Obfitość

Strumień obfitości także materialnej spływa na człowieka wtedy, kiedy człowiek z pełną gotowością otwiera się na dobro. Właśnie dlatego pozytywne myśli i praca z pozytywną energią przynoszą takie pozytywne rezultaty. Tu nie chodzi o metodę czy o dobór odpowiedniej techniki. Tak naprawdę to tylko narzędzia, które mogą pomóc człowiekowi w dostrojeniu swojej wibracji do odbierania z wszechświata najlepszych energii. Najlepsze energie: dobrobyt, bogactwo, miłość, szczęście, zdrowie rezonują z dobrobytem, zdrowiem, szczęściem, miłością i bogactwem, które zakotwiczają się w polu energetycznym człowieka.

Inaczej mówiąc: jeśli człowiek wypełniony jest dobrymi myślami, uśmiechem, radością, miłością, umiejętnością cieszenia się choćby chmurką na niebie, wówczas przyciąga do siebie mnóstwo dobrych rzeczy. W różnych formach i w rożnej postaci. To nie musi być tylko bogactwo materialne, to też przyjaźń, miłość, to też wspierający ludzie, to też różne korzystne okazje, to możliwości pozytywnego wzrastania, to nowa sposobność rozwoju duchowego.

Człowiek najczęściej martwi się, ponieważ jego naturalna wrażliwość nie pozwala mu w sposób pozytywny podchodzić do tego, co uznaje za trudne lub przykre. Jeśli coś jest trudne lub przykre, to człowiek uważa, że należy się tym martwić i włączać emocje i te emocje przejmują ster nad polem energetycznym takiej osoby. Nie ma w tym nic złego, ponieważ emocje też są ważne w życiu i rozwoju człowieka. Emocje są drogowskazem, dzięki któremu człowiek odnajduje dla siebie najlepsze ścieżki uzdrawiania. W związku z tym nie należy pozbawiać się emocjonalnego odczuwania i nie należy blokować swojej naturalnej empatii i współczucia, to wszystko jest dobre i przynosi ważne zmiany w  rozwoju człowieka.

Natomiast warto nauczyć się skracania czasowego okresów martwienia się. Kiedy pojawia się trudna sytuacja, a w ślad za nią trudna emocja, należy pozwolić sobie na to, by zanotować te emocje, by wyciągnąć wnioski. Być może nawet zanotować coś w swoim dzienniku. Ale potem należy świadomie przekierować swoją uwagę na pozytywność świata. Należy poszukać w swoim otoczeniu, w swojej rzeczywistości czegoś miłego i dobrego. Należy świadomie ukierunkować swoje myśli w  pozytywny sposób, ponieważ tylko to pozwoli człowiekowi podnieść wibracje i poukładać je w taki sposób, który jest dla człowieka najbardziej korzystny. Tylko pozytywne wibracje wypełniające pole energetyczne danej osoby przyciągają do niej pozytywną rzeczywistość. Dlatego należy nauczyć się świadomie tworzyć i kształtować taką właśnie energetykę w sobie, wokół siebie i w swoich ciałach subtelnych. Nie jest to wcale trudne, ponieważ istnieje mnóstwo metod, które pozwalają zmienić ogląd świata i traktować go z większa lekkością i z większa radością.

Jednym z doskonałych narzędzi jest Dziennik Wdzięczności i wyrażanie wdzięczności każdego dnia. Innym dobrym narzędziem jest wymienianie tych wszystkich dobrych rzeczy w życiu człowieka, które może on polubić, pokochać i na których może oprzeć się w swojej codzienności. Skupianie się na tym, co dobre, za co można być wdzięcznym i czym można się zachwycić, zawsze podnosi wibrację człowieka na wyższe poziomy. W ślad za tym równoważy jego pole energetyczne i powoduje, że finalnie życie staje się lepsze.

Pozytywne nastawienie do rzeczywistości nie oznacza ignorowania trudnych wydarzeń. Nie oznacza też zaprzeczania czy lekceważenia ich. Pozytywne nastawienie pozwala wyciągnąć wnioski z tego, co skomplikowanie i przekierować zarówno uwagę i myśli, jak i całą swoją energetykę na właściwe, korzystne, wysoko wibracyjne tory. Na tym polega sztuka pozytywnego życia.

