Podróżowanie

W młodości marzyłam o podróżowaniu po świecie, podziwianiu niesamowitych krajobrazów i poznawaniu nowych miejsc. Dzisiaj realizuję to marzenie z ogromną radością, ale inaczej niż to sobie wyobrażałam. Dzisiaj jeżdżę po Polsce, zaglądając do rozmaitych zakątków i szukając tego, co mnie najbardziej zachwyca. Ponieważ jestem ciepłolubna, to zaczynam swoje wojaże w kwietniu, kiedy drzewa się zielenią, a kończę jesienią na początku listopada. Sprawia mi to mnóstwo radości.

Znajomi czasem pytają mnie, czemu jadę nad polskie morze, skoro ono jest zimne i brudne, a stać mnie na Cypr czy Egipt? Proponują mi wyjazd na Maderę czy na Bali. W kwestiach finansowych to nie jest problem – tydzień w polskim pięciogwiazdkowym hotelu SPA kosztuje niemało, a jeździmy do SPA stale. Jednak… wolę polskie krajobrazy, niż spalone słońcem upalne rejony świata. Mój mąż ma podobnie – nie lubi upałów, chociaż w przeciwieństwie do mnie, może cały dzień przespać na plaży na leżaku. Mnie plaża nie cieszy i zamiast gorącego piasku wolę aksamitne lasy na zboczach gór i szmer strumienia, rześkie pachnące powietrze i soczystą zieleń.

Oczywiście doceniam piękno takich zakątków jak Amalfi czy norweskie fiordy albo Park Narodowy Krka. Na świecie są tysiące cudów i bardzo wyraźnie pokazałam to w Boskim Portfolio, które zamieszczałam codziennie na Facebooku. Ale nie mam potrzeby oglądania wszystkiego na żywo. Trochę dlatego, że nie mam już dwudziestu lat i trekking mnie męczy. Prawdę mówiąc jestem już starszą panią, która lubi wolno spacerować po deptaku albo po całkiem płaskich leśnych ścieżkach. Wysiłek fizyczny i wszelka fizyczna aktywność jest już poza moim zasięgiem. Zwiedzanie pięknych miejsc nie jest dla mnie atrakcyjne, jeśli łączy się z przemierzaniem wielu kilometrów i to najczęściej w ostrym słońcu. Dlatego najchętniej z mężem odpoczywamy spacerując bez wysiłku, pływając w basenie i degustując dobre wino w uroczych restauracjach.

Jesteśmy  oryginalni pod wieloma względami, bo rzadko lubimy to, co lubi większość ludzi. Jednak w tym wypadku uważam, że jestem jedną z niewielu osób, które umieją wybrać to, czego pragną naprawdę. Nauczyłam się tego dzięki Kronikom Akaszy, kiedy podczas jednej z rozmów z Mistrzami wyznałam, że chcę mieszkać w ciepłych krajach, ponieważ nie lubię zimy. Usłyszałam wtedy coś zaskakującego. Dowiedziałam się, że mieszkam w idealnym klimacie, w którym słońce nie wypala zieleni, a zima nie odmraża rąk i nóg. Nauczyłam się to doceniać i przestałam szukać w szerokim świecie cudów, które mogę znaleźć po nosem. Zachwycam się rześkim nadmorskim wiaterkiem, urodą Morskiego Oka (kiedy nie ma tam tłumów), krajobrazami Karkonoszy i Beskidów.

Ale piszę Wam o tym wszystkim z jeszcze jednego powodu. Otóż najważniejsze w życiu to umieć określić, czego naprawdę pragniemy. We wszystkich obszarach życia. Na przykładzie moich wakacyjnych wędrówek pokazuję, jak wyjść poza modę i naśladownictwo. Bardzo często ludzie gdzieś jadą dlatego, że znajomi w takim miejscu byli. Potem męczą się w czterdziestu stopniach upału dla jednego zdjęcia pod palmą i nie przyznają się, że ta wyprawa ich rozczarowała. Internet przepełniają fotki na tle lazurowej wody i buzie zmęczone wysoką temperaturą. A nie o to chodzi w życiu, by być gdzieś w modnym miejscu. Chodzi o to, by być szczęśliwym. By czuć się dobrze. By móc wystawić twarz na pieszczotę słonecznych promieni bez lęku, że w piętnaście minut zostanie spalona.

Kiedy siadam przez komputerem i wybieram hotel, zadaję sobie pytanie: czego pragnę? Gdzie chcę spędzić z mężem czas? Szukamy nowych ciekawych miejsc, ale mam też takie miejsca, które kochamy. Gdzie mogę z zachwytem siedzieć całymi godzinami i patrzeć na płynącą rzekę, zachwycać się górskimi pasmami, aksamitem lasu i delikatnością fioletowych dzwoneczków. To jest moje. I rozumiem, że inni mogą chcieć inaczej. Jeśli ktoś lubi złoty piasek pod stopami i lazur wody w upale – to może wybrać Seszele. Dla mnie tam za gorąco i w żaden sposób nie umiałabym się tym cieszyć. A w Beskidzie rozpływam się ze szczęścia.

Podsumowując ten długi wywód zmierzam do tego, by zachęcić do szukania siebie, a nie podążać ślepo za modą. Naprawdę szczęśliwi jesteśmy wtedy, kiedy odnajdujemy swoje indywidualne formy realizacji. Inaczej mówiąc, warto za każdym razem zadać sobie pytanie: co lubię? Czego pragnę? Czego chciałbym doświadczyć? Gdzie chcę być i co robić? Jesteśmy różni i każdemu z nas podobają się całkiem inne rzeczy. Umiejętność podążania za swoją indywidualnością przynosi spełnienie. Przenieście sobie te refleksje na inne rzeczy – na miejsce zamieszkania, na dom, na rodzaj autka, na spędzanie wolnego czasu, na lektury. Nie pozwólcie, by inni narzucali Wam, co jest akurat na topie. Róbcie tylko to, co Was uskrzydla.

Bogusława M. Andrzejewska