Tęsknota

Spełnianie marzeń i realizacja celów jest dużo ważniejsza, niż może się wydawać. Nie chodzi w tym procesie wyłącznie o nasz komfort i dogadzanie próżności. W istocie można porównać to raczej do napełniania zbiorników, z którymi nasza dusza zeszła na Ziemię. Dopóki tego nie zrobimy, czujemy pustkę podobną do głodu. Przypomina to takie wewnętrzne ssanie, które utrudnia nam rozwój, odwracając uwagę od tego, co dla nas ważne. Podobnie, jak w przypadku, kiedy burczy nam w brzuchu i przez to nie umiemy skupić się na pracy.

Uwielbiam wodę od urodzenia, a właściwie od wszystkich minionych wcieleń. Niestety w każdym od nowa muszę uczyć się pływać, a że w ostatnim zostałam utopiona, to w obecnym pływać zaczęłam przed pięćdziesiątką dopiero. Przez wszystkie lata życia czułam w sobie to nieprzyjemne „ssanie”, które bardzo chciało pływać. Ilekroć pojechałam nad jezioro, biegłam do wody zanim jeszcze mój mąż dobrze zaparkował samochód. Czułam się tak, jakbym wiecznie była głodna dotyku jakiegoś akwenu, a jednocześnie szerokim łukiem omijałam baseny. Odkąd jednak nauczyłam się pływać, zniknęła owa niekomfortowa tęsknota. Dzisiaj potrafię siedzieć nad wodą i patrzeć na nią bez wewnętrznego przymusu, aby szybko się w niej zanurzyć. Potrafię też być szczęśliwa i spokojna z daleka od wody. Mój głód pływania został zaspokojony na zawsze. Teraz po prostu to lubię i tyle.

Podobnie doświadczam wielu innych zjawisk i wierzę, że nie jestem w tym odosobniona. Przemożna tęsknota znika, kiedy pozwolimy sobie na dotknięcie tego, co dla nas ważne. Pojawia się spokój i poczucie spełnienia. Ponieważ ufam temu, co czuję i staram się podążać za sercem, wiem doskonale, że marzenia należy spełniać. Te które nie są tylko pustką zachcianką, ale prawdziwym pragnieniem. Jak je odróżniać, piszę tutaj. Niespełnione marzenia są jak płacz duszy i moim zdaniem należą one do jej planu na wcielenie.

Czasem nawet pojawia się presja, zaburzająca całą hierarchię ważności, bo okazuje się, że nie dostrzegamy tego, co naprawdę istotne. W sensie energetycznym, będzie to silne napięcie, które utrudnia prawidłowy przepływ energii. Możemy też tworzyć opór wobec innych tematów, ponieważ podświadomie walczymy ze wszystkim, co nie jest naszym upragnionym celem. Widać to wyraźnie na przykładzie dziecka, które tupie nóżkami, bo chce lizaka. Jeśli rodzice nie odwrócą jego uwagi albo nie zablokują karceniem, to będzie ono tupać tak długo, dopóki owego lizaka nie dostanie.

W każdym z nas jest to małe tupiące dziecko, które nadal pragnie wszystkiego, czego nie dostało, chociaż zamieniło lizaka na samochód, buty czy nowy model komórki. I warto wiedzieć, że im częściej jako małe dziecko nie dostawaliśmy tego, czego tak bardzo chcieliśmy, tym trudniej nam w dorosłym życiu spełniać marzenia. Pomimo dojrzałości, dyplomów i setek przeczytanych podręczników nadal stoimy z nosem na wysokości sklepowej lady i z żalem patrzymy na lizaki za szybką. Tak działa wzorzec niespełnienia i wewnętrzne przekonanie, że nigdy nie będziemy mieć tego, czego pragniemy.

Nie oznacza to, że należy bez wahania zaspokajać wszystkie oczekiwania maluchów. Żyjemy w czasach, kiedy dzieci są zasypywane coraz droższymi zabawkami. Lizak nie bywa już problemem. To z kolei rozwija w młodym człowieku postawę roszczeniową. W obu przypadkach wzorce takie mogą popchnąć do zdobywania wszystkiego za wszelką cenę, poprzez oszustwo, kradzież, manipulację. Każda droga prowadząca do finansowego bogactwa bywa uświęcana. Lub odwrotnie – nic się nie robi, czekając, aż ktoś inny zrobi za nas, bo… „przecież i tak się nie uda” czy też „inni zrobią i podadzą pod nos”.

O wiele łatwiej jest tym osobom, które w dzieciństwie nauczono, że mogą mieć wszystko, jeśli cierpliwie poczekają lub wykonają w tym celu jakieś działania. Dobrze ilustruje to słynny eksperyment z piankami marschmallow. Tym, którzy go nie znają, przypomnę, że ideą ćwiczenia była cierpliwość. Dzieciom rozdawano po jednej piance, obiecując, że jeśli powstrzymają się od jej natychmiastowego zjedzenia i odłożą ją na jutro, dostaną nagrodę w postaci kolejnej. Dorośli zapewne nie mieliby z tym problemu, jednak dla dzieci było to nie lada wyzwanie. Najważniejszym wnioskiem płynącym z ćwiczenia było odkrycie, że te osoby, które umiały odmówić sobie przyjemności szybkiego zjedzenia pianki, w dorosłym życiu lepiej sobie radziły z wyzwaniami, wiedząc, że za każdym życiowym zakrętem i każdym wyrzeczeniem czeka nagroda. Niecierpliwi i w dorosłym życiu chcieli mieć wszystko natychmiast, lecz równie szybko się zniechęcali do jakiegokolwiek działania.

Przysłowia i stare mądrości gloryfikują cierpliwość, ale warto podkreślić, że jak zawsze optymalny jest złoty środek. Wytrwałość i umiejętność czekania może przynieść korzyści – to jasne. Ale wcale nie musi. Bywa, że pozbawia nas aktywności i staje się wygodną zasłoną, za którą czai się wystraszona lub bierna osoba, odkładająca wszystko „na później”. Czekanie uwalnia od obowiązku działania i może stać się wygodną wymówką. A powszechnie wiadomo, że nic samo do nas nie przyjdzie, jeśli to my nie wykonamy ruchu w stronę tego, co dla nas ważne. I tu pojawią się mówcy motywacyjni, pokrzykując do nas ochoczo: „nie czekaj! Działaj”. Ale jeśli polecimy za tym okrzykiem na oślep, możemy wpaść w kłopoty. Zatem ani czekanie bez końca, ani wyścig nie przyniesie nam szczęścia.

Wniosek nasuwa się wyraźnie jeden – należy realizować marzenia, bez odwlekania ich w nieskończoność, ale też bez pośpiechu, wybierając to, czego jesteśmy pewni. I chociaż z punktu widzenia prosperującej świadomości nie ma złych decyzji, lepiej dla nas kiedy płyną z serca. A do głębi tego serca warto spokojnie zajrzeć, wyciszając się w medytacji.

Bogusława M. Andrzejewska