(spisała Bo Andrzejewska – maj 2023)

Praca

Praca zawodowa to co najmniej jedna trzecia naszego życia. Niektórzy układają sobie życie w ten sposób, że pracują w domu lub pozostają na utrzymaniu partnera, ale zasadniczo każdy jakoś pracuje. Nawet jeśli polega to głównie na porządkach w domu, zakupach i gotowaniu. Przy okazji podkreślę bardzo wyraźnie, że kobieta, która nie pracuje zawodowo, ale dba o dom i dzieci, wkłada w swoje zadania równie dużo wysiłku, jak inni. Często nawet więcej, to przecież działania fizyczne. Znam wiele kobiet, które świadomie wybierają jakiś zawód wykonywany za biurkiem, a do domowych obowiązków zatrudniają kogoś innego.

Ale dzisiaj nie o tym, lecz o radości z pracy. Ze zdumieniem przeczytałam ostatnio jakiś wpis o tym, jaki to dramat „pracować w święto”. Ja pracuję w święta też i to z ogromną radością. Praca nie jest dla mnie dramatem o żadnej porze roku czy tygodnia. Uważam, że jeśli ktoś użala się nad sobą, bo musi w pracować na przykład w niedzielę, to równie mocno cierpi, kiedy pracuje w poniedziałek czy wtorek. Albo się coś lubi albo nie. Osoba, dla której praca jest powodem do cierpienia, powinna zastanowić się poważnie nad swoim życiem.

Głównie dlatego, że – jak wspomniałam na początku – praca to sporo naszego życia. Właśnie dlatego powinna sprawiać nam radość, by życie było pogodne i radosne. Warto zadać sobie trochę trudu, by odnaleźć coś dla siebie i robić za pieniądze to, co lubimy robić. Z wielu powodów, a pierwszy to właśnie taki, aby każde pójście do pracy było po prostu czymś naturalnym. Kiedy czytam te wszystkie marudne wpisy o tym, ile to jeszcze dni do weekendu (ojej, ojej!) albo użalanie się z powodu poniedziałku, to zastanawiam się nad tym, dlaczego ludzie są tak nieszczęśliwi na własne życzenie. Nikt nikogo do pracy nie zmusza. Żyjemy w kraju, w którym można wybrać to, co chce się robić i potem czerpać z tego zadowolenie i satysfakcję.

Rozumiem oczywiście, że samo chodzenie do pracy w mroźną zimę czy ulewną jesień bywa uciążliwe. Dlatego sama wybrałam pracę z domu, by nie czekać w deszczu na autobus, nie stać w korkach i nie marznąć. Zawsze jest jakieś rozwiązanie, ale narzekanie na pogodę jest dla mnie do przyjęcia – przecież nie mamy na to wpływu, możemy tylko nauczyć się cierpliwie znosić to, co nasz klimat nam daje. Natomiast narzekanie w ogóle na to, że trzeba pracować wskazuje, że ktoś nie żyje dla siebie, tylko egzystuje.

Jak można codziennie iść do pracy, której się nie znosi? Toż to masochizm! A to my sami układamy swoje dorosłe życie. O ile nie mamy świadomego wpływu na to, w jakiej rodzinie się rodzimy, w jakiej biedzie czy bogactwie dorastamy, o tyle wybór miejsca, w którym będziemy spędzać codziennie około ośmiu godzin – to nasza własna odpowiedzialność. Warto poszukać czegoś, w czym znajdziemy coś dla siebie. Życie jest dla nas, praca jest dla nas, a nie my dla pracy. Warto postawić siebie na pierwszym miejscu i tak zwyczajnie zadać sobie pytanie: gdzie mi będzie dobrze?

