakieś astralne istoty? Nigdy mnie to nie przekonywało, zawsze widziałam w tym jakiś obłęd. Zgodnie z prawem przyciągania najlepiej widzimy to, co mamy w sobie. Jeśli ktoś wszędzie widzi zło i demony, to czego ma w sobie najwięcej? Sami sobie odpowiedzcie.

Nie zawsze było to dla mnie jednoznaczne. Był czas, że podejrzewałam siebie o strach, myślałam, że odsuwam się od czegoś, czego się po prostu nie lubię. Tymczasem każde moje „tego nie lubię” było tylko aktem wyboru, czyli ruchem energetycznym, który przemieszczał mnie w stronę Światła. Natomiast od samego początku istnienia wiem, że to, co nazywa się złem wyłoniło się z poziomu Stwórcy. Wiem, że wszystko jest w harmonii. Moim zdaniem, nie należy potępiać ani niszczyć, lecz akceptować i wybierać inaczej. Innymi słowy – na duchowej ścieżce istotne jest samostanowienie i dokonywanie suwerennych wyborów.

Wyobraźmy sobie przez chwilę wielkie kosmiczne menu. Obok świetlistych sałatek jest w nim także krwawy stek z innej żywej istoty. Przebudzenie może przejawić się wybraniem świetlistej sałatki i zignorowaniem steku. Wybór nie powinien być potępieniem, lecz sięgnięciem w inną stronę. Nie krytykujemy ani schabowego, ani tych, którzy go jedzą. Zajmujemy się świadomie własnym talerzem. To właśnie prawdziwa tolerancja. Nie jest nią omijanie szerokim łukiem ludzi myślących inaczej i mamrotanie w swoich czterech ścianach, jacy to idioci. Tolerancja pojawia się wtedy, kiedy nie zajmujemy się życiem i wyborami innych ludzi. Nie oceniamy ich w żaden sposób.

Przebudzenie to rozumienie, że żyjemy w dualnej rzeczywistości właśnie po to, by móc wybierać. Nie po to, by krytykować i osądzać. Każdy jest we właściwym miejscu i czasie. Każdy wybiera dokładnie tak, jak powinien. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że przed zejściem na Ziemię dzielimy się z innymi duszami określonymi rolami. Jedni będą grać morderców i psychopatów, inni ofiary, a jeszcze inni obserwatorów i recenzentów. Każda rola jest potrzebna, aby dramat się odbył i zaistniały określone sytuacje. Problem w tym, że zapominamy. Zaczynamy oceniać, osądzać i potępiać przyjazne nam dusze, które zostały obsadzone w niemiłych rolach.

Myślę, że często po prostu nie umiemy inaczej. Reagujemy nawykowo. Słyszymy, że ktoś kogoś okradł i natychmiast włącza się energia potępienia: „oto złodziej! a fe!”. Z poziomu duchowego to taka sama świetlista dusza, która tylko wcieliła się w rolę włamywacza, aby ktoś inny mógł zobaczyć swoje wzorce ubóstwa, braku miłości do siebie lub poczucia nie zasługiwania na dobrobyt. Przebudzenie jest wprowadzeniem nowego nawyku postrzegania innego człowieka jako Światła, które odgrywa tu jakąś specyficzną rolę. W sumie zawsze działającą dla nas, dla naszego rozwoju, a nie przeciw nam.

Moja ulubiona buddyjska historia opowiada o mędrcu imieniem Tilopa. Któregoś dnia uczniowie zobaczyli go łowiącego ryby nad rzeką. Kiedy podeszli bliżej zauważyli, że łapie je i zabija. Poruszeni zapytali go, czemu pozbawia życia te czujące istoty, przecież jest to w sprzeczności z buddyjskimi naukami. Wówczas odpowiedział im, że zabijając je pozwala im osiągnąć oświecenie. Oświeceni Nauczyciele mają taką moc, by obdarzyć oświeceniem inną istotę, ale niezbędne jest do tego uwolnienie z fizycznego ciała.

Cudowna metafora. Nie wszystko jest tym, czym się wydaje być. Opowieść o Tilopie udowadnia, że widzimy tylko zewnętrzny obraz, pewną iluzję. Ktoś kogoś zabija, ktoś coś kradnie, ktoś kogoś krzywdzi. Tymczasem na poziomie duchowym ten „zły” człowiek pozwala spłacić karmę, pobrać cenne nauki lub wręcz osiągnąć wysoki poziom. Przebudzenie pozwala wyjść poza mentalne postrzeganie rzeczywistości. Zrozumieć, że w istocie nic nie umiera i nikt nie jest nas w stanie ani okraść ani zabić. Nasza prawdziwa istota jest nieśmiertelna i nic materialnego nie ma na własność. Albo właśnie ma wszystko i jest wszystkim. Można i tak pojmować istnienie.

Na koniec dopowiem, że takie właśnie rozumienie pozwala lepiej żyć w naszym dualnym świecie. Kiedy przestajemy oceniać, kiedy przestajemy zauważać zło, kiedy przestajemy szukać wokół siebie demonów, to takie wibracje znikają z naszego życia. Kiedy widzimy tylko Dobro i Anioły, kiedy wierzymy w harmonię wszechświata, to właśnie staje się naszym udziałem. To jest też naturalna nagroda dla każdej przebudzonej istoty. Kiedy zaczyna wypełniać się spontanicznie Światłem, kiedy przestaje segregować na czarne i białe, osiąga spokój i doznaje szczęśliwości. Wszystko, czego dotyka, staje się Światłem. Życie jest proste.

Bogusława M. Andrzejewska