Przebudzenie 10

Duchowość jest w nas. To my zawsze jesteśmy dla siebie mistrzem, szczególnie wtedy, kiedy słuchamy swojego serca. Faktycznie nie potrzebujemy niczego i nikogo z zewnątrz. Wystarczy, że zanurzymy się w ciszy i dotkniemy swojego prawdziwego „Ja”. Stan buddy drzemie ukryty pod emocjami, pragnieniami, uprzedzeniami i poglądami. Czeka na odkrycie i urzeczywistnienie. I absolutnie nie ma dla niego znaczenia, jak go nazwiemy i czy w ogóle będziemy go jakkolwiek definiować. Czasem wystarczy nawet uczucie bez ubierania w słowa. Uczucie, które pozwoli zrozumieć, że to już…

Jednak myliłby się ten, kto myśli, że skoro wszystko mamy w sobie, to nie są nam potrzebne kursy, książki i nauczyciele. Rolą doświadczonego przewodnika na duchowej ścieżce jest pokazywanie drogi lub podpowiedzenie właściwej metody. Żaden guru nie oświeci się za nas ani nic nam nie włoży do głowy. Jednak może bardzo pomóc. Właśnie dlatego potrzebni są Posłańcy Światła i duchowi nauczyciele. I nie mówię tu o kocie, który jest najlepiej medytującą istotą, ani o dziecku, które przypadkiem pokaże nam prawdę o nas samych. Mówię tu o tych, którzy uczyli się teorii oraz doświadczyli praktyki. Oni są tu na Ziemi po to, by pokazywać właściwe ścieżki tym, którzy idą za nimi.

Czasem kompleksy i zwykła ludzka zazdrość prowokuje kogoś do narzekania, że „ci wszyscy nauczyciele to naciągacze, robią kursy, aby zarabiać, a my nikogo nie potrzebujemy, tylko żyjmy i doświadczajmy”. Nie ma w tym prawdy. Człowiek szuka przewodnika na duchowej drodze, bo nie zawsze rodzi się z wiedzą, jak dotrzeć do tego, co jest głęboko w nas. Gdyby każdy miał bez niczyjej pomocy dostęp do swoich zasobów, to wszyscy dawno bylibyśmy oświeceni. A świat przecież jest pełen chorych, biednych i nieszczęśliwych ludzi. Mówienie im wszystkim  „cierp swoje, w końcu odrobisz swoje lekcje i się oświecisz” jest okrucieństwem. I na to okrucieństwo tylko tu reaguję. Bo jeśli ktoś jest tak mądry, że nie potrzebuje nauczyciela, to chwała mu i buty na drogę  niech sobie sam zdobywa duchowe doświadczenie. To jego suwerenna decyzja. Ale nie odciągajmy od Światła tych, którzy potrzebują drogowskazów.

I rzecz nie w tym, że wśród duchowych nauczycieli wielu takich, którzy energię mają niższą niż adept, który przychodzi do nich po naukę. Pisałamjuż o tym. Bo obok mamy na Ziemi piękne autorytety, które urzeczywistniły cudowny poziom. Nie sztuka je dostrzec. Świecą z daleka… A wśród buddystów spacerują oświecone istoty, które dosłownie mogą nas popchnąć w rozwoju, dotykając naszego czoła. Dlaczego nie korzystać z ich pomocy?

Rzecz w tym, że nikt nie jest samotną wyspą. Jesteśmy istotami społecznymi, a najpiękniejszym przejawem tej jakości jest wspieranie siebie i wzajemne prowadzenie do Światła. A też współdziałanie i twórcze przejawianie swojego daru. Jeden rodzi się z talentem do uprawiania roślin, inny z umiejętnością malowania obrazów, ktoś inny szyje buty, a czasem na świat przychodzi człowiek, którego zadaniem tu na Ziemi jest prowadzenie innych w wewnętrznym rozwoju. Od 20 lat robię analizy numerologiczne i astrologiczne, widzę wyraźnie karmiczne programy duchowych nauczycieli. Oni spacerują pomiędzy nami i pracują jak każdy inny.

W mojej psychologicznej praktyce obserwuję czasem osoby, które umierając, są w punkcie zero  w tym samym miejscu, w którym zeszli na Ziemię. Niestety tak bywa, kiedy otrzymując lekcje, skupiamy się na cierpieniu i wołamy do Nieba: „za co mnie to spotyka?”, zamiast zadać rzeczowe pytanie: „czym to przyciągnąłem i jak mam to w sobie uzdrowić?” Albo nawet: „jak usunąć te przeszkody w rozwoju, by osiągnąć oświecenie?” Takie pytanie nie pada. Nie ma w tym winy tego człowieka. Skąd miałby wiedzieć, jaki jest sens wszystkiego, czego doświadczył? Nikt mu tego nie wytłumaczył, a rodzice ciągnęli do jakiejś świątyni, w której kazano mu bić się w piersi i wołać: „moja wina”. A gdyby tak z zaufaniem podeszli do duchowego nauczyciela i zapytali: „dlaczego mi się to dzieje?”, nic nie zostałoby zmarnowane. Tak to widzę. Nie jesteśmy zawsze i we wszystkim samowystarczalni.

Są wśród nas tacy, którzy zbierając w poprzednich wcieleniach dobrą karmę, spontanicznie wchodzą w medytację i patrząc wieczorem w gwiazdy szukają odpowiedzi na właściwe pytania. Tak, są. To właśnie Posłańcy Światła. Ponieważ wypracowali sobie stałe połączenie z Najwyższym Źródłem  wiedzą i czują więcej. Sami z siebie. I mogą pokazać innym, czego szukać i jakie pytania zadawać. Na wschodzie, który tak bardzo chcemy naśladować w duchowych trendach, to rzecz oczywista. Są nauczyciele i uczniowie. Podstawą jest szacunek dla bardziej doświadczonych. A przecież nauczyciel tylko pokazuje drogę, możemy pójść za jego palcem lub nie. To my wybieramy. Jednak w duchowości, jak w każdej innej dziedzinie istnieją przewodnicy i moim zdaniem są i będą potrzebni, aby  jak powiedział kiedyś Gibran  usuwać z drogi kamienie dla tych, co idą z tyłu…

Bogusława M. Andrzejewska