Rzecz nie w tym, by być sławnym aktorem, fotoreporterem czy lekarzem, jeśli nie mamy potrzebnych do tego zdolności albo wykształcenia. Sława i splendor mają w pakiecie mnóstwo stresu i napięcia, zaniedbane życie rodzinne, samotność… Często najlepsza jest zwyczajna praca z ludźmi, ścinanie włosów, sadzenie ukochanych kwiatów, opiekowanie się zwierzętami, wypiekanie pachnącego ciasta, po które ktoś przyjeżdża wiele kilometrów i mówi nam, że to właśnie najbardziej mu smakuje. Najlepsza praca to taka, w której ludzkie oczy się do nas śmieją z wdzięcznością i robi się ciepło na sercu.

Oczywiście liczą się też zarobki, ale one są nierozerwalne powiązane z tym, co próbuję Wam przekazać. Jeśli kochamy swoją pracę, to nasze usługi lub produkty przyciągają do nas coraz więcej klientów, bo mają w sobie ten magiczny dodatek nazywany pasją, a inaczej miłością. Każdy tego pragnie, więc bardziej lub mniej świadomie szuka takich ludzi, u których może dostać nieco balsamu na serce. W formie masażu lub nowej fryzury, w formie chleba, butów, czy w formie ciepłego uśmiechu dobrego sprzedawcy.

To, co bezcenne, to samo tworzenie cudownych rzeczy. Kiedy kochamy siebie i swoje kreatywne działanie, to spod naszych rąk wyłaniają się magiczne zjawiska. Najsmaczniejsze ciasto, najpiękniejszy projekt sukni czy butów, najbarwniejszy obraz, najbardziej niesamowita biżuteria, zjawiskowa fryzurka, bajeczna rabatka kwiatowa, najwygodniejszy fotel, niewiarygodnie uzdrawiający zabieg terapeutyczny. Patrzymy na swoje dzieło i czujemy wspaniałą energię na poziomie serca. Czujemy spełnienie i odnajdujemy swój sens życia na Ziemi. Właśnie dlatego warto robić coś, co kochamy.

Człowiek, który kocha siebie, umie znaleźć taką pracę, w której dobrze się czuje i nie ma dla niego znaczenia, czy idzie do niej w piątek czy w niedzielę. Idzie tam z myślą o tym, co fajnego zrobi tego dnia. Dla mnie kompletnie nie ma znaczenia, w jakim dniu tygodnia pracuję. Jeśli rezygnuję z zawodowych spraw w weekend, to tylko dlatego, aby móc wyjechać gdzieś z mężem. Jeździmy często, jeśli tylko pogoda dopisuje, więc jak każdy człowiek potrzebuję w różnych okresach roku wolnego czasu dla rodziny. I oczywiste jest, że nawet od najbardziej kochanej pracy trzeba chwilę odpocząć.

Potrzebuję też wolnego od pracy czasu na… pracę. Na swoją pracę. Czasem mam nowy pomysł na rozdział do książki, na nagranie, na artykuł lub zrobienie nowych zdjęć. Ale to nie oznacza, że nie lubię szkoleń – lubię je tak samo jak zawsze. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałoby moje życie, gdybym zajmowała się czymś okropnie nudnym, przykrym, uciążliwym. Wszechświat jest w harmonii, dlatego różnimy się od siebie i lubimy rozmaite rzeczy, aby do każdego działania znalazł się ktoś, kto znajdzie w nim dla siebie radość.

Bogusława M. Andrzejewska

Perspektywa

Kiedy obserwuję ludzkie zachowania i wypowiedzi, to zauważam, że pozytywne myślenie często nie jest rozumiane ani tym bardziej praktykowane. I chociaż nie dotyczy to wszystkich, bo wśród swoich znajomych mam mądre, świadome osoby, to jest mi przykro, że po tylu latach propagowania tego, co dobre przez wielu nauczycieli Wschodu i Zachodu, nadal ludzkość jest w powijakach, a pozytywną energię postrzega wyłącznie jako niepraktyczne choć ładnie brzmiące hasełka.

Ludziom zapewne wydaje się, że pozytywne myśli to powtarzanie afirmacji, prowadzenie kursów i wypisywanie z książek ciekawych cytatów. Tymczasem nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość i właśnie dlatego powinny być na bieżąco kształtowane tak, aby świat wypełnił pokój, dobrobyt i zdrowie. To my jako ludzkość kształtujemy to wszystko. To my, jako ludzkość odpowiadamy za to. W pewien sposób trudno więc nawet powiedzieć z tolerancją: „niech każdy sobie myśli i mówi, co tam chce, to jego życie”. Bo świat już nie jest tylko jego. My wszyscy doświadczamy skutków negatywnego nastawienia takiego człowieka. A jeśli takich ludzi jest więcej, to przemoc się szerzy.

Im częściej powtarzamy dobre słowa, tym bardziej wzmacniamy dobro na świecie. Im częściej wierzymy w dobro w drugim człowieku, w ludziach w ogóle, tym szybciej ukształtujemy w sobie nową pozytywną ścieżkę neuronową, która zadziała potem spontanicznie i przyciągnie do nas jeszcze więcej dobra. Jeśli chcecie sprawdzić, czy macie w sobie pozytywne ścieżki myślowe, zapisujcie pierwsze myśli, jakie pojawiają się w Waszych głowach na widok dowolnego zdjęcia z dowolnym człowiekiem, zwierzęciem czy dowolną scenką.

Facebook, który jest fantastycznym poligonem dla każdego psychologa, pokaże Wam wyraźnie, jak to działa. Na pewno zauważycie, że pod pewnymi zdjęciami pojawiają się zróżnicowane komentarze. Jedne zauważają miłość i dobro, inne w tym samym widzą zło, zagrożenie czy brzydotę. Każdy manifestuje to, co ma w sobie. Ludzie, którzy widzą dobro i miłość, niosą w sobie dobro i miłość. Ludzie, którzy krytykują, chociaż nie ma do tego jednoznacznego powodu, to świadomość ubóstwa, którą wypełnia lęk i przekonanie o tym, że świat jest zły.

Ci, którzy śledzą mnie na fb, zapewne wiedzą dobrze, do czego nawiązuję. Udostępniłam niedawno zdjęcie człowieka przytulającego się do pumy. Czuję energię, zachwyciła mnie zatem piękna wibracja tego materiału  poczułam zaufanie, miłość, bliskość. Dość zaskakujące przy takim zwierzęciu. Nie zmienia to faktu, że wolę dzikie zwierzęta na wolności niż na kolanach u człowieka. Ale nie zawsze zwierzę może żyć na wolności. I teraz  kluczowe jest Kochani Moi to, co wybieracie, widząc takie zdjęcie? Co myślicie? Co chcecie powiedzieć?

Jeśli od razu widzicie zło i podejrzewacie, że zwierzę zostało uprowadzone, uwięzione i skrzywdzone, to znaczy, że takie właśnie wibracje dominują w Wasze energetyce: krzywda, uwięzienie, ból, rozpacz i przekonanie o tym, że świat jest zły, a ludzie podli. To Wasza wizja świata. Powstała na bazie Waszej indywidualnej perspektywy. Prawdopodobnie jako efekt minionego cierpienia Waszego lub Waszych bliskich. Każdy patrzy przez swój własny unikalny filtr. Dla Was tym filtrem jest krzywda. Ale taki filtr i takie myślenie sprawia, że taki świat tworzycie, to właśnie manifestujecie.

Jeśli dając dzikim zwierzętom prawo do wolności, widzicie jednak w tym zdjęciu miłość i zaufanie i szukacie pozytywnego uzasadnienia, to niesiecie w sobie Światło dobrych energii. Być może myślicie, że to zwierzę zostało uratowane. Być może zakładacie, że przytula się do swojego opiekuna z ZOO. Waszym filtrem jest WIARA W DOBRO. I takie podejście ze wszech miar polecam. Taka ścieżka pokazuje dobrego człowieka, który wierzy w dobro i szuka tego dobra u innych. W ten sposób prowokuje energetycznie do tego, by ludzie stawali się jeszcze lepsi. To pozytywne nastawienie, które zgodnie z Prawem Przyciągania tworzy i powiela dobro.

Nie oznacza to naiwności. Zawsze można sprawdzić, co i kogo przedstawia to zdjęcie  przestępcę, który krzywdzi zwierzę, czy szlachetnego człowieka, który uratował zwierzęciu życie. Tak też zrobiłam  sprawdziłam, zwierzę zostało uratowane od śmierci, a z powodu stale przyjmowanych leków nie może żyć na wolności. Jednak dzisiaj nie piszę o ratowaniu zwierząt, lecz o pozytywnym myśleniu, które przejawia się tym, co widzimy i co zasilamy. Działanie to jedno, negatywne kłapanie pod zdjęciem nic dobrego nie przynosi. Wzmacnia tylko zło, tworzy chaos, niszczy pozytywny pełen miłości przekaz. Niestety trolle internetowe mnożą się na potęgę.

Zachęcam całym sercem, zanim zamieścicie jakiś niepochlebny komentarz, zastanówcie się trzy razy. Zadajcie sobie pytanie: czy moje słowa przyniosą komuś coś dobrego? Czy moje słowa podniosą komuś energię? Czy moje słowa nie obniżą komuś wibracji? Jeśli okaże się, że chcecie sobie pokłapać tylko dlatego, by podbudować nadwątlone poczucie wartości  zaniechajcie kłapania. Wzmocnijcie siebie w lepszy sposób. Wybierajcie dobro i dobre słowa, które budują zarówno Was, jak i innych ludzi.

Człowiek, który naprawdę myśli pozytywnie, najpierw widzi dobro. Bo to ma w sobie i na zasadzie przeniesienia nie może zobaczyć nic złego. Potem  jeśli są ku temu przesłanki  sprawdza, czy ktoś kogoś nie krzywdzi. Nigdy nie odważy się skrytykować tego, co widzi, nie mając w dłoni dowodów na to, że ktoś robi cos złego. Prosperująca świadomość szanuje siebie, wierzy w swoją szlachetność i nie ocenia pochopnie innych. Nawet wtedy, kiedy ewidentnie coś jest nie tak, nie szuka słów potępienia, lecz szuka usprawiedliwienia.

Tyle się mówi o tym, by nie oceniać zbyt szybko, by najpierw wejść w buty drugiego człowieka i przejść w nich kilka mil. I co z tego mówienia? Czy łatwo Wam oskarżać innych ludzi bez sprawdzenia? Czy sama obroża na szyi zwierzęcia to dla Was powód, by myśleć o człowieku jak o zbrodniarzu? Jeśli tak, to zastanówcie się, czemu w Was tyle bólu i dlaczego wszędzie widzicie zło? Dopóki będziecie jak charty tropić zło, to nie doświadczycie dobra. Dostaniecie zawsze to, czego tak usilnie szukacie.

Ja też nie jestem wolna od spontanicznego oceniania. Widzę energię i czuję energię. A do tego znam analizę wypowiedzi i analizę z wyglądu. Wiele razy trafiam na ludzi, którzy z mojej perspektywy są złośliwi albo zakompleksieni w sposób rzutujący na ich negatywne zachowanie. Ale zawsze staram się zrozumieć, dlaczego tacy są i jakoś ich usprawiedliwić. A w żadnym razie nie krytykuję ich publicznie, nie oceniam, nie popisuję się swoim postrzeganiem na forum. Nie czuję wtedy negatywnych emocji, więc nie zasilam zjawiska, zostawiam i pozwalam ludziom być sobą. Nie mam potrzeby, by się wymądrzać w krytyce. Lubię natomiast wymądrzać się w chwaleniu innych. I w każdym widzę coś dobrego.

Nikt nie jest nieomylny. Ja też patrzę na świat ze swojej perspektywy i przez swoje filtry. Często widziałam dobro w ludziach, którzy potem mnie bezpodstawnie oczernili. Dlaczego zatem podobają mi się też nieetyczne osoby? Bo Światło jest w każdym, a ja od dawna skupiam się na tym Świetle, a nie na wybrykach ego. To moja perspektywa. Nie zapewnia mi nieomylności, ale przyciąga do mnie coraz więcej wspaniałych osób. Jeśli dostrzegam Światło w kimś, kto nie do końca jest dobry, to pomagam mu się uzdrowić. Ale uzdrawiam też od razu siebie i tworzę coraz piękniejszą rzeczywistość.

Bogusława M. Andrzejewska

Moje centrum

Posiada je każdy z nas. Jest naszą prawdziwą naturą. Drzemie schowane głęboko w naszym wnętrzu, ale też zawsze mamy do niego dostęp, jeśli tylko odpowiednio umiejętnie kształtujemy swoje wibracje. Nie odkrywam tu Ameryki, ponieważ wszyscy w mniejszym lub większym stopniu z niego korzystamy. Niektórzy całkiem świadomie, inni jakby bezwiednie odwołują się do swojej boskiej Mocy.

Niedawno idąc ulicą w maseczce na twarzy, niechcący poddałam się jakiejś smutnej myśli. Zapewne to ta utrudniająca oddech szmatka… Bardzo tego nie lubię, ponieważ oddech ratuje życie i wszystkie metody naturalnego uzdrawiania bazują na pobieraniu powietrza. Także praca z energią jest w pełni zależna od prawidłowego oddychania. Jestem więc z gruntu przeciwna takiej akurat metodzie ochrony zdrowia, ale oczywiście noszę, bo każą, chociaż sensu w tym nie widzę.

Wracając do myśli, jakoś tak mi się w głowie pojawił smuteczek, że czasy ciężkie. Epidemia, restrykcje, zabieranie oddechu, do tego mój mąż chory, a służba zdrowia obciążona ponad normę i jeszcze na dodatek bardzo krzywdzące dla kobiet przepisy. Generalnie patrząc źle z każdej strony. Jednak szybko złapałam się na tym, że to nie jest mądre podejście, ponieważ kształtuję w ten sposób i zasilam to, czego wcale nie chcę. Zaprzeczyłam więc tym myślom i wzięłam głęboki oddech zsuwając maseczkę z twarzy na chwilę tak, aby nikt niepowołany nie zobaczył.

Rozejrzałam się wokół siebie i pomyślałam: przecież życie jest piękne! Ciepły słoneczny dzień, kolorowe liście na jesiennych drzewach, ja jestem zdrowa, lodówkę mam pełną, a na kanapie czeka na mnie w domu cudny rudy futrzak, który przymilnie okazuje mi swoje uczucia. Nigdy nie jest aż tak źle, żeby nie było dobrze. To wszystko kwestia optyki, a my mamy zawsze możliwość wyboru takich myśli, które nas budują, a nie osłabiają.

To jest faktem, że nasze ciała reagują na nasze nastawienie. Psychiczne zmęczenie wywołane napięciem z powodu tych wszystkich moich prywatnych i mniej prywatnych zmartwień dało mi się mocno we znaki. I ten moment olśnienia był mi bardzo potrzebny, aby wyprostować plecy i zacząć fizycznie, namacalnie czuć się dobrze. Nie muszę pewnie dodawać, że pozytywne nastawienie wzmacnia i chroni system immunologiczny, który w dobie fruwających wirusów jest ogromnie ważny.

Zawsze interesowałam się historią. Z upodobaniem czytałam o wiekach średnich i nie mogłam nie docenić, że dzisiejsze życie jest sto razy lepsze i wygodniejsze niż kiedyś. Rzecz nie w tym, żeby równać do zacofanej przeszłości i podskakiwać z radości, że mamy żarówkę zamiast łuczywa. Rzecz w tym, aby z wdzięcznością doceniać to wszystko, co nas otacza i na co nigdy nie zwracamy uwagi. To najprostszy i najskuteczniejszy sposób na podniesienie energii wdzięczność.

Wyliczałam więc z rozbawionym uśmiechem to wszystko co po ludzku fajne, a czego nie miałabym , gdybym urodziła się w innych czasach. Na przykład wygodne łóżko. Kiedyś w pościeli spali przecież tylko najbogatsi ludzie. Potem wymieniłam lody pomarańczowe, za którymi przepadam. Niegdyś całkiem nieznane.  Potem dobre buty. Nawet dzisiaj są kraje, w których ludzie chodzą boso. Pół biedy, jeśli to tropiki, gdzie jest ciepło. Ale to wcale nie jest reguła. Można wymienić takich rzeczy mnóstwo. To doskonałe ćwiczenie na uruchomienie wibracji wdzięczności.

To wystarczy, bo kiedy podniesiemy wibracje, to wyjdziemy z poziomu smutku, narzekania i poczucia zanurzenia w koszmarze. Plecy same się prostują, oddech pogłębia i zaczynamy nucić pod nosem. Ktoś, kto głęboko przeżywa okropieństwo epidemii może w tym momencie bardzo się obruszyć na propozycję śpiewania z radości. Bo w naszej tradycji istnieje głęboko zakorzeniony zwyczaj stosownego cierpienia. Ale to nie chodzi o lekceważenie pewnych sytuacji, tylko szukanie w sobie własnej Mocy.

Moc bierze się z radości i miłości, z zachwytu i dostrzegania piękna życia. Z wewnętrznego pokoju i wdzięczności za to, co jest, nawet jeśli jest tego tylko garstka. Tylko z poziomu Mocy możemy uzdrowić siebie i swoją rzeczywistość. Tylko z poziomu Mocy możemy zapewnić sobie minimum bezpieczeństwa w epidemicznym czasie. Tylko z poziomu Mocy możemy żyć godnie i w miarę pozytywnie. W innym przypadku będziemy przyciągać do siebie rozmaite nieszczęścia, albowiem Prawo Przyciągania nie pyta o sytuację, tylko automatycznie reaguje na nasze emocje. To nasz interes, aby te emocje były pogodne. Dlatego najważniejszą umiejętnością na trudne czasy jest sięganie do tej Mocy.

Niektórzy uważają, że ta Moc jest zdeponowana w centrum naszej istoty, w jądrze naszej boskiej natury. Jakkolwiek to pojmujemy i jakkolwiek nazywamy, to dostęp do naszych zdolności kreowania wszechświata, w tym uzdrawiania siebie i swojej rzeczywistości jest zależny od naszych wibracji. Czyli od naszego nastroju, nastawienia, emocji, które nami rządzą, naszych wewnętrznych programów. Mogłabym tu wymieniać po kolei wszystkie rozdziały Prosperity, ale w gruncie rzeczy najważniejsze są wibracje kształtowane przez nasz stan psychiczny.

To oznacza innymi słowy, że nawet będąc w piekle, warto zatańczyć, szukając powodów do śmiechu. Warto zachwycić się ciepłem i kolorem piekielnych ogni. Warto odnaleźć bodaj najmniejszy pozytyw, ponieważ tylko wtedy jesteśmy w stanie sięgnąć do swojego centrum Mocy i z tegoż piekła się wydostać. HTML clipboard Czasem okoliczności same się zmieniają i wrota piekieł wypuszczają nas na wolność. Częściej jednak to czas próby dla nas, stworzony właśnie po to, byśmy umieli odnaleźć swoją siłę. Większość ludzi robi to spontanicznie. Po prostu wzruszają ramionami i żyją jakby nigdy nic, szukając drobnych radości. Taka… mądrość.

W tym miejscu przypomina mi się moja Babcia. Całe życie była rolniczką zapracowaną po uszy. Od świtu do nocy – krowy, kury, świnki, pole, ogród i dom. Przeżyła wojnę i śmierć trójki swoich dzieci. Czasem wspominała, że nigdy nie miała czasu na nic dla siebie. Ale rzadko kiedy narzekała. Zapamiętałam ją poprzez różne zabawne historyjki i wiele śmiesznych przyśpiewek. Bo moja Babcia, nawet będąc już staruszką, nuciła pod nosem zabawne pioseneczki, a kilka razy nakryłam ją na przytupywaniu i tańczeniu. Zapewne dzięki temu przetrwała trudny czas, ponieważ umiała podnieść sobie energię. Miała pogodną naturę. Taki sam był mój Tato. Czasem myślę, że to mój dar z tej linii rodu.  

Bogusława M. Andrzejewska